8. Hej, spokojnie

430 25 7
                                    

*NAOMI*

- Nie cieszysz się, że wróciłam? - spytała moja matka, nalewając sobie wina.

- Nie - odparłam stanowczo.

- Nawet się nie zawahałaś - prychnęła, kręcąc głową i jednym haustem opróżniając kieliszek. - Jesteś zła - zauważyła.

- Zostawiłaś nas z dnia na dzień i przez cztery lata nie mieliśmy z tobą kontaktu! - wybuchnęłam. - I nagle znowu pojawiasz się w naszym życiu! Jak mam się czuć?!

- Zmień ton. Poza tym wysyłałam do was pocztówki! - powiedziała, a ja zmarszczyłam brwi.

- To ciekawe, bo żadnej nie dostałam! - syknęłam. - Ciągle tylko kłamiesz i...

- Naomi, naprawdę je wysyłałam. Pocztówki i listy, przynajmniej raz w miesiącu, jeśli nie więcej - upierała się.

Patrzyłam na nią z niedowierzaniem. Po chwili jednak otrząsnęłam się.

- Skoro tak, to co się z nimi działo... - zaczęłam.

Nagle zmarszczyła brwi.

- Dominic - warknęła, zaciskając ręce w pięści.

- Tata by tego nie zrobił - od razu pokręciłam głową. -   Naprawdę masz tupet, żeby go oskarżać po tym, co odwaliłaś!

- Twój ojciec nie jest taki święty, jak ci się wydaje - stwierdziła twardo. - Od początku chciał utrudnić mi kontakt z wami.

- Dziwisz mu się? - syknęłam.

- Naomi...

- Nie chcę tego słuchać. Wieczorem tata wróci z Los Angeles i wtedy możesz truć mu dupę i knuć swoje intrygi - odwróciłam się i zaczęłam wchodzić po schodach na górę.

- Naomi!

***

Zamknęłam się w pokoju i przez kilka godzin leżałam na łóżku. Byłam zdenerwowana i wciąż gdzieś z tyłu głowy męczyła mnie myśl, że może moja matka jednak ma rację...

Wszystkie wątpliwości rozwiały się koło godziny 23.00, kiedy ojciec przekroczył próg naszego domu. Nie musiałam schodzić na dół, żeby poznać jego reakcję na widok matki. Wystarczyły głośne krzyki, które nie dawały mi spać.

- Gdzie teraz jest twój chłopak?! Ten, za którym poleciałaś do Australii pierwszym lepszym samolotem?!

- Nie jesteśmy już razem, ale cieszę się, że cię zostawiłam! Wolę być sama niż z tobą!

- Zostaw mnie i moje dzieci w spokoju!!!

- To też moje dzieci! I miałam prawo się z nimi kontaktować, a ty mi to wszystko zabrałeś!!! Wiem, że to byłeś ty!!!

- Tak, paliłem w kominku każdą kopertę, którą im przysyłałaś. I jestem z tego dumny!

W tym momencie cały mój świat przewrócił się do góry nogami. Nie wiedziałam, co zrobić. Zejść na dół, uciec z domu, czy bezmyślnie gapić się w ścianę i nie podejmować żadnego działania.

Z rozmyślań wyrwał mnie brzęk rozbijanego szkła. Zapewne któreś z nich w przypływie negatywnych emocji rzuciło wazonem w ścianę.

Błyskawicznie otworzyłam drzwi, zbiegłam po schodach na dół i wybiegłam z domu, nie zwracając uwagi na krzyczących za mną rodziców.

*RODRICK*

- Greg, gaś światło! - zawołała mama, a mój brat westchnął ciężko i wykonał jej polecenie. - Rodrick, mógłbyś tylko sprawdzić, czy zraszacz jest wyłączony? - poprosiła mnie.

- Pada deszcz, nie chce mi się wychodzić na zewnątrz - zaprotestowałem.

- Rodrick - skrzyżowała ręce.

- Dobra, już idę - mruknąłem.

- Dziękuję. Dobranoc - poklepała mnie po głowie i zamknęła drzwi od swojego pokoju.

Wyszedłem przed dom. Było strasznie ciemno i zimno. Krople deszczu kapały na moje włosy, więc jak najszybciej podszedłem do zraszacza i przekonałem się, że nie działał. Już miałem wracać do środka, kiedy zobaczyłem jakąś sylwetkę w świetle latarni. Zrobiłem kilka kroków w przód.

- Naomi? - zdziwiłem się, a dziewczyna odwróciła się w moją stronę. - Co ty tu robisz?

- Siedzę - odparła cicho.

- Siedzisz?! Jest 1.30, piętnaście stopni i pada deszcz, a ty jesteś ubrana w klapki, krótkie spodenki i bluzkę bez rękawów! Zresztą myślałem, że nie chcesz mnie widzieć... - podrapałem się po głowie.

- Ja... - zaczęła. - Moja matka wróciła - wyznała. - I okazało się, że ona nie była taka zła jak myślałam, a mój ojciec to zwykły chuj... - wybuchnęła płaczem, chowając twarz w dłoniach. - Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić, więc przyszłam tutaj...

Patrząc na nią w takim stanie, zupełnie zapomniałem o naszej wcześniejszej kłótni.

- Hej, spokojnie... - pomogłem jej wstać z chodnika. - O cholera, jesteś strasznie zmarznięta. Trzymaj - ściągnąłem swoją czarną bluzę i wciągnąłem ją na nią przez głowę.

- Dzięki - szepnęła, patrząc na mnie spod ciemnych, sklejonych łzami rzęs.

Posłałem jej pokrzepiający uśmiech i po cichu zaprowadziłem ją do swojego pokoju.




___________________________________________

Witam wszystkich ❤️
Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał. Jak zwykle zachęcam do komentowania i gwiazdkowania.

Do następnego,
frenchtimothee

Plastic Girls / Rodrick Heffley ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz