Rozdział I

910 21 14
                                    

(Co za ból głowy... Au... Może jak zamknę oczy, to minie. Zajmę się wstawaniem... Trochę rozciągania... Argh... Jestem dzisiaj taka sztywna! Czuję się, jakby potrąciła mnie ciężarówka... I nawet nie pamiętam, co robiliśmy wczoraj na WF...)

Z zamkniętymi oczami zaczęłam poruszać się na łóżku. Wyciągnęłam ramiona, ugięłam kolana i delikatnie przekręciłam głowę z boku na bok. Prześcieradła były miękkie na mojej skórze. Było mi przytulnie i ciepło. Z mojej poduszki wydobywał się przyjemny zapach. Przypominał mi świeże kwiaty. Byłam zaskoczona, ponieważ nie rozpoznałam tego zapachu. Coś było nie tak. To nie było moje maleńkie łóżko w sierocińcu, z szorstką pościelą pachnącą tanim mydłem do prania. Otworzyłam oczy i zamrugałam. Zdałam sobie sprawę, że nie byłam już w moim starym pokoju w akademiku. Byłam w miejscu, którego nie rozpoznawałam, sypialni z innej epoki. Była schludna, czysta i pachniała świeżo woskowanym drewnem. Mój mózg wciąż przetwarzał te bezużyteczne szczegóły, gdy nagle moje serce zaczęło bić jak bęben. Byłam w czyimś domu. Nie pamiętam, co się stało poprzedniej nocy. Zostałam odurzona? Porwana? Byłam więziona? Podbiegłam do drzwi.

(Korytarz... Tam! Może uda mi się zejść na dół! I wynieść się stąd!)

Zbiegłam po schodach i znalazłam się w niezwykle dużym holu. Nagle moje ciało odmówiło posunięcia się dalej. Słyszałam znajome głosy, które coraz głośniej odbijały się echem w mojej głowie. Brzmiało to tak, jakby kilku mężczyzn rozmawiało o intruzie. O mnie. Wspomnienia poprzedniej nocy napływały do mnie falami i zaczęłam odczuwać coraz większy niepokój.

(Uciekałam... potknęłam się... bardzo się bałam... A potem... Co się stało? Musiałam stracić przytomność... Może jeśli spróbuję odtworzyć moje kroki... Czy powinnam zacząć od głównego piętra?)

*korytarz II*

Miałam niejasne wrażenie, że poprzedniego wieczoru byłam na górze. Pamiętałam, że brakowało mi tchu. Coś innego niż strach sprawił, że drżały mi nogi.

*korytarz III*

Korytarz był cichy i pusty. Na końcu para zasłon powiewała delikatnie na wietrze. Okno było zdecydowanie otwarte. Szłam w stronę okna, kiedy usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła chrzęszczącego pod moimi niepewnymi stopami. Dźwięk sprawił, że podskoczyłam i nagle przypomniałam sobie, co się tam wydarzyło. Potwór. Rozbite okno. Upadek. Strach.

(Chciałam umrzeć... ale wciąż tu jestem... nie rozumiem. To nie może być prawda. Okno jest tylko otwarte, a nie rozbite... Co jeśli spojrzę...)

Szybko odsunęłam zasłony na bok. Nie było już żadnych wątpliwości. Poczułam podmuch wiatru w korytarzu... Mimo, że okno było zamknięte.

(Cóż... Teraz jestem pewna, że to było prawdziwe. Czas uzyskać odpowiedzi. Co jeśli wrócę do pokoju? Wyszłam, zanim zdążyłam się rozejrzeć...)

Powoli zaczęłam układać kawałki układanki. Sytuacja zaczynała mieć sens. Czuję. Zraniłam się. Ale teraz byłam cała i zdrowa. Ale wciąż miałam tyle pytań. KTO? I dlaczego? Słońce już zachodziło. Miałam nadzieję, że w pokoju, w którym się obudziłam, znajdę jakieś odpowiedzi.

 *pokój Eloise*

Był już w pokoju.

Ethan: Nareszcie jesteś. Wiesz, mam lepsze rzeczy do roboty. Usiądź i przygotuj się do słuchania. Musimy wyjaśnić kilka rzeczy.

Eloise: I kim jesteś?

Ethan: Twoim zbawicielem. Twoim mistrzem. Twoim żyjącym bogiem. W każdym razie... jestem Kersantti... Nie, czekaj. Możesz mówić do mnie Ethan. Dwadzieścia cztery lata. Wampir. Wciąż mam wszystkie zęby.

Ethan - ścieżkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz