▪︎ Rozdział 16 ‐ Kłamstwa i kłamstewka ▪︎

123 10 1
                                    

— Wrzucaj to w końcu — syknęła Dorothy, zniecierpliwiona tak długim czekaniem. — Przysięgam, gdybym miała skończone siedemnaście lat, zrobiłabym to za ciebie.

Ralph spojrzał na nią wymownie, po czym przekroczył linię wieku i ostrożnie wrzucił karteczkę ze swoim imieniem do Czary Ognia.

To dzisiaj był ten dzień, w którym uczniowie, którzy ukończyli siedemnaście lat, mogli zgłaszać się do Turnieju Magicznego. Ślizgon postanowił zrobić to z samego rana, koniecznie chcąc, by była przy tym Dorothy.

— Dlaczego nie zabrałeś ze sobą Jocelyne? — zapytała, kiedy już wyszli z zamku na błonia, tylko po to, aby Ralph mógł na moment odsapnąć od myślenia o Turnieju. — Pokłóciliście się?

— Nie — odparł niemal od razu. — Od kilku dni, może nawet i dłużej, dziwnie się zachowuje. Mam wrażenie, że coś ukrywa, ale wcale mnie to nie dziwi. Odkąd ją znam, to zawsze miała wiele sekretów.

Dorothy zamyśliła się na moment. Ślizgoni byli dla niej czasem niezrozumiali. Dlaczego mieli tajemnice nawet przed swoimi przyjaciółmi?

I w tym momencie zdała sobie sprawę, że była właśnie jak Ślizgon. Zakłamana z mnóstwem tajemnic. W końcu do dzisiaj nawet nie wspomniała Ralphowi, chociaż cząstki prawdy, tego co przed nim ukrywała. A był jej najlepszym przyjacielem.

— Dobra rzecz jest taka, że pogodziła się z Michaelem i zaakceptowała fakt, że kocha się w Patricii — dodał Ralph, wyrywając ją z zamyślenia. — Teraz ją jakoś toleruje. I plus dla nas jest taki, że teraz przynajmniej nie przeszkadza nam przy każdej rozmowie i mamy czas dla siebie. —Uśmiechnął się szeroko w stronę Dorothy, co ona ledwo zdołała odwzajemnić.

Podczas powrotu do zamku miała ogromne wyrzuty sumienia. Nienawidziła kłamać, a szczególnie komuś kogo tak bardzo uwielbiała. Z wzrokiem wpatrzonym w podłogę, błądziła korytarzem, aż natknęła się na Cedrica, wyraźnie zakłopotanego jej stanem.

— Dorothy, wszystko w porządku? — zapytał troskliwie, lecz spotkał się z nagłym wyrzutem agresji ze strony dziewczyny.

— Nie, nic nie jest w porządku — krzyknęła, nerwowo gestykulując rękami. — Wszystkich wkoło okłamuję. Ralpha, Claris... Wszystkich.

Diggory przyglądał się jej ze zdumieniem.

— I to wszystko to jest twoja wina, bo zachciałeś się przyjaźnić — dodała. — Gdyby nie ty, ten rok byłby jak każdy inny. Dalej byśmy się nienawidzili, dalej byśmy się unikali, dalej słuchałabym narzekań Claris, jak bardzo ją denerwuje nasza nienawiść, ale nie miałabym przy tym wyrzutów sumienia, że kłamię. Wszystko byłoby normalne, ale ty wszedłeś z butami w moją normalność.

Mimo takich wyrzutów Cedric nie zamierzał się kłócić. Jedynie stał i patrzył spokojnie, aż Dorothy się uspokoi.

— Wszystko było super, zanim spotkaliśmy się na tych głupich Mistrzostwach. AH! Tak bardzo żałuję, każdego dnia, że zgodziłam się na tą głupią przyjaźń.

Zabolało go to, nie mógł tego nie przyznać, ale nie zamierzał jej tego wypominać. Nie teraz, i nigdy w życiu.

— I! — krzyknęła Dorothy — jestem wściekła, bo mimo tego, że chcę wrócić do normalności, to cieszę się, że w końcu się pogodziliśmy. — Złapała się za głowę i opadła na najbliżej ławce, jaka znajdowała się na tym korytarzu.

Cedric usiadł obok niej, nadal spokojnie się jej przyglądając.

— Zgadzam się — wymamrotała ledwie słyszalnie.

— Słucham? — Puchon nie do końca zrozumiał.

— Zgadzam się na twoje ultimatum. Mam dość kłamstw. Musimy w końcu wszystkim pokazać, że się przyjaźnimy.

I to było to, czego chłopak oczekiwał od początku tej rozmowy.

Wieczorem miało odbyć się wybieranie reprezentantów. Uczniowie zebrali się w Wielkiej Sali, gdzie na samym przodzie stała ogromna Czara Ognia. Pomieszczenie było przygaszone, a jedynym źródłem światła była Czara, która oddawała do pomieszczenia poświatę różnych odcieni niebieskiego. Dorothy była pewna, że nie tylko ona czuła lekki dreszczyk emocji. Większość uczniów oczekiwała wyłonienia swoich faworytów, a ci co się zgłosili, pragnęli zostać wybrani.

Merlinie — pomyślała, przez moment, patrząc na to całe zbiorowisko. Co jeśli zgłoszenie Ralpha nie było dobrym pomysłem. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że Turniej był niebezpieczny. Co jeśli, coś mu się stanie? Co jeśli zginie? Milion myśli przechodziło jej przez głowę, a uratował ją od tego dopiero Cedric, który wyraźnie widząc jej zestresowanie, położył dłoń na jej ramieniu i delikatnie się uśmiechnął.

Puchonka westchnęła. Właśnie takiego uspokojenia wtenczas potrzebowała.

— Czara Ognia jest już prawie gotowa — zabrzmiał głos Dumbledore'a. — Jeszcze chwila i podejmie decyzję. Kiedy ogłoszone zostaną imiona reprezentantów proszę, by tutaj podeszli, a następnie pomaszerowali wzdłuż stołu nauczycielskiego i przeszli do komnaty.

Płomienie nagle poczerwieniały a z Czary wyleciał nadpalony kawałek pergaminu. Dorothy nabrała powietrza i nie wypuszczała go przez chwilę. Czara Ognia dokonała wyboru.

— Reprezentantem Durmstrangu będzie... — przeczytał Dumbledore, na tyle głośno, by wszyscy go usłyszeli. — Viktor Krum!

Rozległy się oklaski. Cedric siedzący koło Dorothy obserwował, gdzie zmierza Krum ze skupieniem w oczach. W międzyczasie wrzawa powoli ucichła. Wszyscy znów wpatrywali się w Czarę, która po minucie ponownie buchnęła czerwienią.

— Reprezentantką Beauxbatons jest Fleur Delacour! — oznajmił Dumbledore.

Dziewczyna również znikła za drzwiami, powodując kolejne uciszenie się sali. Został jedynie reprezentant Hogwartu, a to powodowało szybkie bicie serca Dorothy. Z jednej strony chciała, aby to był Ralph, z drugiej strony za bardzo się bała. 

Czerwone promienie znów wystrzeliły, wyleciał z nich trzeci nadpalony pergamin, a Dumbledore uchwycił go w powietrzu, wpatrując się w niego uważnie.

— Reprezentantem Hogwartu — Dorothy złapała ramię Diggory'ego, ściskając je lekko. — Jest Cedric Diggory!

W tej chwili osłupiała. Jej dłoń opadła na stół, a głowa nie potrafiła przetrawić tego, co właśnie usłyszała. Jak to możliwie? Przecież Cedric się nie zgłaszał. Powtarzała sobie ciągle w głowie. Nie mogła w to uwierzyć. Dopiero, gdy chłopak odszedł od stołu, i tak jak poprzedni reprezentanci zmierzył w kierunku stołu nauczycielskiego, dotarło do niej, że się nie przesłyszała.

Ryk był ogromny. Wszyscy wiwatowali, nawet ci, którzy za Cedrikiem nie przepadali. Wszyscy, prócz Dorothy, która o niczym nie wiedziała. Nikt nie powiedział jej, że Diggory startuje, nawet on sam. Nie wiedziała, czy była bardziej wściekła, rozczarowana, czy najprościej w świecie smutna, ale była pewna, że musiała porozmawiać z chłopakiem.

— Diggory! — wrzeszczał na całe gardło Anthony. — Diggory! Diggory!

Wiwaty były najgłośniejsze ze wszystkich trzech, jakie się tego wieczoru odbyły na tej sali, aż... Zapadła głucha cisza, gdy Czara Ognia wyrzuciła z siebie kolejny skrawek pergaminu. Dumbledore przechwycił go, a czytając wytrzeszczył oczy. Czyżby Czara się pomyliła i to nie Cedric powinien zostać wybrany?

Takie nadzieje pokładała Dorothy. Prawdopodobnie jako jedyna.

— Harry Potter.

Wszyscy zamarli. Wszyscy zaskoczeni tym, że Potter się dostał. Prócz Dorothy, która jedyne, o czym myślała to o Cedricu i, o tym, dlaczego ją okłamał.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 19 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Przy zachodzie słońca ~ Cedric DiggoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz