Rozdział 3

512 37 14
                                    


Pov. Harry

Jedziemy już jakieś dziesięć minut, w aucie panuje niekomfortowa dla mnie cisza, której nie mam zamiaru przerywać. Boje się, że zaraz zacznę krztusić się cieknącymi łzami po moich policzkach nie staram się ich ukryć, ponieważ jest ich zdecydowanie za dużo po prostu próbuję zachować ciszę. Miałem tam nie wracać. Miałem zacząć od nowa a okazuje się, że z powrotem jadę do mojego prywatnego piekła na Ziemi. Po co mu ja skoro mną się nie interesuje, podobno jestem śmieciem, a je się wyrzuca. Jest wiele rzeczy nad którymi teraz rozmyślam ale są dwie wyróżniające się najbardziej pierwsza to to, że dostanę kolejny wpierdal, druga kiedy w końcu uda mi się dołączyć do mojej mamy? Desmond był wyraźnie wkurwiony, ale co dziwne jeszcze się nie odezwał. Oddychał ciężko, w jego odbiciu w lusterku były widoczne jego pociemniałe ciemno zielone tęczówki. Poczułem gwałtowne zhamowanie tak, że uderzyłem głową w oparcie fotela przede mną, w ten sposób chyba uruchomiłem jakiś przycisk, który powodował wybuch złości mojego ojca.

- Co ty sobie myślałeś do jasnej cholery przychodząc na grób Anne?! – wzdrygnąłem się na krzyk – Jeszcze w takim stroju co by było jakby ktoś cię zobaczył? – tym razem ściszył głos do normalnego tonu ale nadal był przesiąknięty złością. Kidy wypowiadał następne słowa ruszył wzdłuż prostej lekko zakorkowanej ulicy – odpowiedz! Przez ciebie spóźnię się do pracy ty gówniarzu!

Starałem nie zwracać uwagi na jego słowa. Obserwowałem krajobraz zza okna idealnie odzwierciadlający mój nastrój, krople deszczu które spływały po oknie były moimi słonymi łzami płynącymi po moich policzkach, wiatr który pomiatał drzewami był myślami przewijającymi się w mojej głowie.

Musiałem się tak zamyślić aby przestać zwracać uwagę na drogę, ponieważ znajdowaliśmy się na podjeździe do naszego domu. Dopiero teraz zauważyłem, że tata wyszedł z samochodu i obszedł go do około tak że teraz otwierał moje drzwi i ciągnąć mnie za moje brązowe loki wyrzuca z samochodu. Upadłem na podjazd tak że uderzyłem głową o kostkę brukową i już wiedziałem że zrobiłem sobie coś w głowę. Poczułem ogromny ból w kolanie i dopiero po chwili zorientowałem się że Desmond zasadził mi tam porządnego kopniaka.

- Ani waż mi się pokazywać na grobie matki i to szczególnie w tych ciuchach pedale. – wysyczał - Jadę do pracy jak wrócę to dom ma błyszczeć jeśli nie to się policzymy – na odchodne splunął mi prosto w twarz.

Ból w kolanie nie ustępował, a najbardziej martwiło mnie to że nie mogłem wyprostować ani zgiąć nogi, jeśli jest złamana to jest już po mnie. Przez cały ten czas łzy nie odchodzą ode mnie na krok teraz się jeszcze pogorszyło bo zacząłem się nimi krztusić. Spróbowałem się podnieść ale nie dałem rady, dlatego sięgnąłem do tylnej kieszeni moich spodni i wyjąłem telefon wybierając numer di Liama.

Kiedy myślałem już że nie odbierze usłyszałem jego głos – Halo? Harry coś się stało? Czemu nie odpowiadasz/ Ty płakałeś - zasypał mnie tyloma pytaniami naraz że nie wiedziałem na które odpowiedzieć.

- Prz...yjedź, jestem w domu. Pr...oszę – Od razu po wypowiedzianych przeze mnie słowach rozłączyłem się nie dając mu możliwości odpowiedzi. Podczas rozmowy mój głos się załamywał i momentami zastawiałem się czy ja jeszcze potrafię mówić.

Na w pół siedząco doczołgałem się do schodów prowadzących do drzwi wejściowych. Usadowiłem się na nich tak aby odczuwać jak najmniejszy ból ale było to nie możliwe bo w każdej pozycji myślałem że zaraz odpadnie mi noga.

Nie wiem czy zasnąłem, ale usłyszałem głos Li wiec pewnie tak, ponieważ wątpię aby przyjechał w dwie minuty do mojego domu kiedy ten jego jest oddalony o jakieś 45 minut pieszo. – Harry! – Liam chyba zsiadł z roweru i podbiegł do mnie – Co ci się stało?! – syknąłem z bólu kiedy możliwe że przez przypadek nacisnął swoją dłonią na moje prawdo podobnie złamaną nogę, w tym samym momencie zabrał rękę i ponawiał swoje pierwsze pytanie.

- Ja chyba złamałem nogę. Li ona mnie tak bardzo boli, proszę zrób coś – nie zanosiłem się już płaczem dlatego prawie normalnie rozmawiałem.

- Jak to złamałeś nogę!? I tak przy okazji podbiłeś sobie oko i poddusiłeś się? – zapytał a ja nie wiedziałem co odpowiedzieć, nie przemyślałem tego gdy do niego dzwoniłem

- Ja...... no wiesz. Upadłem ze schodów, tak spadłem i tak jakoś wyszło – spojrzał na mnie z politowaniem a ja już nie wytrzymałem – Okej! Powiem ci prawdę ale najpierw zrób coś. – te dwa zdania wypowiadałem na granicy płaczu. Kiedyś zastanawiałem się czy złamanie naprawdę tak bardzo boli, ale jak widać ono nie boli tylko napierdziela.

Oookeeej. Zadzwonię po karetkę – kiedy to usłyszałem od razu chciałem zaprotestować ale Liam zauważając to powiedział – Wyglądam jak doktor żebym naprawił ci nogę? Przecież nie ma innego wyjścia. Spokojnie ja i Niall będziemy cały czas przy tobie – nie czekając na moja odpowiedź wybrał numer na pogotowie ratunkowe – Dzień dobry, nazywam się Liam Payne mój przyjaciel chyba złamał nogę – osoba która odbierała zgłoszenie zapytała chyba o adres – ulica ****** numer 21 – Liam odpowiadał jeszcze na parę pytań dotyczących mojej osoby po czym pożegnał się uprzejmie i odłożył telefon. – Karetka już jedzie, wytrzymasz prawda? Może powinienem zadzwonić po twojego tatę? – słysząc to od razu się ożywiłem

- Nie tylko nie on! Proszę! Ja nie chce do niego! – krzyczałem nie zdając sobie sprawy jak głośno do robię – Wytrzymam – powiedziałem już spokojniej

- Nie wiem co on ci zrobił, ale jestem tu i nie stanie ci się krzywda – przytulił mnie, a ja czując jego umięśnione ramiona wtuliłem się w niego.

W tej pozycji spędziliśmy kolejne 10 minut czekając na karetkę. Liam co chwile klął na nich, że nie potrafią jeździć i przez nich cierpię a po chwili mówił mi jaki dzielny jestem. Karetka przyjechała po kwadransie i przetransportowali mnie do szpitala.

Mijała już 4 godzina odkąd trafiłem do szpitala. Okazało się, że tak jak myślałem mam złamana nogę. Po założeniu gipsu lekarz powiadomił mnie że muszą wezwać mojego oprawnego opiekuna czyli ojca, powiedzieć iż byłem przestraszony to bardzo mało powiedziane ja byłem cholernie przerażony. Przecież on mnie zabije a zanim to się sanie to jeszcze zgwałci. No japierdole czemu ja postanowiłem zadzwonić po Liama, a jak już o nim mowa to siedzi przy moim łóżku od kiedy tylko lekarze na to pozwolili. Próbuje wyciągnąć ze mnie prawdę, ale ja się nie daje. Chociaż chyba zdecydowałem co mu i Nini powiem.


1033 słów

Cześć mamy nadzieje, że rozdział się podobał. Postaramy się publikować około dwa rozdziały tygodniowo ale nic nie objecujemy, ponieważ niedługo zaczyna sie rok szkolny co wiąże się z mniejszą ilością czasu.

Sweet Creature || LxHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz