VIII. Jesteś mój.

2K 115 44
                                    

Pov. Dabi

- Nie wytrzymam tego, Toga - pokręciłem głową, patrząc na Endeavor'a, który obleśnie zaczął zbliżać się do Hawks'a. - Tacy ludzie nie są bohaterami, tylko kanalią.

- Wstrzymaj się... Tomura może być zły, jak się dowie, że tu byliśmy - złapała mnie za ramię. - Hawks serio sobie poradzi... Poza tym dlaczego się o niego martwisz?

- Wcale się o niego nie martwię - burknąłem. - Po prostu irytuje mnie zachowanie tego „bohatera".

Tak naprawdę to nie chcę, żeby mój ojciec dobierał się do mojego celu. Nie pozwolę mu zabrać kolejnej rzeczy z mojego życia. W dodatku jego zachowanie przyprowadza mnie o odruchy wymiotne. Jeśli w ogóle o mnie pamięta to powinien wiedzieć, że Hawks jest młodszy nawet od jego pierwszego syna. To jest tak kurwa obrzydliwe. Jak zobaczyłem, że ten zasraniec ma w planach pocałować blondyna to już nie potrafiłem się kontrolować. Nie odbierze mi tego. Hawks również jest w chuj głupi, pozwalając mu na to wszystko. Szkoda, że w mojej obecności nie jest taki potulny, pierdolony ptak. Bez zastanowienie wstałem z betonu i ruszyłem w ich stronę.

- Dabi, nie! - krzyknęła nastolatka.

- Endeavor! - tym razem krzyknąłem ja, wytwarzając w dłoniach płomienie. Przez mój krzyk mężczyzna odsunął się od chłopaka i skupił całą uwagę na mnie. I bardzo dobrze.

- Dabi! - warknął, patrząc na mnie wściekle, przez co na mojej twarzy zawitał uśmiech. - Tym razem Cię wykończę!

- Ha? Raczej ja Ciebie, staruszku.

Uwolniłem swoje płomienie, posyłając go w stronę obecnego numeru jeden. Pewnie nie zdaje sobie sprawy z tego, że moja moc jest od niego potężniejsza. Ale nawet pomimo tego, to nie ja jestem jego pupilkiem. To nie mi należała się jego miłość. Mój błękitny ogień spotkał się z pomarańczowym ogniem, należącym do niego. Nie pozwolę mu przejąć nade mną kontroli.

- Wiesz, że nieładnie tak molestować chłopców?! - wzmocniłem siłę swoich płomieni. - Naprawdę to złoczyńca musi Ci to uświadamiać?!

- Zamknij się, nic takiego nie zrobiłem!

- Pierdolenie... - pokręciłem głową, wywracając oczami.

Kurwa, było tak gorąco.

Pov. Hawks

Ponownie to czuję. Coś we mnie chce uratować tę dwójkę złoczyńców, a właściwie to bardziej Dabi'ego. Są zajęci walką ze sobą, więc mam szansę dotrzeć do Togi. Ja pierdolę, ich płomienie mają naprawdę wysoką temperaturę. Z moim darem mam przy nich małe szanse na wygraną. Muszę się pospieszyć, żeby pomóc im przed przybyciem innych bohaterów. Zleciałem z budynku i przeleciałem dołem, żeby podlecieć tam, gdzie była dziewczyna.

- Toga! Szybko, daj mi igłę!

- Co? - zapytała zdezorientowana.

- No dawaj!

Powiało na nas gorące powietrze, ale w ostatniej chwili zdążyłem nas osłonić moim skrzydłem. Zaczynają walczyć z coraz większymi temperaturami. Toga dala mi strzykawkę, a ja szybko pobrałem swoją krew i podałem ją blondynce.

- Zabierz stąd Dabi'ego - rozkazałem poważnie. - Tak, żeby Endeavor Cię nie zauważył, bo nie może zobaczyć, że to „ja" go stąd zabieram.

Dziewczyna skinęła głową i posłusznie się we mnie przemieniła. Korzystając z odpowiednego momentu, gdy Ci idioci wydali w swoją stronę ogień, dzięki czemu była zasłona dymna - Toga ostrożnie podleciała do chłopaka i żwawo go stamtąd zabrała, w taki sposób, w jaki ją poinstruowałem. Widziałem, że bolą ją ręce od gorącego ciała bliznowatego. Zapewne się uszkodził. Przeniosłem wzrok na beton i podniosłem z niego swoją kurtkę, którą Toga zostawiła tu przed przemianą. W końcu mogłem odetchnąć z ulgą. Całe szczęście.

Destruction || hotwings Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz