Rozdział 2

1.3K 51 0
                                    

Musiałam dowiedzieć się, kim był. Nie mogłam jeść, nie mogłam spać, bez przerwy myślałam o jego jasnych szafirowych oczach. Od nocy, podczas której się poznaliśmy, za każdym razem, gdy patrzyłam w rozgwieżdżone niebo, przypominałam sobie naszą rozmowę na balkonie. Po głębszym zastanowieniu stwierdziłam, że chyba rzucił na mnie jakieś zaklęcie, bo bez przerwy myślałam tylko o nim.

Od dawna nikt nie wywołał u mnie tak skrajnych uczuć. Tajemniczość owiana wokół jego osoby była podniecająca i wzniecała adrenalinę, która krążyła w mojej krwi. Należałam do osób, które nie potrafiły siedzieć bezczynnie z założonymi rękami. Postanowiłam działać i dowiedzieć się, kim był i dlaczego uciekł. A pierwszym krokiem, aby poznać jego tożsamość, miało być przeanalizowanie listy gości, którą posiadała moja siostra.

Bree od tygodni planowała idealne wesele z samą śmietanką najznakomitszych person ze świata mediów i polityki. Każdy, kto liczył się w tym mieście, dostał zaproszenie na ich ślub. Nawet ci, których Alexander uważał za swoich wrogów. Była to świetna okazja do tego, aby udowodnić im, że władza w mieście wciąż trzymana była w garści Rogersów.

Gdy przekroczyłam próg rezydencji, w której zamieszkiwała moja siostra, już na wejściu powitała mnie służba. Nie mogłam zrozumieć, jak Bree mogła godzić się na to, żeby ktoś był na każde jej zawołanie. Dorastałyśmy w małym domu, a luksusy, w jakich żył Alexander ciężko było porównać z warunkami, w jakich się wychowałyśmy. Pozwoliłam służącej prowadzić się przez zawiłe korytarze, aż trafiłyśmy do salonu, gdzie przebywała moja siostra.

Mnie i Bree łączyła wyjątkowa więź. Byłyśmy nie tylko siostrami, ale i najlepszymi przyjaciółkami. Starsza siostra starała się otoczyć mnie swoją opieką, od kiedy zaczęłam chodzić do przedszkola. Gdy dziewczyny z mojej klasy śmiały się z mojego wyglądu, spotkała się z nimi i osobiście rozmówiła z każdą z osobna, by na końcu zadzwonić do ich matek. Sześciolatki tak bardzo wystraszyły się mojej starszej siostry, że nigdy więcej nie odważyły się powiedzieć na mnie złego słowa.

Bree jako jedyna z rodziny wspierała mnie w moich dążeniach i rozumiała, że wybrałam własną drogę, niż tą, którą wskazywała mi matka. Kiedy wyprowadziłam się z domu, sądziłam, że nasza więź osłabnie, lecz stało się zupełnie na odwrót. Przez pierwsze tygodnie Bree odwiedzała mnie prawie codziennie. Pomagała mi urządzić się w nowym mieszkaniu i służyła pomocą, gdy przerastały mnie sprawy, o których wcześniej nie miałam pojęcia.

Gdy siostra spotkała Alexandra, wszystko uległo zmianie. Zakochana Bree dała mi trochę wolności, co z początku przypadło mi do gustu, lecz po czasie zatęskniłam za jej troską i codziennymi odwiedzinami. Starałam się jednak zrozumieć, że nie mogłam mieć jej na wyłączność. Pomimo tego, że oddaliłyśmy się od siebie, siostra wciąż pozostawała moim najwierniejszym zwierzchnikiem sekretów.

Bree rzuciła się w moje ramiona na przywitanie.

— Och, Riley! Dobrze, że jesteś.

Jej stalowy uścisk zmiażdżył mi rękę, która utknęła pomiędzy naszymi ciałami. Z trudem udało mi się wydostać z tej pułapki.

— Ciebie też miło widzieć.

— Sally? — Bree zwróciła się w stronę pokojówki, która przyprowadziła mnie do salonu.

— Tak pani Rogers?

— Przynieś nam, proszę trochę zielonej herbaty. — Uśmiechnęła się do niej promiennie. — I nie zapomnij o ciasteczkach.

Pokojówka kiwnęła głową.

— Dobrze pani Rogers.

Potem Bree obróciła się w stronę mężczyzny, który przebywał z nią w salonie, zanim się w nim pojawiłam. On również należał do służby, bo nosił bordową kamizelkę, ozdobioną czarną muszką przy ostatnim z zapiętych guzików.

W Księżycową NocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz