Carl Grimes x Reader

202 12 2
                                    

na prośbę mleczneciastko, mam nadzieję, że się podoba❤ I PRZEPRASZAM, ŻE TAK DŁUGO CZEKAŁAŚ

[T.K.W], Twój kolor włosów
[T.I]- Twoje imię
Ilość słów: 927
**************************************

I]- Twoje imięIlość słów: 927**************************************

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

"𝓦𝓮 𝓯𝓸𝓾𝓷𝓭 𝓵𝓸𝓿𝓮 𝓲𝓷 𝓪 𝓱𝓸𝓹𝓮𝓵𝓮𝓼𝓼 𝓹𝓵𝓪𝓬𝓮"

Czy poruszanie się po nieznanym sobie lesie jest niebezpieczne? Być może. Nie wiadomo, jakie zagrożenia kryje. W tym przypadku, jaką liczbę szwendaczy za sobą niesie.

[T.K.W]włosa nastolatka o to nie dbała. Nie chciała wyjść z wprawy i umieć wciąż bronić się przed niebezpieczeństwem z zewnątrz.

Jakiś czas temu, wraz ze swoją grupą, trafiła do osady zwanej Alexandrią. Owszem, jest duża. Jest prąd, bieżąca woda, co na czasy apokaliptystyczne, może wydawać się fikcją. Zamieszkuję ją dość sporo osób, jednak, co jeśli i to miejsce nie okazałoby się bezpieczne? Wcześniej zamieszkiwała więzienie, które też wydawało się dobrym schronem, lecz nie na długo. Trzeba po prostu być ubezpieczonym na wszystko w takich czasach...

Kim była jej grupa? Nic innego, jak rodziną, którą z nią stworzyła przez wszystkie dni, miesiące, lata tułaczki. Była z nimi praktycznie od początku. Swojej, biologicznej już nie miała. Jej rodziców zjadły szwendacze, a wtedy to mama jego najlepszego przyjaciela, przygarnęła ją pod swoje skrzydła. Wkrótce jednak i ona umarła. Teraz są tutaj. Mają dom i wszystko, co potrzeba im do wcześniejszego funkcjonowania, zanim zaczęła się apokalipsa. Nie można jednak zapominać, że wyjeżdżają co miesiąc w poszukiwaniu broni, czy uzupełniania zapasów.

Szła po lesie, tak cicho, niczym hobbit, aby nie narobić hałasu i nie ściągnąć na siebie szwendacza, czy jakiejś hordy. Nagle usłyszała szmer. Odruchowo sięgnęła za swój pasek, z którego wyjęła nóż. Wyczuła czyjąś obecność. Uniosła narzędzie i odwróciła się gwałtownie, biorąc zamach z zamiarem zaatkowania istoty. Jej twarz spotkała się z twarzą jej najlepszego przyjaciela, Carla.

-No wiesz, myślałem, że trzymamy się razem- zaśmiał się lekko, unosząc ręce w geście obronnym. Dziewczynie ulżyło, a nóż z powrotem schowała za pasek.

-Carl, co ty tutaj robisz?- spytała półszeptem, ignorując jego poprzednią wypowiedź.

-O to samo, mógłbym spytać ciebie- zauważył, a [T.K.W]włosa, przewróciła oczami.

-Po prostu przyszłam- wzruszyła ramionami.- Nie podoba mi się, kiedy nie czuje tego dreszczyku adrealiny- przyznała i delikatnie uśmiechnęła.

-Rozumiem- skinął głową rozbawiony.- Jednak nie sądzisz, że wybieranie się w nieznany las samej, jest niebezpieczne?- spoważniał.

-Wiem, ale z kim niby miałabym iść? Z tobą? Proszę cię- zaśmiała się pod nosem.

-No wiesz? Bo się obrażę- złapał się teatralnie za serce.- Ale na przykład. Nieraz gdzieś razem wychodziliśmy. Pamiętasz więzienie i nasze przechadzki za ogrodzenie?- popatrzył na nią, a w jego oku, można było dostrzec błysk spowodowany powrotem do minionych czasów.

-Oczywiście- odparła niemal odrazu.- I śledzctwo Daryla na prośbę twojego taty w tamtych chwilach również- przyznała i zaśmiała się na samo wspomnienie.

-Nie moja wina, że się o nas martwi. Ty byś się nie martwiła, gdyby dwójka dzieci wyszła za zagrodzenie w czasie trwania apokalipsy?- próbował się bronić, jednak chciało mu się śmiać.

-Nie no, pewnie, że bym się bała. Jeszcze jak- zaczęła kiwać głową rozbawiona.

Uwielbiała spędzać z nim czas. Przy Carlu zapominała o otaczających im świecie. Oczywiście, vice versa. Przebywając ze sobą, potrafili nadrobić stracone przez wybuch apokalipsy dzieciństwo i cieszyć się z życia, które im pozostało. Od dłuższego czasu, zaczęło nawet coś między nimi iskrzyć. Ale czy oboje byli gotowi, żeby to sobie wyznać? Nie. Żadne z nich, nie było na tyle odważne, żeby się do tego przyznać. Może spowodowane było to tym, że są jeszcze za młodzi, żeby wejść w to życie uczuciowe? Jednak kiedyś w końcu musieliby to zrobić.

Szli lasem wesoło gawędząc i wspominając te szczęśliwsze chwilę, dopóki nie usłyszeli charakterystycznego charczenia. Dostrzegli dziurę w pniu drzewa. Postanowili, że się w niej skryją i przeczekają, aż szwendacze przejdą. Stali na przeciwko siebie. Wokół słychać było szum drzew, charczenie i ich przyspieszone oddechy oraz przyspieszone bicia serc. Patrzyli sobie w oczy. Zaczęli się powoli do siebie zbliżać, nie odrywając wzroku od swoich tęczówek. W końcu złączyli swoje usta w delikatnym pocałunku. Trwał on dopóki nie zabrakło im powietrza. Oderwali się od siebie. Dziewczyna uśmiechnęła się nieśmiało opuszczając głowę. Charczenia nie było już słychać. Wyszli z drzewa, po czym zaczęli kierować się w stronę osady. Nie zamienili ze sobą słowa, nawet żadne z nich nie poruszyło i nie chciało poruszać tematu ich pocałunku.

Nastał wieczór. [T.K.W]włosą coś tknęło, żeby jednak porozmawiać szczerze z Carlem. Może w końcu to najwyższy czas? O takiej porze, chłopak zwykle siedział na dachu i zajadał się czekoladowym puddingiem. Takiego właśnie go zastała. Usiadła obok niego. W głowie zaczęła się zastanawiać, co właściwie powiedzieć.

-Mogłaś uprzedzić, to wziąłbym drugą łyżkę- powiedział i lekko się zaśmiał, aby rozładować atmosferę.

-Nie było kiedy- odparła, a jej kącik ust drgnął w górę.

Odziwo po chwili, znaleźli jakiś temat do rozmowy i zaczęła ona im się jakoś kleić, dopóki znowu nie nastała między nimi cisza.

-Wiesz... Jeśli chodzi o tą sytuację sprzed kilku godzin...- zaczęła, lecz Carl jej przerwał.

-O tą w lesie, kiedy się całowaliśmy?

-Mhm- odparła, przytakując mu głową.- Ja... Ja chce żebyś wiedział, że dla mnie nie był to zwyczajny pocałunek- zaczęła mówić, a chłopak przypatrywał jej sie zaintrygowany.- Bo wiesz... Już od dłuższego czasu, no wiesz... Podobasz mi się- wydusiła w końcu i popatrzyła na niego niepewnie.

-SERIO?- spytał w szoku.- Znaczy, no...- zmieszał się przez swój nagły wybuch.- Bo o to chodzi, że dla mnie też- przyznał i również na nią popatrzył. Ich spojrzenia skrzyżowały się. Patrzyli sobie w oczy tak samo, jak parę godzin temu. Znowu zaczęli się do siebie przybliżać. Sytuacja z lasu znowu się wydarzyła. Ponownie się pocałowali.

-Zamierzasz się podzielić tym puddingiem?- spytała rozbawiona, kiedy oderwali się od siebie. Nastolatek się zaśmiał.

-Tak, tak. Proszę- oddał jej swoją łyżkę. Zaczęli zajadać się czekoladowym deserem, ciesząc się sobą przy blasku księżyca. Może nie było to wypowiedzenie miłości wprost z użyciem tych dwóch magicznych słów, jednak im wystarczyło to w zupełności do szczęścia.

One shoty |Postać x Reader|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz