XXVIII

828 38 17
                                    

Siedziałam w samochodzie, usilnie starając się zmotywować do jego posprzątania. Nie było w żadnym wypadku tajemnicą, że nie było to najczystsze miejsce. Głównie dlatego, że lubiłam zostawiać tutaj różne rzeczy, które przecież mogły się przydać. No i dlatego, że jeśli na przykład coś zjadłam zostawiałam tutaj puste opakowanie, bez końca zapominając je wynieść. Aż w końcu zebrało się ich tyle, że wynosiłam je hurtowo. No, ale jak to mówią lepiej późno niż wcale.

Otworzyłam schowek, w którym leżało pięć pączek papierosów. Obstawiałam, że większość była pusta. Lub leżało w nich po jednym dwa papierosy. Leżała tam też paczka podpasek. Moja torebka zawsze była zawalona. Dlatego nosiłam w niej jedną podpaskę. Co oczywiście było za mało. Dlatego w samochodzie zawsze miałam przynajmniej jedno opakowanie. Dla mnie lub dla innej dziewczyny, którą znałam. Nigdy nie umiałam pojąć, dlaczego kobiety nigdy na ten okres nie są gotowe. W końcu wiadomo, że będzie. Może nie zawsze w konkretnie tym samym terminie no, ale będzie. I warto by było być przygotowanym. Ja zawsze byłam. I z tego w kręgu znajomych słynęłam. I kiedy któraś z dziewczyn dostała okresu nie będąc gotowa, przybiegała do mnie po ratunek.

Nagle drzwi do domu się otworzyły, kiedy dostrzegłam, że to tata szybko zamknęłam schowek. I to nie ze względu na podpaski. Okres był czymś normalnym i nigdy się go nie wstydziłam. Jeśli zachodziła taka potrzeba głównie, gdy byłam młodsza, często prosiłam tatę by kupił mi podpaski. Nic nadzwyczajnego. W końcu dorosły facet który miał żonę wiedział czy jest okres. Poza tym Sean był facetem który mówił o tym bardzo otwarcie. Co było głupie spowodowane jego kuzynką. W skrócie Ciocia May była przekonana, że przerywany stosunek to dobra metoda antykoncepcyjna. I chyba wszyscy wiedzą jak ten brak wiedzy się na niej odbił. Zresztą na moim ojcu też. Co potwierdzając zdjęcia ślubne na których mama jest w ciąży.  Schowek zamknęłam by nie zobaczył papierosów. Co już było absurdalne, bo Sean palił. I to momentami paczkę dziennie.

— Coś się stało? — Spytałam, nawet na niego nie patrząc. Zajęłam się wyjmowaniem śmieci z tych kieszeni przy drzwiach. Tak moje nazewnictwo to totalny majstersztyk.

— Mam sprawę. — Oświadczył i wsiadł do samochodu. — Wyjeżdżam jutro. — Wyjawił, na co uniosłam jedną brew.

— Na delegacje na miesiąc? — Spytałam przypominając sobie wszystkie te historie o nastolatkach, które czytałam. Ich rodzice albo nie istnieli, albo wyjeżdżali na pół roku jakby to było w pełni normalne.

— Ym nie. — Oświadczył nieco niepewnie, widocznie nie do końca wiedząc co miałam na myśli. — Na weekend ze znajomymi.

— Ze znajomymi? — Spytałam, w końcu przenosząc na niego spojrzenie.

To było głupie jednak no cóż. Zawsze zapominałam, że tata miał życie oprócz pracy i wychowywania dzieci. Miał znajomych i czasem wychodził z nimi na piwo i inne takie. Co w pełni mu się należało. W końcu też był człowiekiem. A nie tylko maszyną do pracy i wychowywania dzieci.

— Tak Collen. — Zapewnił, na co skinęłam głową. — Pamiętaj, że masz szlaban. I pilnuj brata. Niech nie zrobi nic głupiego.

— Będę jak zawsze. — Zapewniłam poprawiając włosy, które upięłam niechlujnie. — A ty bądź odpowiedzialny. Jesteś już trochę za stary na kolejne dziecko. I nie przekraczaj od razu trzeciej bazy. Niech nie myśli, że chodzi Ci tylko o jedno. — Zasugerowałam, uśmiechając się lekko. Kiedy pokłóciłam się z tatą, żadne z nas nie przepraszało. Oboje unosiliśmy się dumą. A atmosfera po czasie sama się rozluźniała.

— Boże Col jadę tam z kolegami. — Zapewnił, na co spojrzałam na niego starając się naśladować jego minę, kiedy mówiłam mi, że idę spać do koleżanki.

Last Laugh Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz