Rozdział 9

935 42 9
                                    

Drugą randką stresowałam się bardziej niż pierwszą. Cały poranek zastanawiałam się, czym zaskoczy mnie Wilder. Po tym, jak zabrał mnie na grę miejską, niczego nie mogłam być pewna. Ten człowiek był bardziej nieprzewidywalny niż pojawiająca się na horyzoncie burza. Raz widziałam go wyluzowanego z rozłożonymi rękami, zanurzonym w piasku, a innym jako poważnego biznesmena, przemawiającego do rzeszy reporterów.

Jedno musiałam mu przyznać. Wilder okazał się dość pomysłowy, zabierając mnie na wyprawę po mieście, bo najbardziej w całej Sarasocie kochałam właśnie ją. Kochałam nasze miasto i jego mieszkańców.

Gdy wyszłam z łazienki zawinięta w mięciutki szlafrok, rozległ się odgłos dzwonka do drzwi. Z przerażeniem spojrzałam na zegarek, który wskazywał na to, że byłam spóźniona. Otworzyłam drzwi na oścież, zapraszając gościa do środka.

— Przepraszam, ale jestem trochę opóźniona. Spotkanie w firmie się przedłużyło i nie zdążyłam na czas — wytłumaczyłam, wycierając przemoknięte włosy w ręcznik.

Wilder wkroczył do środka, omiatając salon spojrzeniem. Zmierzył mnie wzrokiem i bezczelnie się do mnie uśmiechnął. Spuściłam głowę i dotarło do mnie, że to mój niecodzienny strój wzbudził w nim takie rozbawienie. Złapałam za poły szlafroka i mocniej się nim objęłam.

— Nic nie szkodzi. Mogę zaczekać — odparł, jakby moje spóźnienie wcale go nie zirytowało. Sęk w tym, że nie znosiłam, gdy ktoś się spóźniał, więc czułam frustracje na samą myśl, że z mojej winy Wilder samotnie utkwi w moim mieszkaniu.

— Wejdź i czuj się jak u siebie — oznajmiłam, czmychając do pokoju.

Musiałam jak najszybciej doprowadzić się do porządku. Nie mogłam ryzykować, że Wilder poda moje mieszkanie swojej wnikliwej ocenie i stwierdzi, że jak na asystentkę Alexa mieszkam w słabych warunkach. Mieszkanie było małe, ale przytulne, czyste, lecz niektóre meble przeżyły już swoje lata świetności i nadawały się do wyrzucenia. Cytrynowa farba na ścianie wołała o pomstę do nieba, lecz nie miałam nawet chwili, żeby zająć się remontem, na który brakowało mi pieniędzy.

Podeszłam do komody, która zatrzeszczała, gdy chwyciłam za drewnianą rączkę i spośród tony skarpetek wydarłam czarne rajtuzy. Usiadłam na łóżku i zaczęłam wsuwać je na stopy. Gdy udało mi się okiełznać przeźroczystą tkaninę, stanęłam na wyprostowanych nogach i podciągnęłam materiał, skacząc w górę. I wtedy materiał rozerwał się nad kolanem, ukazując nagą skórę.

— Cholera Riley, dlaczego to zawsze przydarza się tobie — zaklęłam, zdzierając z siebie rajtuzy. Rzuciłam je w kąt i podeszłam do szafy. Przesuwałam wieszakami, szukając odpowiedniej kreacji na dzisiejszy wieczór. Zapach odświeżacza do powietrza, który wciąż unosił się w szafie, przyjemnie połaskotał moje nozdrza. Wilder jak zwykle mógł pochwalić się nienagannym wyglądem, więc nie chciałam od niego odstawać. Złapałam za czarną spódnicę z lekkim rozporkiem i rzuciłam ją na łóżko.

W mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka. Zamarłam, ściskając w rękach jeden z wieszaków. Nie zapraszałam żadnych gości, więc uznałam, że musiała być to poczta.

— Możesz otworzyć? To pewnie kurier — zawołałam.

Wilder odpowiedział mi krótkim pomrukiem, więc skupiłam się na dobieraniu dodatków do kreacji, którą miałam zamiar założyć. Wsunęłam spódnicę na biodra, a przez głowę przełożyłam koszulkę, uważając, żeby nie zabrudzić jej kremem. Słyszałam skrzypnięcie drzwi i stłumione głosy, ale zbytnio się nimi nie przejęłam. Zbyt pochłonęłam się tym, żeby zrobić na Wilderze jak najlepsze wrażenie.

Zadowolona obejrzałam się przez ramię i spojrzałam na szklane odbicie w lustrze. Sięgnęłam po tusz do rzęs. Szczoteczka chrzęstnęła, gdy wsunęłam i wysunęłam ją z opakowania. Podeszłam do szklanej tafii i przyglądając się swojemu odbiciu, zaczęłam dokładnie przeczesywać wachlarz rzęs.

W Księżycową NocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz