✪ Bucky Barnes x Reader

483 24 9
                                    

Na prośbę Bucky_1917_Barnes mam nadzieję, że się podoba i przepraszam, że tak długo musiałaś czekać🙈❤

Ilość słów: 899
[T.K.W]- Twój kolor włosów
[T.I]- Twoje imię

Ja wiem, że JESZCZE są wakacje, ale naszła mnie wena, na takiego alla świątecznego One-Shota😫

**************************************

,,𝓘 𝔀𝓪𝓷𝓽 𝔂𝓸𝓾 𝓽𝓸 𝓴𝓷𝓸𝔀 𝓽𝓱𝓪𝓽 𝓘'𝓶 𝓷𝓮𝓿𝓮𝓻 𝓵𝓮𝓪𝓿𝓲𝓷𝓰 𝓒𝓪𝓾𝓼𝓮 𝓘'𝓶 𝓜𝓻𝓼

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

,,𝓘 𝔀𝓪𝓷𝓽 𝔂𝓸𝓾 𝓽𝓸 𝓴𝓷𝓸𝔀 𝓽𝓱𝓪𝓽 𝓘'𝓶 𝓷𝓮𝓿𝓮𝓻 𝓵𝓮𝓪𝓿𝓲𝓷𝓰 𝓒𝓪𝓾𝓼𝓮 𝓘'𝓶 𝓜𝓻𝓼. 𝓢𝓷𝓸𝔀, '𝓽𝓲𝓵𝓵 𝓭𝓮𝓪𝓽𝓱 𝔀𝓮'𝓵𝓵 𝓫𝓮 𝓯𝓻𝓮𝓮𝔃𝓲𝓷𝓰
𝓨𝓮𝓪𝓱 𝔂𝓸𝓾 𝓪𝓻𝓮 𝓶𝔂 𝓱𝓸𝓶𝓮, 𝓶𝔂 𝓱𝓸𝓶𝓮 𝓯𝓸𝓻 𝓪𝓵𝓵 𝓼𝓮𝓪𝓼𝓸𝓷𝓼 𝓢𝓸 𝓬𝓸𝓶𝓮 𝓸𝓷 𝓵𝓮𝓽'𝓼 𝓰𝓸"

-Nie rzucaj! Proszę cię!- zawołała [T.K.W]włosa kobieta, chroniąc i tak już zmarzniętą od zimna twarz.

Była zima i naprawdę dużo śniegu. Chyba w tym roku najwięcej niż było w poprzednich latach. Wyszła akurat na spacer ze swoim przyjacielem Bucky'm, a skończyło się na tym, że włączył mu się tryb dzieciaka, a ona musiała go błagać, by jej się nie oberwało śnieżką.

-Dlaczemu?- zrobił smutną minę.- Co będę z tego miał?- chytry uśmieszek, wdarł mu się na buźkę.

Kobieta pracowała w T.A.R.C.Z.Y. Z mężczyzną, poznała się właśnie na jednej z misji, na którą zabrał go jej partner z pracy, Kapitan Ameryka. Z początku nie byli, co do siebie ufni, ale po pewnym czasie, stali się naprawdę dobrymi przyjaciółmi.

-Zaraz kopa w tyłek, jak nie zostawisz tej śnieżki- zagroziła, patrząc na niego uważnie.

Brunet zaśmiał się z tych słów, po czym udawał przez chwilę zamyślenie.

-Mało kusząca propozycja- stwierdził i wzruszył ramionami, a po chwili w niespodziewanym momencie, rzucił w nią śniegiem. W twarz...

-BUCKY!- wrzasnęła chyba na cały park, w którym byli.

-No co?- zapytał się przez śmiech.

-To!- nie była mu dłużna i zaraz i jemu oberwało się śniegiem. W ten sposób, mężczyzna zapoczątkował wielką bitwę na śnieżki.

Cali przemoknięci, wrócili do Avengers Tower. Kapitan, zaprosił kobietę na święta, których i tak nie miała, z kim spędzić. A tak to, będzie miała przynajmniej towarzystwo Avengersów i nie będzie sama siedziała u siebie w domu.

-Co się stało? Czemu jesteście cali mokrzy?- spytał od wejścia, wyraźnie zmartwiony Steve.

-Bo ten dorosły dzieciak, rzucił mnie śniegiem, a ja byłam zobowiązana, żeby mu oddać i potem jakoś tak wyszło, że... Noo, że urządziliśmy sobie bitwę na śnieżki- uśmiechnęła się niewinnie, zdejmując kurtkę i buty.

Steve, popatrzył z zażenowaniem, ale jednocześnie z rozbawieniem na przyjaciela.

-Serio, Buck? Ile ty masz lat?- zaśmiał się z niego.

-No co?- popatrzył się na niego niewinnym wzrokiem.- Fizycznie? 99. Mentalnie? 8- uśmiechnął się szeroko i wyminął Steve'a z zamiarem pójścia do kuchni i przygotowania jemu i przyjaciółce kakao.

-Nie mam sił do ciebie- przyznał Kapitan, kiwając bezradnie głową, ale i z rozbawieniem.

-A tam. Też powinieneś się rozerwać, dobrze by Ci to zrobiło!- stwierdził zgodnie z prawdą.

Kobieta przez ten czas zdąrzyła przebrać się w suche ciuchy i zasiąść przed kominkiem w salonie, aby się ogrzać. Wpatrywała się głęboko w ogień. Jej policzki jeszcze troszkę ją szczypały i były mocno zaczerwienione. Nagle poczuła, jak ktoś przykrywa ją dodatkowo kocem.

-A tu twoje kakauko- Bucky uśmiechnął się, wręczając jej kubek z ciepłym napojem. Dodał tam dodatkowo czekolady i pianek. Wiedział, że dziewczyna uwielbia takie pić. Usiadł obok niej.

-Ooo, dziękuję ci- uśmiechnęła się szeroko, odbierając od niego kubek.- Chodź tu- przybliżyła się do niego i przykryła go kocem.

-Nie ma sprawy- odparł, odwzajemniając uśmiech.- Ja również dziękuje- zaśmiał się.

-A nie ma za co- odparła ze śmiechem.

Przez ten czas, w którym ogrzewali się, rozmawiali ze sobą i śmiali się, jak to mieli w zwyczaju, dopóki nie usłyszeli nad sobą jakiś szeleszczących gałązek. Kobieta popatrzyła w górę, a potem na osobę, która trzyma, jak się okazało, jemiołę.

-[T.I], Bucky, chyba wiecie, co oznacza zwisająca jemioła nad dwiema osobami i jaki zwyczaj się z nią wiążę- powiedział wyraźnie zadowolony z siebie Stark, który również łobuziarsko się uśmiechał. Od dawna próbował zeswatać ze sobą dwójkę. Widział, jak się zachowują względem siebie i miał tego dość, że żadne z nich, nie robiło tego kroku w przód.

Bucky, posłał mu zabójcze spojrzenie. Raz przez przypadek, wydał się przed nim, że [T.I] mu się podoba.

-Nudzi ci się, Stark? Nie wiem, idź do Pepper albo podręcz Steve'a, a nam daj się w spokoju ogrzać- popatrzył na niego znacząco.

Filantrop, przewrócił oczami.

-Właśnie będzie dobra okazja. Ogrzejecie się wzajemnie- zatrzepotał rzęsami.- [T.I], co ty na to?- przeniósł wzrok na kobietę.

-Ja... Ym...- lekko zakłopotana popatrzyła na Bucky'ego, który w oczach miał iskierki nadziei na to, że się zgodzi. Zapadła krótka cisza, podczas której, czuł ogromne zdenerwowanie, bo [T.K.W]włosa, nie podała ostatecznej odpowiedzi.- W zasadzie, to... Cz-czemu nie- odparła w końcu, uśmiechając się nieśmiało.

Po chwili dwójka, przybliżyła się do siebie i złączyli usta w delikatnym pocałunku.

-Auć- syknęła, odrywając się szybko od bruneta, ponieważ ten wylał na nią, trochę kakao.

-Jezu, najmocniej cię przepraszam! Chodź do łazienki, ogarniemy to- powiedział ze skruchą, a odchodząc, posłał poraz kolejny zabójczy wzrok Starkowi, który nie zwrócił na niego uwagi, tylko cieszył się, jak dzieciak z ich pocałunku.

-Bucky...- zagadnęła, kiedy ten smarował jej rękę maścią na oparzenia.

-Tak?- spytał, nie przerywając wykonywanej czynności.

-Czy... Czy ten pocałunek, coś dla ciebie znaczył?- patrzyła na niego uważnie, jednak po dłuższej chwili ciszy, jaka między nimi zapanowała, zaczęła żałować, że zadała to pytanie.

-A czemu pytasz?- odpowiedział pytaniem na pytanie, zdając sobie sprawe, że to niekulturalne.

-Bo... Bo... Bo dla mnie znaczył naprawdę dużo i nie wiem, czy dla ciebie też coś...- przyznała i uśmiechnęła się nerwowo.

Bucky popatrzył na nią lekko zdziwiony, po czym uśmiechnął się.

-Spokojnie...- złapał ją za niepoparzoną rękę.- Dla mnie też- przyznał z uśmiechem, na co dziewczyna odetchnęła z ulgą.- Bo widzisz... Podobasz mi się już od dłuższego czasu- wyznał lekko nieśmiało.- I... Ja się w tobie... Z-zakochałem...-miał coś jeszcze mówić, ale przerwała mu.

-Ja w tobie też- powiedziała, również się uśmiechając i popatrzyła mu w oczy. Bucky, pocałował ją, co ta odwzajemniła.

Kiedy skończył opatrywać jej rękę, wrócili szczęśliwi do salonu, gdzie resztą Avengers, wiedziała już, co się święci...

One shoty |Postać x Reader|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz