▪︎ Rozdział 3 ‐ Dawno temu i nieprawda ▪︎

309 20 6
                                    

Podekscytowanie, które Puchonka mocno odczuwała, nie znikało, aż do rozpoczęcia meczu, a uczucie to nasilał fakt, że zajmowała miejsca w loży honorowej. Jak się okazało, było to niespodzianką od jej ojca, więc kiedy podarowywał je bilety, nie mogła przestać się uśmiechać. Samo to, że była na Mistrzostwach było według niej niesamowite, a teraz, gdy mogła wszystko zobaczyć z najlepszych miejsc, wydawało jej się to nierealne.

Wspinając się na górę, po purpurowym dywanie, czuła się, jakby należała do całej tej arystokracji, co bardzo podniosło jej pewność siebie. Wlekąc się za tłumem, myślała tylko, o tym, jak siedzi w purpurowo-złotym fotelu, oglądając z najlepszego miejsca zdarzenie, na które czekał niemal cały świat czarodziejów.

A Dorothy widziała to na żywo, nie w najnowszym wydaniu proroka codziennego.

Zajęła miejsce w wymarzonym, nieziemsko wygodnym fotelu, rozglądając się za siebie. Czekała na swojego ojca, który wkrótce miał do niej dołączyć. Szybko zauważyła, że niedaleko niej siedzieli bliźniacy Weasley, a u ich boku nie mogła, oczywiście, zabraknąć Harry'ego Pottera, który robił za większą atrakcję wśród czarodziejów. Spory kawałek od nich zobaczyła rodzinę Malfoyów, których w przeciwieństwie do rudzielców, nie darzyła sympatią. Gdzieś w tłumie rozpoznała Olivera Wood, którego głównie znała dzięki meczom w Qudditchu, a u jego boku stała, jego dziewczyna, którą Dorothy rozpoznała po specyficznym odcieniu czarnych włosów.

Sama nie mogła uwierzyć, że znała tu tak dużo osób, nawet jeśli mogła się spodziewać, że spotka tu połowę Hogwartu.

— Dorothy! — Usłyszała za swoimi plecami, czyjeś wołanie, a kiedy się odwróciła i ujrzała uśmiechającego się Cedrica, zastanawiała się, czy zostać w miejscu, czy może przeskoczyć przez barierki. — Tutaj jesteś — dodał, zdyszany, gdy stał koło niej.

Dziewczyna spojrzała na niego ze zmarszczonymi brwiami, starając się ukryć swoje niezadowolenie. Nie miała pojęcia, co tam robił i dlaczego podszedł akurat do niej, ale miała nadzieję, że zaraz zniknie, a ona będzie mogła nacieszyć się cudownym widokiem na boisko.

Jakie było jej zdziwienie, kiedy chłopak zajął miejsce jej ojca.

— Przepraszam, ale co ty robisz? — spytała go, tym razem nie ukrywając oburzenia.

— Twój ojciec ci nie mówił? — spojrzał na nią zszokowany, bo był pewien, że ta, o wszystkim wiedziała. — Powiedział mi, żebym zajął jego miejsce koło ciebie — wyjaśnił, pokazując jej bilet, który wcześniej należał do Pana Foxdorta. — Nasi ojcowie uznali, że lepiej będziemy się bawić razem, niż osobno.

Teraz już na pewno miała ochotę wyskoczyć przez barierki.

— Och, czyli cały mecz siedzimy razem? — spytała dla pewności, takim tonem, że Cedric od razu zwątpił, żeby pomysł ich rodziców był odpowiedni.

— No tak... — podrapał się po karku, czując napiętą atmosferę między nimi. — Jeśli jednak wolisz, to pójdę ich poszukać...

— Daj spokój — przerwała mu. — Zanim ich znajdziesz... Poza tym może się jakoś dogadamy — uznała, samej nie wierząc, że to powiedziała. Nie było rozmowy, w której dogadywałaby się z Diggorym, więc nie mogła oczekiwać, że teraz, by się to zmieniło. — I tak myślałam, że spędzę ten wieczór z Claris i Ralphem, ale pech chciał, że mają miejsca po drugiej stronie trybun.

— O, to Clarissa też tu jest? — zapytał, nagle się rozpromieniając. — Nie mówiła mi, że tu będzie. Szkoda, bo chciałbym się z nią zobaczyć.

Dorothy zdołała się jedynie na słaby uśmiech w jego stronę. Była zazdrosna, że Claris przyjaźniła się również z Cedrikiem. Miała dziwne wrażenie, że dogadywała się z nim lepiej niż z nią, a to ją okropnie irytowało. Myśl, że Puchon mógł o niej wiedzieć wszystko, co Clarissa mu naopowiadała, wprawiało ją w nieprzyjemne dreszcze. Musiała mieć cichą nadzieję, że jej przyjaciółka, potrafiła dochowywać tajemnicy.

Przy zachodzie słońca ~ Cedric DiggoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz