Był piękny letni i słoneczny dzień. Harry właśnie z niego korzystał i chodził sobie po parku, co jakiś czas wstępując do jakiś sklepów, żeby załatwić jakieś sprawy lub po prostu sobie kupić wody albo jakąś przekąskę. Nie wiedział ile już tam tak chodził, ale z tego faktu, że był początek lata, słońce zachodziło na prawdę późno, więc nie zamartwiał się tym, że będzie wracał po ciemku.
Nagle na jego drodze pojawił się tajemniczy chłopak, który zagrodził mu przejście na drugą stronę ulicy, swoim samochodem. Uchylił okno i jak się okazało nie było dokładnie widać kto to, bo miał na sobie czarną maskę która sięgała mu prawie do oczu i czarną bluzę z kapturem opadającym mu na oczy.
-Wsiadasz młody? Szkoda marnować twojej energii.
Po barwie i tonie głosu Harry mógł śmiało stwierdzić, że jest to mężczyzna, ale do cholery czego on chciał?! Z takim podejrzanym ubiorem nikt do niego nie wsiądzie a tym bardziej nie Harry. Miał nadzieję, że szybko się wywinie z tej sytuacji i wróci spokojnie do domu.
-Nie, dziękuję, przejdę się sam. Mógłby Pan mi odblokować drogę?
-Obawiam się, że jest to niemożliwe. Wiesz Harry, długo cię obserwowałem i należysz do mnie.
Zdążyło się już zrobić ciemno co już go niepokoiło, ale jeszcze bardziej niepokoiły go słowa nieznajomego. Skąd on znał jego imię?! I co do cholery ma znaczyć, że on należał już do niego? Co on sobie wyobraża, że jak jest nastolatkiem, to jest tak głupi i napalony, że wskoczy do samochodu obcemu typowi?
Niedoczekanie.
Harry nerwowo rozglądnął się po całym parku, nie było tam nikogo. Ostatni ludzie, którzy by mogli mu pomóc, właśnie wychodzili. Park był zamykany, a już dochodziła pora, gdzie ochroniarz przyjdzie sprawdzić go dokładnie i zamknąć.
-Nie rozumiem. Jak to należę do ciebie? I skąd znasz moje cholerne imię!? Co ty sobie myślisz, że tak po prostu wsiądę obcemu typowi do samochodu z uśmiechem na twarzy? Przepraszam, ale znudziły mi się te zabawy. Muszę wracać do domu. Czeka na mnie...- I tu zawachał się Harry. Mieszkał sam co było dziwne jak na jego wiek, więc szybko coś zmyślił.- Ciocia.
-Obawiam się, że już jej nie zobaczysz.
Na te słowa facet wyszedł z samochodu i skierował się w stronę bruneta. Po jego oczach można by było stwierdzić jego zachwyt tak jakby złapał właśnie zdobycz, na którą polował od wieków i w końcu mu się udało.
Harry cofnął się o parę kroków i z przerażenia, zaczął szybciej oddychać. Nerwowo zaczął przygryzać wargę i rzucił się do ucieczki. Jak się później okazało jego oprawca biegł cały czas za nim. Gdy myślał, że go zgubił, zatrzymał się przy jednym z drzew i dostrzegł ochroniarza. Podbiegł do niego szybko i złapał go za kamizelkę.
-Pomocy! Na Boga pomocy!- Wykrzyczał zrozpaczony Harry z łzami w oczach.
-Spokojnie dzieciaku, co się sta.. O hej przyjacielu! Jak tam u ciebie? Znasz tego szczeniaka, bo coś krzyczał o pomoc. Ach, ta młodzież.-Odezwał się ochroniarz, na co Harry się zdziwił. Do kogo on mówi?
Nie musiał długo czekać na odpowiedź. Poczuł dotyk na ramieniu.
Jebany dotyk.
Odwrócił się i przełknął głośno ślinę. To był on. Ten nieznajomy, który właśnie go gonił, który chciał go porwać.
-Nie..Nie..Nie...Nie...-Zaczął mówić sam do siebie i jeszcze bardziej płakać, przez co też się próbował wyrywać z uścisku.
-Spokojnie, już go zabieram. To mój bratanek. Jest chory psychicznie, do zobaczenia Jack.
Nie wierzył w to co się dzieje. Jego obraz przed oczami stał się mglisty. Jedyne co zarejestrował to jak chłopak do niego mówił ,,Spokojnie, słoneczko. Tatuś się tobą zajmie''. I dalej już nic nie pamiętał.
*************************************************************************
Harry obudził się i o dziwo jego obraz był czytelny, co oznaczało, że jego oprawca nie zdjął mu okularów. Chociaż tyle dobrego. Z tego co zdołał zauważyć to znajdował się w małym pomieszczeniu. Była to jakaś mała piwniczka, a on siedział związany na jakimś małym krzesełku. Piekielnie bolały go nadgarstki od za dużego uścisku. Skrzywił się na to uczucie. Czuł, że ma spierzchnięte usta, więc je oblizał, ale niewiele mu to dało. Chciało mu się tak pić, że nie był w stanie wypowiedzieć jakiegoś dłuższego zdania.
-Wreszcie wstałeś.
Jego oczom okazał się jakiś inny człowiek niż ten, który go porwał. Był o wiele niższy, gorzej zbudowany, ale nadal jakoś. Był brunetem, z niemal czarnymi oczami i wszędzie miał blizny.
-Wody..-Zdołał wydusić Harry.
Więc facet mu podał wodę, nie smakowała ona za dobrze, ale lepsza ta niż żadna. Facet wlewał mu ją bardzo agresywnie i szybko do gardła, przez co Harry ledwie co nadążał ją połykać.
-Debilu, chcesz go udusić?! I gdzie ty go zabrałeś? Mówiłem, że nie mają być to najlepsze warunki, ale kurwa do takich szczoch?
Głos należał do mężczyzny. Jak się okazało tego, który go porwał. Był cholernie przystojny, chociaż w takim momencie Harry nie powinien o tym mówić a nawet myśleć. Miał platynowe włosy, których kosmyki opadały mu na czoło. Był wysoki, przewyższał tego drugiego o około dwie głowy. Był dobrze zbudowany, także lepiej niż poprzedni, ale nie miał żadnych blizn. Miał jedynie na ręce jakiś tatuaż. Z czaszką i chyba.. Wężem? Harry sam nie wiedział, wolał się nie przypatrywać mu za bardzo, ale jakoś mu to nie wychodziło.
Blondyn coś szeptał do ucha drugiego faceta, po czym ten drugi wyszedł.
-Jak się czujesz? Wybacz, już cię rozwiązuję, ale bądź grzeczny, bo inaczej dostaniesz karę. Zrozumiano?
Potter tylko pokiwał głową. Nie chciał ryzykować utratą życia. Czuł jak uścisk na jego nogach maleje, po czym zmalał również na nadgarstkach. Harry wzdychnął z uczucia ulgi i posłał wdzięczne, ale nadal przerażone spojrzenie.
-Jesteś taki piękny. Nie mogę się na ciebie napatrzeć.- Odezwał się mężczyzna, gładząc Harrego po policzku i przyglądając się mu.
Harry chciał spróbować ucieczki, ale nie wiedział nawet gdzie jest. No cóż raz się żyje. Odsunął od siebie faceta, zerwał się na równe nogi i zaczął biec przez ciemny i długi korytarz piwniczki. Ale niestety jego oprawca był od niego szybszy i go złapał, uderzając go przy tym w policzek. Nie było to lekkie uderzenie, bo rozciął Harremu policzek. Potter syknął z bólu i opadł bezwładnie na ziemię. Wyższy mężczyzna wziął go na ręce i zaczął gdzieś z nim iść. Nie podobało się to Harremu i oczywiście się wyrywał, za co dostał klapsa w tyłek. Poczuł się jak jakieś małe dziecko, które dostało klapsa za złe zachowanie, ale w uśmiechu blondyna mógł znaleźć coś erotycznego. Przeraziło go to jeszcze bardziej, ale już nie wykonywał żadnych ruchów. Nie chciał.
Nie chciał znowu ryzykować.
Zamknął oczy i wtulił się w tors faceta, nie chcąc już widzieć tego wszystkiego co go otaczało. Chciał po prostu wrócić do domu. Nawet nie kontrolował tego, że właśnie wtulał się w tors blondyna, wyobraził sobie, że to Hermiona, a on jest w domu. Co było niemożliwe.
***********************************************************************************************

CZYTASZ
Porywacz
FanfictionHarry jest młodym i całkiem rozstrzepanym nastolatkiem, jego życie jest całe pomieszane. Zawsze starał się kontrolować swoją sytuację, ale tym razem mu się nie udało. Pierwszy raz mu się nie udało. Więc co się takiego stało, że nagle sobie nie pora...