Rozdział 6

472 28 12
                                    


Pov. Harry

Od wizyty Louisa minęły sześć dni podczas których nie wychodziłem z domu. Nie wiem jak to się stało ale skończyłem wypłakując koszulkę Louisa, a było to dokładnie tak.......

Od kilku minut beczę w poduszkę słuchając Louisa – Harry nie płacz powiedz co się stało a ja ci wtedy pomogę. Obiecuję. Nie jesteś sam, masz mnie. Jeśli potrzebujesz tego to chodź się przytul i nie musisz nic mówić. – te słowa podziałały na moje ciało. Oplotłem rękoma brzuch mężczyzny a głowę położyłem na klatce piersiowej dalej plącząc jak jakaś cipa, starczy przełożył ramie przez moją głowę i położył ja na mojej talii przyciągając mnie bliżej siebie. Byłem tego świadomy że konsekwencje tego zachowania będą spore on pewnie wszystko wyśpiewa mojemu ojcu jak się poryczałem i przytuliłem do niego , ale w tamtym momencie czułem się w jego ramionach bezpiecznie choć nie powinienem. Próbowałem utrzymać moje powieki otwarte ale nie mogłem. Zasnąłem ze zmęczenia. Nie czułem się tak bezpiecznie od paru lat.

- Co ty odpierdalasz Harry! – właśnie takie zdanie wyrwało mnie z krainy Morfeusza. Zamrugałem parę razy bo nie wiedziałem o co mu tym razem chodzi, ale gdy obraz już mi się wyostrzył uświadomiłem sobie powód przez który zostałem obudzony. Spałem przylepiony do Louisa, było mi bardzo wygodnie ale nie mogłem pozostać dłużej w tej pozycji dlatego odsunąłem się na drugi kraniec kanapy.

Poczułem szarpnięcie moich włosów, zostałem rzucony na podłego, wtedy spojrzałem na Louisa wzrokiem który mówił „idź stąd. Teraz" Nie posłuchał się mnie i nie wyszedł w zamian zrobił coś czego nigdy bym się nie spodziewał – Zostaw go Des. Przecież nic nie zrobił – mój ojciec się nie posłuchał i kopnął mnie w gips. Zabolało jak cholera, kiedy Desmond zamierzał wymierzyć mi już kolejny cios zostało mu to uniemożliwione poprzez uderzenie zadane przez szatyna, przez chwilę udało mi się wyłapać jego spojrzenie te piękne niebieskie tęczówki nie były nimi teraz, w tym momencie były bardziej jak najgłębsza cień oceanu. Mój ojciec zachwiał się do tyłu i upadł na sofę, miał zamknięte oczy więc wywnioskowałem ze zemdlał ale nie byłem tego pewny – Harry chodź musimy jechać do szpitala – dopiero po tym pytaniu przypomniałem sobie o urazie, nie mam pojęcia do czego porównać ten ból. – Harry słońce, pomogę ci wstać – dopiero teraz dotarł do mnie sens jego słów.

-niieer jja nie jadę do szpitala – poinformowałem przez łzy, mężczyzna ukucnął przy mnie. – dopiero co wróciłeem ze szpitalla – Zgarnął mnie w swoje ramiona tym samym uważając na nogę w gipsie która nadal bolała nie miłosiernie.

-Zabiorę cię do siebie na jakiś czas co ty na to? A Desmond musi przemyśleć parę spraw – nie mogę do niego jechać, a co jeśli mnie zgwałci? Albo zrobi coś innego. Nie chciałem tu zostawać ale przecież nie mogłem jechać z obcym facetem. Jest przystojny i może tak właśnie wygląda mój ideał mężczyzny, ale to nie zmienia faktu że nadal jest obcy. – nic ci nie zrobię Harry, a jeśli będziesz chciał wrócić to cię odwiozę.

- Okeej – tyle mu wystarczyło, podniósł mnie w stylu panny młodej i nie powiem ale bardzo mi się to podobało. Mój ojciec nadal nie zwracając na nic uwagi „spał " sobie w najlepsze – musimy chyba wziąć jakieś Ciuchy – przypomniałem szatynowi no chyba zapomniał albo może uważał ze są mi niepotrzebne.

- Dobry pomysł, kieruj do swojego pokoju po jego słowach wskazałem głową na schody, zdziwili mnie to że moje ciało nie sprawiło mu żadnego kłopotu w wejściu na schody bo do lekkich to ja nie należę. Nie odzywałem się na ten temat, ponieważ nie miałem siły by się z nim kłócić nadal czując ból w nodze. Wskazałem palcem na długo korytarz po prawo – tutaj? - skinąłem głową za co w odpowiedzi dostałem szczery uśmiech szatyna. – powiedz kiedy będziemy przy twoim pokoju dobrze słońce? – Skinąłem po raz kolejny głową i ukryłem ją w ramieniu mężczyzny nie chcąc aby zobaczył moje różowe policzki spowodowane przezwiskiem jakim mnie nazwał. Nim się obejrzałem staliśmy na końcu korytarza przy białych drzwiach z tęczową klamką.

Sweet Creature || LxHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz