-Musisz się w końcu ogarnąć! Życie nie będzie na ciebie ciągle czekać! Przeleżałaś całe dwa miesiące. Nie masz tego dość? – moja przyjaciółka opierdzielała mnie równo w słuchawce telefonu.
-No mam ale nie mam siły, nawet nie wiem od czego zacząć.
-To zawsze ty wyglądałaś lepiej, to co ja mam ci powiedzieć?!
-No to się skończyło, nie umiem wziąć się w ręce.
- Nie mogę z tobą! Ile to jeszcze będzie trwać?! Za tydzień się przeprowadzamy, a ty dalej jesteś wrakiem człowieka.
Przemilczałam jej wywód.
-Przepraszam ale już nie mam sił, nie wiem jak ci pomóc.
-Ja też nie wiem.
-Może wpadnę?
-Może.
-Będę za godzinę.
Razem z telefonem rzuciłam się na łóżko i zanim się obejrzałam V stała już w drzwiach mojego pokoju.
-O matko, kiedy ty tu sprzątałaś? – Przewróciłam oczami na jej uwagę. Dawno. -Chyba zostanę tu na cały weekend. – kontynuowała. – Ogarniemy ten śmietnik, pakowanie i ciebie.
-Niby jak chcesz tego dokonać? Jestem zmęczona, gdy tylko usłyszałam o tym wspaniałym pomyśle. – przedrzeźniałam ją.
-Wstawaj! Najpierw wyniesiemy te wszystkie naczynia i śmieci. – V puściła naszą ulubioną składankę i wzięła się do roboty. Wyzwaniem było dla mnie wstać z łóżka ale wyrzuty sumienia wzięły nade mną górę i zaczęłam krzątać się razem z dziewczyną po pokoju. Po dłuższej chwili okazało się, że wciąż mam podłogę.
-Może powinnam sprzedać kilka ubrań? – zapytałam bez namysłu.
-Czemu? – wzruszyłam ramionami na jej pytanie.
-Będę mieć parę groszy, miałam pracować przez wakacje to może chociaż to mi jakoś pomoże.
-W sumie to nie głupi pomysł.
Zaczęłam wyciągać wszystko z szafy.
-Na pewno sprzedam tą sukienkę. – wskazałam na białą sukienkę z moich osiemnastych urodzin.
-Oszalałaś?! Jest świetna! Poza tym uwielbiasz tą sukienkę.
-Uwielbiałam. – poprawiłam ją.
-Gdybym tylko była taka szczupła jak ty. – V przyłożyła sukienkę do siebie i podeszła do lustra.
-I te spodnie. – dziewczyna spojrzała na mnie krzywo.
-Sprzedasz wszystko w czym chodziłaś, gdy spotykałaś się z tym, którego imienia nie można wymawiać?
-Voldemorta?!
-Nie zachowuj się jak totalna kretynka.
-Odpowiadając na twoje pytanie tak, tak właśnie zamierzam zrobić!
-Jesteś nienormalna.
-To nie stwierdzone.
-Kat...
-Daj mi spokój.
-Chcę ci pomóc.
-Nieudolnie. – dziewczyna spojrzała na mnie rozżalona i wyszła zostawiając mnie w tym burdelu samą. Wcale jej się nie dziwię, na jej miejscu zrobiłabym to samo. Ponownie się rozkleiłam, wyszłam na balkon i próbowałam się opanować. To wszystko przez ciebie kretynie. Wszystko pieprzy się przez ciebie. Szkoda, że nie mogę powiedzieć ci tego w twarz... tak bardzo tego pragnę. Trzęsącymi się dłońmi odpaliłam papierosa. Tylko to mi po tobie zostało, te pieprzone papierosy. Kiedyś mnie po nich mdliło, teraz dzięki nim wyciszam się. Wszystko szybko się zmienia. Dopaliłam papierosa, ochłonęłam i wróciłam do porządków. Naszykowałam ogrom ubrań na sprzedaż, zostawiając tylko te podstawowe, które nie wyróżniały się niczym. To chyba mój cel na pierwszy rok studiów, zniknąć w tłumie.
Poszłam pod prysznic, gdzie postanowiłam skrócić swoje włosy. Delikatnie podcięłąm końcówki, ponieważ były już strasznie zniszczone. Przez ponad dwa miesiące nie robiłam z nimi zupełnie nic. Wróciłam do pokoju i wykończona siadłam przy biurku. Jakież to jest męczące, gdy próbujesz zmusić się do normalnego funkcjonowania. Przyjrzałam się uważnie swojemu odbiciu w lustrze wiszącym na ścianie. Zdruzgotana. Tak właśnie bym się teraz opisała. Spojrzałam na tablicę korkową, z której zdjęłam i spaliłam wszystkie nasze wspólne zdjęcia. Los chciał, że dojrzałam przeklętą listę „Before I die..." i odhaczony na niej Paryż... Na samo wspomnienie łzy pociekły po mojej twarzy i wtedy zobaczyłam następne odhaczone „miejsce" <3 C i rozbeczałam się na dobre. To tak boli, czemu to tak boli?! Potraktował mnie tak źle... Czemu nie mogę tego zrozumieć, czemu ja w ogóle chcę to zrozumieć? Nie mogę tego pojąć. Czuję, że moja głowa niedługo eksploduje... Wynoś się z mojej głowy, wynoś się! Zanosiłam się spazmatycznym płaczem. Ile to jeszcze będzie trwać, kurwa ile?! Milion myśli kotłowało się w mojej głowie, dopóki ponownie nie zapaliłam papierosa. Spaliłam listę z całym Paryżem i jego sercem. Pozbyłam się kolejnych śladów, które we mnie zostawił. Tak bardzo chciałam w końcu w to uwierzyć. Uwolnić się i ruszyć dalej.
Wysłałam "przepraszam" w smsie do V i liczyłam, że wybaczy mi prędzej niż ja sobie kiedykolwiek. Później walałam się tylko na łóżku przez całą noc.
Byłam gotowa do drogi, może nie do nowego życia ale wierzyłam, że to przyjdzie z czasem. V czekała już na mnie w aucie wypchanym po brzegi naszymi gratami. Udało mi się sprzedać wiele niepotrzebnych rzeczy, więc byłam trochę spokojniejsza, gdy miałam parę groszy na koncie. Wiedziałam, że od razu po rozpakowaniu się w nowym pokoju będę musiała wziąć się za szukanie pracy. Jakiejkolwiek, aby płacili. Podróż minęła mi znacznie lepiej niż za pierwszym razem. Szybko dotarłyśmy na miejsce i wtargałyśmy wszystko na górę oczywiście za pomocą windy. Rozejrzałam się po moim nowym pokoju i poczułam nieprzyjemny chłód, było pusto i strasznie obco. Rozpakowałam resztki moich ubrań, ubrałam pościel, postawiłam dużą monsterę koło biurka. Home, sweet home pomyślałam w głowie i od razu moje oczy się zaszkliły. Ostatnimi czasy wszystko wzbudzało we mnie płacz. Byłam tak chwiejna jak jeszcze nigdy, miałam wrażenie, że wszystko dosłownie wszystko może mnie pokonać, a nieprzyjemna kasjerka w sklepie rozwalić na milion małych kawałeczków. Tylko to mi dałeś. Papierosy i kruchość.

CZYTASZ
Mamo, daj mi żyć
Roman pour AdolescentsCały czas próbowałam okłamać się, że to co najgorsze już za mną ale ty w żadnym wypadku nie chciałeś się ode mnie odpieprzyć. Za swój obowiązek przyjąłeś zadbanie o moje bezpieczeństwo, choć wcale nie prosiłam o anioła stróża. Miałam już jednego i m...