Obudziły mnie promienie słońca. Będę musiała zainwestować w rolety. Pieprzone słońce, nawet ono potrafiło wyprowadzić mnie z równowagi. Moje włosy odżyły i zwariowały kręcąc się jak szalone dzisiejszej nocy. Przynajmniej one są takie jak dawnej. Moje paznokcie też udawały te z czasów świetności, przedłużone i czerwone. Wracałam do formy, przynajmniej pozowałam na to. Ujarzmiłam włosy spinając je w luźnego koka i wstałam z łóżka zawalonego poduszkami. Na wpółprzytomna poszłam do kuchni, aby zrobić sobie kawę, którą piłam od samego początku liceum. Nagle do kuchni wparowała dziewczyna o krótko ściętych, ciemno brązowych włosach. Była wulkanem energii, było widać to po jej sposobie poruszania się. Była jak ja kiedyś.
-Hej! – krzyknęła promiennie, na co wzdrygnęłam się lekko. -Nie chciałam Cię wystraszyć! Jestem Alice! – zaczęła trajkotać. Będzie straszną gadułą już to czuję.
-Hej. – mruknęłam na przywitanie. – Kat, Khaterine.
-Właśnie wróciłam z wakacji, ostatni dzwonek tak naprawdę! Dziś są już pierwsze zajęcia, na szczęście mam świetny plan i zaczynam dopiero od jutra. Dziś będę mogła rozpakować się po podróży. Masz coś do prania? Musze nastawić pranie. – dziewczyna patrzyła na mnie wyczekująco, a ja nie byłam pewna czy zarejestrowałam i przyswoiłam wszystkie informacje, którymi mnie zalała.
-Umm... nie, nie mam. Pójdę do siebie. – zeskoczyłam z kuchennego blatu i ruszyłam w kierunku swojego pokoju.
-To do późnej! - krzyknęła jeszcze za mną, na co tylko pomachałam od niechcenia ręką.
Zobaczyłam smsa od V, w którym pisała coś o śniadaniu na mieście z jakąś dziewczyną z jej roku. Cieszyłam się, że ma znajomych, jednak w tym samym czasie cholernie bałam się, że mi nie pójdzie tak łatwo. Przez cały poranek próbowałam nastroić się pozytywnie. Założyłam mom jeansy z lekkimi przetarciami, biały top, marynarkę i buty na obcasie. Nie wiedziałam jak ludzie ubierają się na wykłady, a nie chciałam przegiąć w żadną stronę.
Dasz radę. Powtarzałam ciągle, aby przekonać moje odbicie w lustrze. Uda się. Poćwiczyłam unoszenie kącików ust w górę. W końcu zebrałam się w sobie i wyszłam z mieszkania. Na uczelnię było naprawdę blisko. Była piękna pogoda więc z drażniącym słońcem walczyłam ciemnymi okularami przeciwsłonecznymi. Chyba zaraz zwymiotuję ze stresu. Wyciągnęłam paczkę papierosów i jednego z nich wetknęłam sobie do ust. Muszę. Gmach uczelni od razu wydał mi się przytłaczający, wszędzie multum ludzi, dziewczyny na szpilkach, hałas. Momentalnie poczułam się przytłoczona.
-Masz zapalniczkę. – momentalnie otrzeźwiałam, gdy zdałam sobie sprawę, że to do mnie. Chyba jeszcze nie oswoiłam się z tym, że palę papierosy.
-Tak, jasne. – podałam różową zapalniczkę dziewczynie obciętej bardzo krótko i uśmiechnęłam się ciepło.
-Prawo? – zagadnęła zaciągając się papierosem.
-Mhm. – potaknęłam rozglądając się niepewnie.
-Wyluzuj. To nic. W klubach jest większy ścisk. – spojrzałam na nią zmieszana.
-Chloe. – wyciągnęła szczupłą dłoń.
-Khaterine. – uścisnęłam mocno jej dłoń.
-Żelazny uścisk. – skwitowała. - Skąd jesteś?
-Z.. z daleka. – odpaliłam.
-Tajemniczka babeczka z ciebie. – zaśmiała się. – Idziesz?
Popędziłam za dziewczyną, bo wyraźnie wiedziała gdzie iść.
Usiadłyśmy na wielkiej auli i oczekiwałyśmy na prowadzącego. Nie skłamię jeśli powiem, że było tu jakieś dwieście osób. Było mi trochę raźniej, wiedząc, że mam się do kogo odezwać.
Wykładowcą okazał się całkiem młody gość, na moje oko był lekko po trzydziestce. Prawo gospodarcze zapowiadało się nieźle. Wykłady nie są obowiązkowe, aczkolwiek chyba będę na nie przychodzić.
-Może Pani mi powie, czym tak naprawdę jest gospodarka i jakie sektory obejmuje? – skołowana spojrzałam na mężczyznę, który wyraźnie oczekiwał ode mnie odpowiedzi.
-Dawaj barbie! – ktoś krzyknął z drugiej strony auli, a ja speszyłam się jak mała dziewczynka. Nie miałam odwagi spojrzeć w tamtą stronę, już czułam jak wszyscy wiercą mi dziurę w brzuchu. Skrycie się w tłumie chyba mi nie wyszło.
-Gospodarka to całokształt działalności gospodarczej prowadzonej w danym regionie lub kraju. Polega na wytwarzaniu dóbr i świadczeniu rozmaitych usług. Dzieli się na rolnictwo, przemysł i usługi.
Usłyszałam gwizd podziwu, co spowodowało, że byłam jeszcze bardziej zażenowana.
-Dziękuję. – spojrzał na mnie prowadzący. – A panu radziłbym hamować swoje uznanie inaczej będzie pan zmuszony opuścić nasz wykład. – zapadła cisza, po czym wróciliśmy do kontynuacji zajęć.
-Jest niezły.
-Kto?
-No jak to? - udała oburzoną, że jej nie rozumiem i spojrzała wymownie na wykładowcę.
Razem z Chloe opuściłyśmy salę i ruszyłyśmy w stronę palarni.
-Witam serdeczną koleżankę. – usłyszałam z za pleców i ujrzałam postawnego chłopaka przytulającego dziewczynę, która z całych sił próbowała mu się wyrwać. Patrzyłam na nią pytająco.
-Cześć Barbie. – szatyn zwrócił się do mnie podając mi dłoń. – Luke.
-Khaterina. – mocno uścisnęłam jego wielką dłoń.
-A gdzie twoja dobra bliźniaczka Elena Gilbert? – zażartował.
-No tak! Nie wpadłam na to. – zaśmiała się Chloe.
-Bo twoje IQ jest niższe niż moje.
-Na pewno! Przypominam, że to ja dostałam się na te studia w pierwszej turze. A ty w której? Przypomnisz mi może? – chłop zabił Chloe wzrokiem wyraźnie niezadowolony.
-I widzisz?! Wszystkie rozmowy z tobą się tak kończą.
-Skończyły ci się argumenty?
-Ile się znacie? – przerwałam ich przekomarzanki.
-Chodziliśmy do tej samej szkoły w liceum.
-Ten debil próbuje ze mną konkurować od samego początku.
-Ej, ej ja tu stoję.
-A my właśnie się zbieramy. – dziewczyna pociągnęła mnie za sobą, zostawiając zdezorientowanego chłopaka za nami. – Przebywanie zbyt długo w jego towarzystwie jest toksyczne zaufaj mi.
Po powrocie do domu byłam ekstremalnie zmęczona, weszłam na facebooka, aby być na bieżąco. Dostałam kilka zaproszeń do znajomych, pewnie wszystkie od osób z mojego roku. Dowiedziałam się też, że dziś planowana jest impreza integracyjna, w jakimś klubie w centrum miasta. Wszystko wydawało się iść w dobrym kierunku.
''Idziemy na imprezę?'' – zagadnęłam do Chloe pierwsza na Messengerze.
''Oczywiście!!!'' – wiadomość przyszła błyskawicznie, a po niej kolejna. „W co się ubierasz?''
W co się ubieram? Nie mam pojęcia. W cokolwiek.
''Nie mam pojęcia.. a Ty?''
„Na pewno jakąś sukienkę, też załóż! Razem raźniej"
Około godziny dwudziestej drugiej czekałam na Chloe w umówionym miejscu. Założyłam biały set składający się z dopasowanej spódnicy midi i białego topu. Zarzuciłam na siebie jeansową kurtkę, a usta pomalowałam czerwoną szminką. Wyglądałam zupełnie jak w moich „dobrych czasach" tylko byłam parę kilogramów lżejsza. Czułam się mało kobieco, moja sylwetka bardziej przypominała sylwetkę dziecka. Zobaczyłam Chloe i szczęka mi opadła wyglądała jak milion dolarów. Cała na czarno, w wysokich szpilkach. Przyciągała uwagę wszystkich przechodniów.
-Oh cholera! – wypaliłam.
-Haha. – zaśmiała się na moje stwierdzenie. – Ty też świetnie wyglądasz.
-Taaa raczej jak twoja młodsza siostra. – podsumowałam.
-W takim razie będę cię pilnować!

CZYTASZ
Mamo, daj mi żyć
Teen FictionCały czas próbowałam okłamać się, że to co najgorsze już za mną ale ty w żadnym wypadku nie chciałeś się ode mnie odpieprzyć. Za swój obowiązek przyjąłeś zadbanie o moje bezpieczeństwo, choć wcale nie prosiłam o anioła stróża. Miałam już jednego i m...