Rozdział 6

981 46 0
                                    

Weszłam do restauracji znajdującej się na ostatnim piętrze pięciogwiazdkowego hotelu. Właśnie to miejsce Wilder wybrał na nasze spotkanie. Przemierzałam stoliki, kierując się za kelnerką, która prowadziła mnie do miejsca, znajdującego się w samym rogu restauracji.

Usiadłam na krześle i czekałam, aż Wilder raczy zaszczycić mnie swoją obecnością. Za każdym razem, gdy obracałam głowę w prawo, moje spojrzenie omiatało wzrokiem panoramę pogrążonego w mroku miasta. Miganie ulicznych świateł, żółty błysk, jaki dawały przydrożne latarnie, ogromne neony, uwodzące mieszkańców swoim kolorowym blaskiem, to wszystko tworzyło magiczną atmosferę, a przyglądając się temu z czterdziestego piętra wieżowca, musiałam przyznać, że Wilder wybrał idealne miejsce na spotkanie.

To był istny cud, że zgodził się ze mną spotkać. Wydzwaniałam do jego asystentki przez cały dzień i nie dawałam jej spokoju, dopóki nie oznajmiła mi, że Wilder przemyślał moją propozycję i zgodził się ze mną spotkać. Światełko nadziei, które pojawiło się w tym zawiłym tunelu, miało zaprowadzić mnie na sam szczyt, lecz aby Alexander wygrał wybory, musiałam namówić jego konkurenta do udziału w debacie.

W myślach jak mantrę powtarzałam powody, które wypisałam z Tessą na białej tablicy. Każdy argument żeby przekonać Wildera był dobry. Przekupstwo, oszustwo czy dobroć. Nie miało to żadnego znaczenia, jaką metodę zastosuję. Liczyło się tylko to, aby Wilder zgodził się wziąć udział w tej farsie.

— Pani Evans. — Jego głęboki głos wyrwał mnie z zamyślenia. Odwróciłam się w jego stronę i uścisnęłam wyciągniętą dłoń.

— Dzień dobry panie Wilder.

— Czym sobie zasłużyłem na to spotkanie? — zapytał, zajmując miejsce naprzeciwko mnie. — Czy zdecydowała się pani przyjąć moją propozycję?

— Propozycję? — Przypomniałam sobie o jego durnym pomyśle przekabacenia mnie na swoją stronę. Daleka byłam od tego, aby porzucić swoją dotychczasową pracę. — Ach nie. Nie chodzi o to...

— A więc czym zawdzięczam pani obecność podczas mojej jedynej wolnej chwili w ciągu dnia? — Popatrzył na tarczę złotego rolexa. — Jedno muszę pani przyznać. Już dawno nie spotkałem tak zawziętej osoby, która zadałaby sobie tyle trudu, żeby się ze mną spotkać. To mi pochlebia.

Zawstydzona spuściłam wzrok na talerz z serwetką. Czułam, jak policzki zaczynają mnie niesamowicie piec, a Wilder w milczeniu rozkoszował się tym, że udało mu się zadziałać na mnie w taki sposób. Na szczęście przerwała nam kelnerka, która podeszła, aby odebrać zamówienie.

Grzecznie przyjęłam kartę od dziewczyny w bordowym uniformie. Gdy otworzyłam małą książeczkę na pierwszej stronie i ujrzałam ceny napoi, zrobiło mi się słabo. Nie zarabiałam tyle przez cały dzień, a skoro nie mogłam pozwolić sobie nawet na drinka, aż strach pomyśleć, jak kolosalne ceny znajdowały się na kolejnych stronach.

— Poproszę wodę. — Uśmiechnęłam się blado w stronę kelnerki i oddałam jej menu.

— Weźmiemy butelkę szampana.

Dziewczyna zanotowała coś w swoim notesiku.

— Którego?

— Najdroższego — odpowiedział, wciskając w jej rękę złożoną kartę.

Kelnerka powróciła po chwili i poczęstowała nas alkoholem. Gdy odeszła Wilder chwycił trzon kieliszka. Zakręcił w powietrzu szklanym naczyniem, by na koniec zmoczyć swoje usta w bąbelkowym alkoholu.

— Tym razem to ja mam dla pana pewną propozycję — odezwałam się, przykuwając jego uwagę. — Debatę w lokalnej telewizji. Będzie pan mógł stanąć naprzeciw Alexandra i zmierzyć się z nim w uczciwym pojedynku.

W Księżycową NocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz