Rozdział 8

399 29 13
                                    


Pov. Harry

- skarbie co Ci się śniło?

- m-mój ojciec ... - powiedział cichutko ale tak że usłyszałem. Młody przytulił się do mnie jeszcze bardziej I płakał w moja koszulkę.

-Już shhh

Sam nie mogę uwierzyć że mu to powiedziałem, niby to tylko dwa słowa ale on pewnie będzie kazałał mi dokończy mój sen. A ja tak bardzo nie chce, nie chce mu tego mówić bo śniło mi się że mnie gwałcił. Boje się tego, że już więcej mnie nie przytuli, a jego ramiona są jednymi ramionami w których czuje się bezpiecznie. Niby jest Niall i Liam ale to nie to samo.

Na myśl o tym, że Lou będzie się mną brzydził i nigdy więcej mnie nie przytuli popłakałem się, ponownie słone łzy zaczęły moczyć koszulkę Louisa. Siedziałem mu na kolanach przytulając się do jego klatki piersiowej, nie chce puszczać go ale muszę. Jeśli nie chcę aby wszystko co na mnie ciąży przeszło na niego muszę go puścić i iść gdzieś indziej. Jak najdalej od Lou aby przypadkiem mnie nie kusił żebym się do niego przytuli.

On cały czas szepta słówka, które mają mnie uspokoić, ale one mnie bardziej ranią niż pocieszają bo nigdy nie powie tego w sposób jaki ja bym chciał. Nigdy nie zwróci się do mnie „kochanie" jako do swojego chłopaka.

Zacząłem się wyrywać i szarpać Louis próbował mnie przytrzymać i jak na moje nieszczęście udało mu się to. Był silniejszy ode mnie, boże co ja w ogóle mówię ja nie mogę się do niego porównywać

- Harry uspokój się proszę – powiedział to głosem nie znoszącym sprzeciwu, ale nadal była słyszalną w nim troska. – Misiu nie zmuszę cię do opowiedzenia tego snu ale pamiętaj, że zawsze ale to zawsze możesz na mnie liczyć – jego słowa pewnie by mnie ucieszyły gdyby nie ta myśl, nawet jak nie chce tak myśleć to zaczynam to robić z automatu. Nie wiem nawet kiedy przestałem płakać, ale Lou najwidoczniej to ucieszyło bo cień uśmiechu zagościł na jego twarzy. – choć przebierzesz się i idziemy zjeść śniadanko dobrze? – zadał pytanie na, które tylko kiwnąłem głową na znak, że się zgadzam. – To ty się ubierz a ja idę zrobić jedzenie, mogą być naleśniki? – Uśmiechnąłem się na jego ostatnie słowo i chyba wziął to na znak zgody bo wstał, złożył pocałunek na moim czole i wyszedł z pokoju.

Wstałem i podszedłem do lustra i spojrzałem w swoje odbicie. Zobaczyłem siebie w krótki spodenkach i crop topie. Twarz miałem bladą, a oczy przekrwione od płaczu. Normalny człowiek pewnie powiedziałby, że jestem wychudzony ale to nie prawda. Jestem grubą świnią i to tyle. Całe moje ciało jest pokryte bliznami nie wiem czy jest takie miejsce w których ich nie ma. Moja mina w sekundę zmieniła się z obrzydzonej w przerażoną, ponieważ Louis widział blizny, wszystkie. Chce mi się płakać, ponieważ on pewnie sobie teraz myśli, że wszystko wyolbrzymiam i od razu po śniadaniu chce sobie pojechać. Jedna kropla słonej cieczy wydobyła się z pod moich powiek którą szybko otarłem.

Odwróciłem wzrok od lustra aby nie patrzeć na tak obrzydliwą rzecz jaką jestem. Jak najszybciej potrafiłem przebrałem się w szare za duże dresy oraz czarną też za dużą bluzę z kapturem. Prędko przeszedłem do łazienki aby wykonać swoją poranna toaletę. Gdy już ją skończyłem, zszedłem na dół i od razu do moich nozdrzy dotarł przepiękny zapach naleśników. Kiedy ja ostatnio jadłem?

Szaty właśnie kład na wyspie kuchennej dwa talerze, każdy z górą naleśników, do tego kubek z kakałko dla mnie a dla niego chyba kawa i to co stało pomiędzy talerzami to Nutella. Akurat teraz szatyn musiał spojrzeć w kierunki drzwi do kuchni i mnie zauważyć jeśli mam być szczery to wolałbym aby mnie nie spostrzegł, ponieważ wtedy dłużej mógłbym się przyglądać mu jak wykonuje takie proste czynności, ale jednak coś w nich jest kiedy wykonuje je Louis, przy każdym nawet najdrobniejszym ruchu widać jak jego mięśnie się napinają.

- O już jesteś. Siadaj wszystko gotowe Hazza – z uśmiechem na ustach Louis wskazał krzesełko obok tego na którym on siedzi. – No dale nie stój tak bo ci wystygnie – powiedział z rozbawieniem.

Podreptałem do krzesełka oczywiście ledwo co się na nie wdrapując bo jest nie dostosowane do mojego wzrostu. Nie chciałem nic mówić bo wystarczała mi sama jego obecność. Wziąłem się za jedzenie i to co poczułem po włożeniu pierwszego kawałka do ust był dziwne bo na początku to było przepyszne po prostu niebo w gembie a w drugim chciało mi się wymiotować. Postanowiłem zjeść chociaż dwa naleśniki i dopiero później iść do łazienki i je zwymiotować. W smaku były one wyśmienite i nie wątpię w to, że mężczyzna jest bardzo dobrym kucharzem albo chociaż lubi to robić, ale to że długo nie jadłem powoduje odruch wymiotny, a mi się to podoba bo jestem gruby i tłusty jak świnia.

- Smakuje? – Louis zapytał spoglądając na mnie kątem oka, kiwnąłem na znak potwierdzenia.

- Przepysne – powiedziałem to z pełną buzią za co szatyn mnie skarcił i powiedział, że nie mówi się z pełna buzią, grzecznie przeprosiłem już z pustą buzią i się zarumieniłem kiedy Lou dotknął mojej ręki przy sięganiu po mój talerz. – Idę do łazienki, niedługo przyjdę – poinformowałem go aby się nie martwił choć jestem pewien, że i tak tego nie robi.

Pov. Louis

Harry dość długo nie wychodził z łazienki dlatego postanowiłem iść sprawdzić czy na pewno wszystko jest w porządku. Podszedłem d...o drzwi do łazienki i usłyszałem charakterystyczny dla wymiotowania odgłos. Byłem prawie pewny tego, że to nie przez naleśniki, ponieważ nawet mi smakowały i jedyne co mi na myśl przychodzi to to, że zielonooki robi to specjalnie.

Ta myśl jakoś na mnie podziałała i już się nie powstrzymywałem po prostu otworzyłem drzwi od pomieszczenia. Spodziewałem się tego widoku, ale to i tak bardzo bolało.

-Harry – drżącym głosem zwróciłem na siebie uwagę, chłopiec prawdopodobnie był w tak wielkim szoku, że nie wiedział jak się ruszyć bo tego nie zrobił. Klęczał nieruchomo przed toaletą, podszedłem i położyłem swoją dłoń na jego plecach. – Choć tutaj – powiedziałem to ciągnąc go w swoją stronę tak, że upadła na podłogę z głową przytuloną do mojego mostka. – Nie płacz nie jestem zły ani się tobą nie brzydzę, umyjesz ząbki i pogadamy – i ku mojemu zdziwieniu chłopiec nie płakał wstał i umył zęby, ale kiedy miał odchodzić od umywalki zobaczyłem, że on ledwo stoi na nogach dlatego podszedłem do niego i wziąłem go na ręce kierując się do salonu Harry się nie odzywał po prostu oparł głowę na moim ramieniu i ufnie się we mnie wtulił.

Usadziłem go na kanapie i poszedłem jeszcze zrobić nam herbaty wiedziałem jaką Harry lubi, ponieważ widziałem jak robił ją sobie u mnie czarna gorzka z odrobiną mleka sam też tylko taką pije więc mamy podobne gusta. Usiadłem koło niego i podałem mu kubek ale widząc jego trzęsące się ręce odłożyłem go na stolik aby przypadkiem to słoneczko się nie po[parzyło.

- Harry wiem, że pewnie nie chcesz ale musisz mi opowiedzieć chociaż część historii, ponieważ teraz nie wiem jak ci pomóc. Na razie możemy zacząć od tych najprostszych rzeczy, jak spałeś wydrukowałem parę kartek i chciałbym abyś je uzupełnił, tylko musisz być szczery wypełniając je zresztą w rozmowie też chce abyś był prawdomówny. Zgadzasz się?

- Oookej, ale będziesz tu cały czas dopóki nie skoczę uzupełniać i mó....wić? – Na pierwszym i ostatnim słowie głos mu się załamał ale też się ucieszyłem bo chce ze mną współpracować

- Oczywiście słońce – powiedziałem to co miałem na myśli i podałem mu niewielki plik kartek które musi uzupełnić abym się czegoś konkretnego dowiedział. To wszystko powinno mu zająć około dwóch godzin dlatego ja w tym czasie może usiądę do pracy – Proszę skarbie ty to sobie rób, a ja musze odpowiedzieć na kilka e-maili do pracy. Chłopiec posłał mi mały ale szczery uśmiech i zaczął rozwiązywać zadania jakie mu dałem, to wszystko bardzo mnie ucieszyło.



________________________________________________________________________________

1331 słów

Hej, jakby przepraszamy że nie było rozdziału ale obie mamy w szkole urwanie głowy i nie tylko. Brakowało mi weny i czasu ale się w końcu zmobilizowałam do napisania. Nie wiemy kiedy będzie następny rozdział ale miejmy nadzieję, że jak najszybciej <33

💚💙💚💙💚💙

Sweet Creature || LxHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz