Rozdział 3

1.1K 47 4
                                    

Za radą Bree skupiłam się na tym, co wychodziło mi najlepiej. W pełni oddałam się wirowi pracy. Chciałam dotrzymać złożonej obietnicy i zrobić wszystko, aby szwagier wygrał wybory i zasiadł na stołku burmistrza. Sarasota potrzebowała kogoś, kto godnie mógł reprezentować sprawy naszego miasta bez czerpania z tego korzyści finansowych. Miasto żyło od plotek i każdy zastanawiał się, który z kandydatów zostanie nowym burmistrzem.

Siedziałam za biurkiem i wprowadzałam ostatnie zmiany w projekcie, który przygotowałam dla Alexa. Podkreśliłam dwa razy ostateczny wynik i narysowałam przy nim wykrzyknik tak, aby mężczyzna na pewno go nie pominął.

Alex nie miał zbyt dużej konkurencji. Jego jedynym rywalem był Wilder, o którym w tym biurze chodziły legendy. Do tej pory niewiele interesowałam się jego osobą, ale to był mój błąd. Musiałam poznać przeciwnika, żeby zadać mu cios i zdeklasować w walce o nasze miasto.

Biurko uginało się pod naporem segregatorów w każdym kolorze tęczy. Segregowałam kartki, odnajdując te właściwe w tym bałaganie i układając je w odpowiedniej kolejności. Omiotłam spojrzeniem biurko mojej koleżanki, które zadziwiało mnie swoją czystością. Tessa nie potrafiła pracować, gdy jeden z jej kolorowych mazaków nie leżał na swoim miejscu. Moje biurko w porównaniu z jej miejscem pracy przypominało prawdziwy pożar w burdelu. W tym chaosie pracowało mi się o wiele lepiej, niż wtedy, gdy biurko lśniło czystością. Potrafiłam odnaleźć te papiery, których potrzebowałam, a gdy panował tu porządek, jakoś nigdy nie wiedziałam, gdzie co leży. Taki stan rzeczy nie podobał się mojej przełożonej, która za każdym razem powtarzała, żebym uporządkowała ten pierdolnik.

Podłożyłam kartki pod zszywacz i za sprawą jednego kliknięcia złączyłam cały plik. Dźwięk windy, zatrzymującej się na piętrze przykuł moją uwagę. Blaszane drzwi rozsunęły się, a z pudła wypadły dwie osoby, Alex i jego asystentka Tiffany. Kobieta próbowała dorównać mu kroku i zawzięcie notowała jego polecenia w notatniku.

— Tiffany, przełóż to spotkanie na pierwszą. Lunch zjem poza biurem.

— A spotkanie z wicedyrektorem banku? — zapytała blondynka, nie odrywając długopisu od kartki. — Też powinnam je przełożyć?

— Nie. Pojawię się tam.

Podniosłam się z obrotowego krzesła, które odbiło się od szklanej szyby i ruszyłam im na przywitanie.

— Alexandrze!

Alex spojrzał na mnie karcącym wzrokiem.

— Riley, co ja ci mówiłem o spoufalaniu się w miejscu pracy. — Oddał w ręce asystentki jakieś dokumenty.

— I tak wszyscy wiedzą, że jesteś moim szwagrem — odparłam. — Możesz na chwilę spojrzeć na raport, który przygotowałam? — Podsunęłam plik kartek, aż pod jego nos. — Myślę, że powinniśmy uciąć budżet przeznaczony na spot telewizyjny i przeznaczyć te pieniądze na sierociniec świętej Teresy. Byłam tam i te dzieci naprawdę potrzebują pomocy, a twój spot na tym nie ucierpi. Wystarczy, że ograniczymy ilość ekipy telewizyjnej.

— Chcesz pogorszyć jakość naszego najskuteczniejszego źródła dotarcia do wyborców? — wtrąciła się blondynka.

Tiffany mnie nienawidziła. Uważała mnie za swoje zagrożenie, bo wychodziłam z inicjatywą nowych pomysłów, aby udoskonalić kampanię wyborczą. Była główną asystentką Alexa, a ja wraz z Tess byłyśmy jej pomocnicami. Okularnica nienawidziła mnie również za to, że dostałam tę fuchę po znajomości i drażnił ją fakt, że wcale się z tym nie kryłam.

Do końca swoich dni miałam dziękować Bree za to, że załatwiła mi tę posadę. Rola pomocnicy asystentki szefa nie była taka zła, gdyby nie złośliwa blondynka, która dokładała mi mnóstwa dodatkowej pracy, a przez to nie mogłam znaleźć czasu, żeby zastanowić się nad zmianami, jakie należało zastosować w kampanii.

W Księżycową NocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz