6.

2K 50 55
                                        


Przebudziłam się tuż przed budzikiem i zaspana przetarłam oczy. Ból brzucha świadczył o stresie, który gromadził się we mnie od wczorajszego wieczora. Jak nie ta praca to inna, a jak nie inna to chujnia. Chciałam wykrzesać z siebie coś optymistycznego ale naprawdę było mi ciężko. Wiedziałam, że na rynku jest wiele ofert ale chciałam już być spokojna i zacząć organizować się w nowej rzeczywistości. Ubrałam białą, luźną koszulę i proste spodnie, tak aby wyglądać elegancko, całość przełamałam skórzaną kurtką i tak jak poprzedniej nocy podkreśliłam usta czerwoną szminką. Przejrzałam się w lustrze i stwierdziłam, że jednak czerwoną pomadkę zostawię na wszystkie imprezy, na których już będę kelnerką w tym klubie.

-Jak wyglądam? – weszłam do kuchni, gdzie siedziała moja przyjaciółka.

-Świetnie! Wracasz do żywych!

-Idę na rozmowę o pracę. – oznajmiłam jej.

-Gdzie?

-Nic jeszcze nie zdradzę, żeby nie zapeszać.

-No tak, czego innego mogłam się po tobie spodziewać? – udała oburzoną. – I tak trzymam kciuki! Daj mi koniecznie znać.

-Odezwę się na pewno!

Wyszłam z mieszkania prawie półgodziny wcześniej, aby na pewno się nie spóźnić. Złapałam taksówkę i po dwudziestu minutach byłam już na miejscu. Spaliłam papierosa, po raz kolejny przyrzekając sobie, że rzucę je jak tylko w moim życiu się trochę uspokoi.

-Jesteś wcześniej! – krzyknął brunet z auta, które właśnie podjechało.

-Umm, tak, nie chciałam się spóźnić.

-Wsiadaj! – byłam mocno zdziwiona na jego słowa ale posłusznie wsiadłam do auta. – Zjemy coś, nie mam dziś kompletnie czasu. Może być?

-A to nie miała być rozmowa o pracę?

-Będzie! Ale musze cię też trochę poznać, nikt obcy nie może pracować w moim klubie. Ja stawiam.

-Nie, nie, absolutnie nie.

-No dobra potrącę ci jedną czwartą wypłaty. – zaśmiał się, a ja przerażona wlepiłam w niego oczy nie wiedząc już czy on, aby na pewno żartuje.

-Już mam tą pracę? – zapytałam z przekąsem, aby rozluźnić samą siebie i wyczuć trochę mojego rozmówcę.

-O nie, nie. Najpierw śniadanie, potem interesy.

Znajdowaliśmy się w centrum miasta, ale mężczyzna dobrze wiedział dokąd zmierza.

-Jest tak późno, że w sumie możemy zjeść wczesny lunch. Co ty na to? - gdybym tylko mogła dotrzymać ci kroku, pomyślałam, gdy biegłam za tym olbrzymem.

-Tak. – wysapałam.

-Oh, wybacz zawsze szybko chodzę, co prawda nie z młodszą siostrą, muszę mieć to na względzie od tej pory. – młodszą siostrą? Nie mogłam rozgryźć tego człowieka, żartował, a za chwilę był śmiertelnie poważny, może ma chorobę dwubiegunową?

Mój przyszły mam nadzieję szef wybrał uroczą włoską knajpkę, usiedliśmy na zewnątrz, bo pogoda cały czas dopisywała.

-Makaron czy pizza?

-Kawa!

-Oh świetnie, rozumiemy się!

-Kawa i makaron. – dokończyłam.

-Niech zgadnę... z krewetkami? – potaknęłam głową. – Mamy te same, wulgarne podniebienia. – zaśmiał się, po czym złożył zamówienie. Wydawał mi się dosyć ciepłym człowiekiem, który świetnie lawirował między swoimi obliczami.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 07, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Mamo, daj mi żyćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz