Czternasty dzień lutego zaczął się dla Billy'ego Hargrove'a dość niespodziewanie. Kiedy chłopak otworzył swoją szafkę zobaczył tam kawałek kartki w kratkę, który wyglądał na niedbale wyrwany z zeszytu. Wziął do ręki świstek z zamiarem wyrzucenia go do śmieci i wtedy zobaczył, że kartka pokryta jest pochyłym i jakby przesadnie starannym pismem. Tak jakby osoba, która ją zapisała zazwyczaj gryzmoliła. Nie powiedziałem nikomu przeczytał Billy i już wiedział od kogo to wiadomość. Zgniótł kartkę w kulkę i wtedy zauważył, że na jej drugiej stronie również znajduje się jakieś zdanie. Rozwinął ją ponownie. Chcesz powtórzyć zimowy bal? SH. Serce zaczęło mu bić szybciej ale twarz pozostała kamienna. Nie mógł przecież szczerzyć się jak głupi patrząc na kawałek kartki. Podarł liścik na strzępy i wyrzucił do kosza.
Steve Harrington siedział w klasie i bazgrał po marginesie zeszytu. Nigdy nie obchodziło go specjalnie co mówił nauczyciel (cóż może dlatego nie dostał się na studia) ale tym razem wyjątkowo nie mógł się skupić. Margines jego zeszytu pokrywały wizerunki demopsów i napisane ileś razy "HS", "SH", "KS". Kiedy zadzwonił dzwonek na przerwę pierwszy wybiegł z klasy, o mało nie wywracając krzesła, i pobiegł do swojej szafki. Billy odpisał. Chłopak wziął głęboki oddech i rozprostował zgiętą na cztery kartkę. 20.30 przy laboratorium. Uśmiechnął się i schował kartkę do kieszeni. Rodzice znowu wyjechali na delegację.
- Masz być przed dwudziestą w domu rozumiesz to smarkulo? I nie obchodzi mnie czy idziesz na jakąś pieprzoną randkę - warknął Billy kiedy tylko jego młodsza, przyrodnia siostra wsiadła do samochodu
- Przed dwudziestą? No proszę. Myślałam, że ostateczne zawiasy to osiemnasta - odpowiedziała złośliwie Max
- Zawiasy są takie żebym nie musiał Cię szukać gówniaro bo nie mam dziś na to czasu rozumiesz?
- O czyli Ty masz randkę?
- Nie twój interes
Jego siostra nie mogła wiedzieć. Uważała go za tyrana. Znienawidziłaby go jeszcze bardziej gdyby powiedział jej "tak mam randkę z chłopakiem ze szkoły". Ostatnie czego potrzebował to żeby Maxine uznała go za pedała. Bo wtedy pewnie zamiast się go bać zaczęłaby się nim brzydzić. Wolał zdecydowanie żeby się bała. Ojciec i Susan wracali do domu o dwudziestej. Do tego czasu musiał "pilnować" Max. Wiedział, że będzie się musiał tłumaczyć czemu w ogóle wychodzi z domu ale to nie był wielki problem. Był w stanie wymyślać wymówki. Musiał tylko dopilnować tego żeby nie spóźnić się na umówione spotkanie i nie zawieść tym, wątłego jeszcze, zaufania Harringtona.
Steve wrócił do domu jakoś przed siedemnastą. Jedyne o czym mógł myśleć to randka z Billym. Chociaż czy rzeczywiście mógł to nazwać randką? Umówili się na nocną przejażdżkę samochodem to nic oficjalnego. Nawet mimo bardzo sugestywnej cyfry w kalendarzu. Zaczął przeglądać szafę w poszukiwaniu odpowiednich ubrań. Większość jego garderoby stanowiły swetry i koszulki z kołnierzykiem i krótkim rękawem. Zdecydowanie nie było to coś w czym można pójść na oficjalne spotkanie. Wreszcie znalazł jakiś czarny T-shirt i białą koszulę, o której istnieniu dawno już zapomniał i dobrał do tego jakieś dżinsy. Po wyprasowaniu ubrań poszedł umyć i ułożyć włosy. Zaproponował to spotkanie, więc musiał wyglądać idealnie. Nawet jeśli to tylko głupia przejażdżka samochodem. Wychodząc z domu pogasił wszystkie światła posprawdzał wszystkie drzwi i wsadził klucz do kieszeni. Nie zdążył nawet nic zjeść mimo, że w lodówce miał jakąś zupę, a na kredensie pieniądze żeby "zamówił sobie jakąś pizzę czy coś". Żałosne pozory rodzicielskiej troski.
Punktualnie o 20:30 niebieskie Camaro pojawiło się przy bramie nieczynnego laboratorium. Billy dokładnie to przemyślał. Miejsce było tak szemrane, że nikt tam nie chodził. Nawet gdyby ktoś zobaczył go tam z Harringtonem uznały pewnie, że umówili się na jakąś bitkę.
CZYTASZ
Rock me/Harringrove [Chwilowo Zawieszone]
FanfictionKiedy pierwszy raz rozmawialiśmy ze sobą bez wrogości powiedział, że życie jest dziwne. "Co ty możesz wiedzieć? Właśnie wcisnąłem ci kit bo prawda o "zapadłej dziurze" do której przyjechałeś jest zbyt dziwna" pomyślałem. Ale następne pół roku udowod...