Rozdział 5 "CO KUR-"

338 5 3
                                    

Minęło 7 dni. 7 jebanych dni, od kiedy tak mniej więcej przeprowadziłam się do Nadii. 7 dni od uprawiania pierwszego...słyszę szczek bąbla. Już się tak na stałe przeprowadziłam do Nadii i wzięłam bąbla. W niedzielę nic się nie działo. Kompletnie nic ciekawego. W poniedziałek cała klasa była szokowana, bo dyrektor siedział do piątku. Od poniedziałku do piątku robiliśmy to samo. 1- Szkoła, 2- prace domowe, 3- siedzenie na balkonie i patrzenie w gwiazdy, 4- Ogarnianie zwierząt wieczorem, 5- Sen. I tak wyglądał nasz dzień przez 5 dni. Ale że dziś sobota. To może coś innego będzie się działo. Trochę lepiej poznałam rodzinę Nadii i to wyszło na plus. Bo mamy wiele wspólnego. Ciągle czekam na Nadię, aż wyjdzie z toalety.

- Kochanie pomóc ci?- Śmieje się.

- Już zaraz matulu.- Nadia też się śmieje. Bąbel się na mnie gapi jak na idiotkę. Biorę go na ręce. Nadia wreszcie wychodzi z toalety.

- Dziewczynki zbierajcie się raz, raz, bo zaraz wyjeżdżamy!- Słyszę głos mamy Nadii na górę. Na tą chwilę jedziemy do parku, całą rodziną Nadii. Ubieram Bąblowi szelki i smycz. Wkładam buty i wychodzę z Nadią z domu.

- Jaki szczęśliwy jestem co?- Nadia robi słodki głosik i głaszcze Bąbla, który macha ogonkiem.

- Nie tylko on jest słodki.- Przytulam Nadię. Nadia mnie przytula. Z domu wychodzi cała rodzina.

- Emma chcesz pojechać za nami czy z nami?- Tata Nadii się na mnie patrzy.

- Lepiej jednak by było z państwem, bo ja tak jeszcze polskie drogi nie ogarniam.- Śmieje się lekko. Kornel trzyma na rękach królika na smyczy i na szelkach. Wygląda to śmiesznie. Idziemy do auta. Ja z Nadią siadamy na 3 rzędzie. Kładę bąbla pod nogi. Nadia ciągle ma taką minę obojętną, taką jakby coś się poważnego stało.

- Coś cię gryzie?- Kładę swoją dłoń na Nadii ręku i patrzę na nią.

- Trochę...- Nadia odwraca wzrok ode mnie.

- Hej Nadiuś co się dzieje? Powiesz?- Przytulam ją a ona mnie mocno tuli.

- Eh...w sumie nic takiego..- Nadia zamyka oczy. W radiu leci muzyka, wszyscy śpiewają piosenki które znają. W mgnieniu oka samochód się zatrzymał.

- No i jesteśmy!- Mama Nadii wyjmuje klucze ze stacyjki. Biorę bąbla z dołu i wychodzimy z auta. Ciągle trzymam Nadię za dłoń. Puszczam bąbla. Kornel też puszcza swojego królika.

- Kornel zabrałeś królika?- Nadia się dziwi.

- Króliczek też musi chodzić na spacery.- Kornel się uśmiecha. Idziemy w głąb lasu. Ja z Nadią chodzimy jako ostatnie. Bąbel chce przyspieszyć.

- Widzę, że coś cię gryzie.- Patrzę na Nadię.

- Nic wielkiego...zmęczona jestem tylko od pracy...- Nadia się do mnie tuli. Patrzę się na tyłek Nadii a dokładnie na kieszeń i widzę mój pistolet. Biorę go szybko i chowam do swojej kieszeni.

- Jak będziemy wracać, to może się zdrzemnij?- Patrzę na nią.

- Chyba tak zrobię.- Nadia prawie się wywraca, ale ją trzymam. Ciągle idziemy z tyłu, ale tak, że widać bardzo dobrze całą rodzinę. Odwracam głowę i nie widać już wejścia. Mama Nadii siada na łące z całą rodziną więc my też. Ładne tutaj są widoczki. Bardzo ładne.

- Ładnie tutaj.- Patrzę na widoczne góry.

- Och...masz rację...bardzo ładnie tutaj.- Mama Nadii się uśmiecha i wyjmuje jedzenie z koszyczka. Wszyscy oprócz mnie jedzą.

- Wczoraj jadłaś dużo, a dziś nic nie zjesz? Emmo.- Tata Nadii jedząc kanapkę, patrzy się na mnie.

- Mężu ty mój. Jakbyś zauważył Emma, ma tak od 7 dni. W sobotę nic nie jadła, w niedzielę wpierdzielała, w poniedziałek nic prawie, we wtorek dużo, w środę nic prawie, w czwartek dużo, w piątek akurat też dużo a dziś nic.- Mama Nadii patrzy się na mnie.

UczenniceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz