Rozdział 43

579 39 4
                                    

Dawno mnie nie było, ale są wakacje, a ja musiałam pozałatwiać sprawy związane ze szkołą średnią. Ponadto chciałam spędzić trochę czasu z rodziną i przyjaciółmi. Teraz wracam do dodawania rozdziałów regularnie.




Dwa dni po ognisku byliśmy już w Los Angeles. Było mi niesamowicie trudno rozstać się z przyjaciółmi, ale wiedziałam, że za nieco ponad dwa tygodnie ponownie się spotkamy na naszym koncercie. Dałam im bilety na ten w Hayes, bo nie wyobrażałam sobie, by mogło ich przy mnie zabraknąć w tak ważnym dla mnie dniu. W końcu to pierwszy koncert mojej pierwszej trasy.

Pierwszego września mieliśmy mieć pierwszy wywiad, a drugiego września zaczynałam nowy rok szkolny. Przedtem jednak były urodziny Liama. Chłopak nie chciał ogromnej imprezy, więc dzisiaj mieliśmy się spotkać z Paulem, aby dogadać to oraz kilka szczegółów związanych z trasą i wywiadami.

Wstałam chwilę przed dziesiątą. Nie odczuwałam zmiany strefy czasowej i miałam nadzieję, że w trasie nie będę miała takiego problemu. Przebrałam się w zwykłe szare dresowe spodnie i biały sportowy stanik. Włosy związałam w koka i zeszłam na dół. W salonie był Harry i Liam, którzy bawili się z Simbą.

Nawiasem mówiąc bardzo stęskniłam się za tym zwierzakiem. Nie widziałam go nieco ponad tydzień, a wydawało mi się, że był trzy razy większy niż przed naszym wyjazdem. Simba był u mnie niespełna dwa miesiące, ale w tym czasie bardzo urósł. Jego sierść stała się znacznie miększa i dłuższa, a sam pies był bardziej żywszy i już nie miał takiego problemu z słuchaniem kogoś oprócz mnie oraz Harrego.

Poszłam do kuchni i nalałam sobie soku pomarańczowego do szklanki. Stwierdziłam, że dzisiaj trochę potańczę i porozciągam się. Szczerze nie pamiętałam kiedy ostatnio udało mi się zrobić pełny szpagat, więc moim wyzwaniem było rozciągnięcie się na tyle, aby go zrobić. Wlałam świeżą wodę do miski Simby, a pies od razu podbiegł do niej i zaczął pić.

Pobawiłam się chwilę ze zwierzakiem i biorąc butelkę wody poszłam na górę. Wchodząc do pokoju zamknęłam za sobą drzwi i włączyłam muzykę. Zrobiłam szybką, ale dokładną rozgrzewkę i zaczęłam się rozciągać. W końcu zaczęłam całkowicie dotykać ziemi, więc byłam zadowolona. W głowie miałam milion pomysłów na nowy układ, więc wybrałam odpowiednią piosenkę i zaczęłam wykonywać ruchy w rytm melodii.

Nie wiązałam przyszłości z tańcem, ale zbyt bardzo lubiłam to, aby przestać. Napiłam się wody z butelki i puściłam swoją piosenkę. Miałam pomysł na choreografie do niej, więc nie tracąc więcej czasu zaczęłam ponownie tańczyć. Chciałam, aby wszystko wychodziło perfekcyjnie, więc dawałam z siebie sto procent. Nie zauważyłam nawet jak ktoś wszedł do pokoju i dopiero, gdy zaczął klaskać to spojrzałam w stronę drzwi.

- Sama to wymyśliłaś? – spytał, a ja potwierdziłam – to jest świetne, powinnaś porozmawiać z Paulem, żeby na twoim występie tancerze zatańczyli ten układ.

- Zee, od tego jest choreograf – pokręciłam głową – ja się nie znam na tym tak jak oni.

- Sam więc z nim porozmawiam – uśmiechnął się i rzucił na moje łóżko

- Nie za wygodnie ci? – zapytałam wycierając ręcznikiem kark

- Nie, jest idealnie – mulat przymknął oczy – czy ty kiedykolwiek miałaś tu bałagan?

- Gdy się pakowaliśmy na wakacje – usiadłam na brzegu łóżka – co cię do mnie sprowadza?

- Chciałem spędzić z tobą czas – chłopak popatrzył na mnie – poza tym za nieco ponad godzinę będziemy jechać do Paula, więc zacznij się zbierać.

That's my brother H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz