XXVI

815 43 16
                                    

Przewracałam strony podręcznika, licząc na to, że odnajdę oświecenie. Jednak jak można było się spodziewać, na razie jedyne co mnie odnajdywało to wkurwienie. I to takie konkretne wkurwienie. Kto w ogóle wymyślił, że będziemy uczyć się w szkole matematyki, która nie ma szans przydać nam się w życiu. Przysięgam, że jeśli kiedykolwiek jako dorosła osoba użyje do czegoś kosinusa lub wzoru na deltę to napisze oficjalny list z przeprosinami dla mojej nauczycielki.

— Spokojnie, bo rozpierdolisz tę książkę. — Rzuciła Taylor, która z uwagą przyglądała się wszystkiemu, siedząc na moim łóżku.

— A ty nie przyszłaś tutaj mi pomóc? Bo z tego, co wiem, to powiedziałaś mojemu ojcu. — Zauważyłam, obracając się na krześle w jej stronę. Założyłam nogę na nogę, uznając, że srinusy mogą poczekać.

— Inaczej by mnie nie wpuścił. — Zauważyła wyjątkowo mało odkrywczo. — Jednak z matmy to ja jestem chujowa. Podejrzewam, że nasze poziomu się pokrywają, a ten dział zdałam ściągając tego jestem pewna.

— Czyli jestem w dupie. — Rzuciłam zrezygnowana. Na moje nieszczęście zaczął się szkolny okres konkursowy i wszyscy gdzieś się zapisali. Przez co nie koniecznie chciałam zawracając głowę Brock'owi. Dla którego te konkursy były bardzo ważne. Głównie przez to, że zajęcie w nich wysokiego miejsca dobrze wyglądało na podaniu na studia.

— Dasz radę. Jak ja to zdałam to i ty zdasz. — Zapewniła, na co spojrzałam na nią unosząc jedną brew.

— Ściągałaś. — Zauważyłam, na co ta jedynie wzruszyła ramionami. Podeszła do mnie siadając obok i spoglądając do książki. Bo w końcu co dwie idiotki to nie jedna. — Uważaj, bo razem coś wydedukujemy.

I wtedy usłyszałam lekkie pukanie do drzwi. Obróciłam się w tamtą stronę i spojrzałam na Seana. Po ostatniej kłótni czułam do niego pewną niechęć. Przez co raczej nie wdawaliśmy się w dyskusje. Jedynie czasem przychodziłby mi o czymś powiedzieć. A zdarzało się nawet, że tylko pisał mi sms'y.

— Muszę jechać do biura. Pamiętaj, że masz szlaban. — Przypomniał, jakbym naprawdę mogła o tym zapomnieć. Następnie wyszedł a po chwili, usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi.

Taylor podniosła się z miejsca i szybko podeszłam do okna. Stanęła w nim, bacznie przyglądając się podjazdowi. Jakby tylko czekają aż mój ojciec, stąd pojedzie.

— Tak. Na pewno cię nie widzi. — Zapewniłam z rozbawieniem przyglądając się jej poczynaniom.

— Bo na pewno patrzy w okno. — Rzuciła, podchodząc do mnie. — Koniec nauki. — Zarządziła, łapiąc mnie za koszulkę. Przyciąga mnie do siebie i połączyła nasze usta.

Ostatnie dni były średnie. Czułam się nie najlepiej. Egzystowałam starając się przetrwać, każdy kolejny dzień. Jednak dzięki mojej ekipie i Taylor były lepiej. I z każdym dniem czułam, że mój stan się poprawia. Nawet jeśli w moim życiu nadal nic nie układało się, tak jakbym chciała.

— Jesteś niemożliwa. — Mruknęłam, tylko chwilowo przerywając nasz pocałunek.

— A ty jesteś zbyt spięta. Przecież sobie poradzisz. Jak zawsze zresztą. — Zapewniła, zarzucając ręce na moje ramiona.

Zbliżyłyśmy się do łóżka i na nie opadłyśmy. Tak, że Taylor leżała na nim plecami a ja zawisłam nad nią. Całowałam ją zachłannie, kiedy ona błądziła dłońmi po moim ciele. W pewnym momencie brunetka nas obróciła tak, że teraz to ja leżałam na plecach. Zeszła pocałunkami niżej uważnie oglądając moje ciało.

— Opowiedz mi o tym. — Poprosiła, przesuwając palcami nad moim biodrem. Widniał tam tatuaż. A konkretniej napis "Love yourself first". Jeden z pierwszych tatuaży, jakie w ogóle wykonałam.

Last Laugh Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz