Rozdział 1

2.6K 83 18
                                    

Moja siostra poślubiła wnuczka senatora, co nasza matka uważała za prawdziwy dar od losu.

Opierałam się plecami o zimną kolumnę i obserwowałam wystawnych gości, którzy przybyli tutaj, aby złożyć mojej siostrze i jej małżonkowi życzenia z okazji prawnego sformalizowania ich związku. Uśmiechnęłam się pod nosem, widząc, jak siostra przyjmuje prezenty od gości i dziękuje im za przybycie.

Wśród tych ludzi Bree była w swoim żywiole. Prowadziła z nimi uprzejme pogawędki, pytała o stan zdrowia bliskich i komplementowała ich ekskluzywne kreacje. Ja w ogóle tutaj nie pasowałam. Na przyjęciu dla śmietanki Sarasoty, które odbywało się wewnątrz dworku, zaproszono głównie rodzinę pana młodego, jego znajomych ze świata polityki i celebrytów. Matka osobiście zadbała o to, aby na liście gości znalazła się znikoma część naszej rodziny, która jej zdaniem niegodna była tego, żeby przebywać na tak uroczystym przyjęciu. Nasza rodzinna i pozostali znajomi Bree i Alexa bawili się w ogrodzie. Stęsknionym wzrokiem spojrzałam w kierunku altany, z której unosił się odgłos żywej muzyki. Zmieszała się ona z drętwym odgłosem skrzypiec, wydobywających się spod małej sceny.

Powstrzymałam głośne westchnienie wydobywające się z mojego gardła. Pragnęłam ściągnąć buty i przebiec przez trawę pokrytą rosą. Poczuć orzeźwienie wywołane chłodem, muskającym moje ramiona i wpaść na salę pełną młodych ludzi, dać porwać się nieznajomemu do tańca i tańczyć boso do utraty tchu, ale było to niemożliwe. Każde działanie, które mogło zaszkodzić dobremu imieniu mojej rodziny, od teraz liczyło się jeszcze bardziej, a wszystko z powodu przysięgi, którą siostra złożyła przed Bogiem. Kilka słów związało ją z Rogersami już na zawsze, a wraz ze statusem społecznym Bree w drabinie hierarchii wzrosła także cała moja rodzina.

­— Wyprostuj się, Riley! ­— usłyszałam nad uchem wołanie matki. Natychmiast wyprostowałam się jak struna, naprężając ramiona.

­— Potwornie się tu nudzę mamo ­— wyburczałam pod nosem. ­— Może mogłabym na chwilę zejść do ogrodu?

Matka popatrzyła na mnie karcącym spojrzeniem.

­— Ależ to wykluczone! Powinnaś wspierać swoją siostrę w tym ważnym dla niej dniu.

­— Przecież cały czas to robię — wyburczałam w odpowiedzi. Jako główna druhna Bree nie spuszczałam jej z oczu nawet na sekundę. Musiałam chodzić z nią do toalety i nosić ze sobą torebkę z całym ekwipunkiem, który mógł przydać się w awaryjnej sytuacji. Nie ważne, czy Bree musiała poprawić makijaż, upiąć niesforne kosmyki wypadające ze starannie zebranego koka. Musiałam być pod ręką na każde jej skinienie.

Odkąd Bree związała się z Alexandrem wszystko zaczęło kręcić się wokół niej i jej związku. Alex spełnił dawne marzenie mojej matki i wprowadził nas do świata śmietanki towarzyskiej. Zanim poznał Bree, wiedliśmy spokojne życie na przedmieściach miasta. Ojciec pracował jako notariusz, a matka prowadziła własną firmę, która zajmowała się organizacją przyjęć weselnych.

Nie byliśmy biedni, ale też nie należeliśmy do opływających w luksusie rodzin i nikomu to nie przeszkadzało, aż pewnego dnia w jednej z kawiarenek Bree oblała kawą wnuczka senatora Rogersa. Alex pokochał Bree od pierwszego wejrzenia i pomimo uprzedzeń rodziny postawił na swoim. Po wielu latach burzliwego związku, do którego wtrącali się jego rodzice, Bree w końcu została zaakceptowana przez panią Rogers i stała się pełnoprawnym członkiem ich rodziny.

Matka pokochała Alexa bardziej, niż on pokochał Bree. Od zawsze pragnęła zajść wysoko i obracać się w gronie wpływowych ludzi, a mój nowy szwagier szybko spełnił jej marzenie, co sprawiło, że stał się on jej ulubionym członkiem naszej rodziny.

W Księżycową NocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz