Pov. Harry
- Dlaczego nie możesz być normalny ty pedale!? Wstydzę się ciebie! - mój ojciec był tak zły że z odległości dwóch metrów żyły na jego szyi były widoczne.
- Po prostu taki jestem, taki się urodziłem. - wypowiedziałem to zdanie tak cicha, że nie jestem pewien czy je usłyszał. To już kolejna kłótnia w tym tygodniu i jak zwykle o to samo.
- Zobacz jak ty wyglądasz! Żałuję że zgodziłem się na to żeby twoja matka donosiła ciąże! - to było za dużo wspomniał o mamie, w tym momencie pojedyncza łza spłynęła po moim policzku, wszystkie wspomnienia wrócił. Nie potrafiłem zatrzymać tej jednej łzy.... - Co się mazgaisz?! Jesteś zwykła cipą! – przecież to tylko łza.....
Podszedł do mnie szybki krokiem, złapał za koszulkę i rzucił mną o ścianę. Upadłem na podłogę, zwinąłem się w kulkę i założyłem ręce na głowę aby ją chronić
- Nawet nie umiesz się obronić - w tej chwili zostałem kopnięty w brzuch. - Jesteś zwykłym cieniasem! - kolejne kopnięcie - Jedyne co potrafisz to beczeć! - i kolejne tym razem w krocze.
Już nawet nie próbowałem powstrzymywać łez. Bez opamiętania wypływały z moich oczów. Dlaczego to tak bardzo boli? Przecież go nienawidzę. Jego słowa nie powinny mnie tak bardzo ranić. Gdyby mama tu była to nic takiego nie miało by miejsca. Gdyby nie to auto, gdyby nie ta pogoda.
Po kilkunastu bardzo długich minutach przestałem odczuwać ból. Nie mogłem powstrzymać opadających powiek, w pewnym momencie pozwoliłem im opaść do końca. Ostatnie co pamiętam to obraz przedstawiający minę Desmonda z chytrym uśmieszkiem. Zemdlałem
Obudziłem się przez przeszywający ból w dolnych partiach ciała, dopiero po chwili zorientowałem co się dzieje. Nie mam na sobie bielizny, mój ojciec przygniatał mnie do podłogi, ciche westchnięcia wydobywały się z jego ust, jego penis znajdował się we mnie. Gwałcił mnie. On mnie gwałcił. Zacząłem się szarpać, wyrywać i krzyczeć. Wtedy sięgnął jedną ręką po moje nadgarstki i ułożył je nad moją głową uniemożliwiając mi tym samy możliwość wydobycia się z jego uścisku, a drugą zakrył moje usta.
- Mam.... nadzieję...... że...... w końcu...... się odpedalisz..... - pomiędzy każdym słowem wypychał swoje biodra w przód.
- Pomocy! Zostaw mnie! Proszę........ – próbowałem krzyczeć ale ręka na moich ustach uniemożliwiała mi nawoływania o pomoc, nie wierzyłem w to co się dzieje. Krzycząc bez skutków zdarłem sobie gardło.
Kiedy poczułem rozlewającą się spermę mojego ojca w moim wnętrzu, zacisnąłem oczy oraz usta aby nie wybuchnąć głośnym szlochem. Po bardzo długiej minucie poczułem jak ze mnie wychodzi.
-Na co czekasz ty nieudaczniku! Zapierdalaj po mop i to posprzątaj bo to twoja wina, zresztą jak i wypadek matki - nadal leżałem na podłodze kiedy wypowiadał te słowa każde było przesiąknięcie kpiną i obrzydzenie do mojej osoby.
Cały czas leżałem na podłodze gdy naciągałem na swoje ciało bokserki. Ignorując przeszywający ból całego ciała wstałem z podłogi i spojrzałem na mojego ojca z wyrzutem.
- Nic Ci nie zrobiłem, jestem jaki jestem i inny już raczej nie będę. Jesteś moim ojcem, a za razem osobą z którą straciłem prawnictwo. - mówiłem ściszonym głosem, ale nadal zawierał on wyrzuty.
-Owszem zrobiłeś! Urodziłeś się! Jadąc do szpital po wypadku miałem nadzieję że to Ty umarłeś! - prychnął - Nigdy nie chciałem mieć dziecka to twoja matka mnie na to namówiła! Zrozum że jesteś problemem! Gemma przynajmniej coś osiągnęła, ale podobnie do ciebie była tylko kłopotem Wszystko co dotkniesz zamieniasz w śmieci! – powiedział od nie chcenia - Nawet uczyć się nie umiesz! – poinformował mnie z wyraźnym słyszalnym wyrzutem.
CZYTASZ
Sweet Creature || LxH
FanfictionLouis to 35-letni biznesman, a Harry to 15-letni delikatny chłopiec który uwielbia ubierać się w spódniczki i sukienki. Pewnej nocy Harry postanawia uciec z domu przez swojego ojca który się nad nim znęca fizycznie jak i psychicznie. Harry nie ma...