III. Jestem celem złoczyńcy.

2K 142 102
                                    

Pov. Hawks

Wiecie co uwielbiam w lataniu? Znaczy to oczywiste, że wszystko, ale poczucie tej wolności i odizolowanie się od świata rzeczywistego to chyba najpiękniejsze, co może być. Lecąc nad światłami miasta czuję się, jakby czas stanął w miejscu. W powietrzu to naprawdę wygląda, jakby bohaterowie mieli masę czasu wolnego, bo nic się nie dzieje. Jednakże z metra na metr, gdy podlatuję bliżej ziemi to coraz więcej widać. Wybuch, wypadek, kradzież, złoczyńca. Tylko z lotu ptaka świat potrafi się zmienić w piękny obraz błogiego spokoju. Moje skrzydła to naprawdę wyjątkowy dar, za który będę wdzięczny do końca życia.

Wzbiłem się wyżej, ponad pokrywę chmur, a moje kąciki ust uniosły się ku górze, bo to jeden z najlepszych widoków. To sprawia, że żyję. To sprawia, że całą przeszłość pozostawiam za sobą. Odwróciłem się na plecy i pomimo tego, że dość trudno się tak leci to jest warte patrzenia na niebo i dotykania chmur koniuszkami piór.

Po niedługiej chwili niestety musiałem wrócić do rzeczywistości. Moje nogi zetknęły się z podłożem, a serce przestało już tak szybko bić z zapewnianego mu szczęścia. Spojrzałem na budynek przed sobą i czasami spotykałem się tutaj z Dabi'm - na przykład po walce, w której Endeavor został ranny. Nie mam pojęcia po co on mnie tu znowu ciągnie, ale miejmy to już za sobą.

Wszedłem do budynku, a światło, które wdarło się do pomieszczenia przy otwieraniu drzwi idealnie padło na sylwetkę mężczyzny. Złoczyńca siedział na jakichś pudełkach, które były ułożone na imitację wieży. Jedną nogę trzymał swobodnie opuszczoną, a drugą miał umieszczoną na pudełku, natomiast łokieć opierał o kolano. Brunet spojrzał na mnie z góry, a jego turkusowe ślepia przeszyły mnie na wylot. Patrzył tak, jakby właśnie miał upolować swoją ofiarę. Chłopak uśmiechnął się do mnie, unosząc tylko jeden kącik ust ku górze.

- Ah... Taki ładny ptak. Aż szkoda Cię zabijać - zdecydowanie czerwona flaga. Dabi zeskoczył z pudełek i subtelnie rozchylił ręce w moją stronę.

Zrobiłem krok w tył i złapałem za jedno z moich dużych piór.

- To nie będzie konieczne - zaśmiał się, stawiając powolne kroki w moim kierunku.

- Nie będzie? Właśnie mówiłeś coś o zabijaniu. Zdecyduj się.

- Oi - przewrócił oczami. - Nie bierz wszystkiego dosłownie. - uniósł rękę na wysokości klatki piersiowej i wytworzył błękitny płomień. - Tylko trochę się zabawimy.

Wyrwałem pióro i popatrzyłem na niego poddenerwowany. - Nie jestem jakąś twoją zabawką, że możesz sobie mnie tu ściągać, kiedy tylko chcesz, żeby się na kimś wyżyć. Jestem po waszej stronie.

- Nie jesteś zabawką? - z jego ust ponownie wydobył się śmiech, ale tym razem bardziej cyniczny. - W takim razie co tutaj robisz? Twoje zachowanie przeczy twoim słowom.

Rozchyliłem usta i w momencie, gdy połączyłem wszystkie fakty, uświadomiłem sobie, że czarnowłosy ma rację. Latam za nim, jak głupi i podlizuję się Frontowi, jakbym był ich szczeniaczkiem. Naprawdę zacząłem się zmieniać odkąd dołączyłem do Ligi.

- To dlatego, że Liga jest dla mnie ważna - ta jasne, gówno prawda. A skoro to nieprawda to dlaczego reaguję na każde jego zaczepki?

- Mmm... Liga? Ciekawe - uniósł lekko głowę i zaczął patrzeć na mnie dominującym spojrzeniem. - Udowodnij.

- Udowodnić? Niby jak? - zmarszczyłem brwi. - Przecież już zrobiłem to co mi kazałeś. Zabiłem Jeanist'a.

- Słuchaj. Skoro Liga jest dla Ciebie ważna, a ja do niej należę to oznacza, że to ja jestem dla Ciebie ważny. Okaż mi to - sięgnął po pióro, które trzymałem w dłoni.

Destruction || hotwings Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz