Prolog

441 28 18
                                    

Niebieskie Camaro zatrzymało się przed domem z piskiem opon. Na dworze było kompletnie ciemno. W zasadzie był już chyba środek nocy. Nikt nie sprawdzał godziny. Piątka trzynastolatków w towarzystwie - mocno posiniaczonego przez wcześniejszą bójkę - Steve'a Harringtona weszła do domu.

- Max! - Billy Hargrove dalej nieco otumaniony przez środek nasenny podbiegł do siostry ale zamiast ją uderzyć przytulił ją dysząc ciężko - czyś ty chciała dzieciaku żebym zawału dostał!

- Mike? To na pewno był tylko środek nasenny? - zapytała Max

Billy nigdy jej nie przytulał. Zwłaszcza w tego typu sytuacjach.

- Um no chyba tak... - Michael wzruszył ramionami

- Idziemy do domu - Billy puścił ją i z całej siły ścisnął jej ramię

Syknęła z bólu. Tak to z pewnością był tylko środek nasenny.

- Z tobą się jeszcze policzę Harrington - chłopak skierował dwa palce najpierw na swoje oczy, a potem na Steve'a

Jeśli "król Steve" skrzywdził jego siostrę to żywy z tego nie wyjdzie. Prawda była taka, że nie ważne ile razy Billy powtórzyłby "to nie moja siostra", "nienawidzę tej gówniary" i tym podobne rzeczy to w głębi serca naprawdę chciał chronić tę małą, rudą wariatkę.

***

- Harrington. Po lekcjach na tyłach szkoły. Nie wykręcisz się - syknął Billy podchodząc do Steve'a przy szafkach

- Naprawdę nie wystarczy ci wczoraj? - jęknął Harrington

Nie zamierzał dostawać codziennie po mordzie zwłaszcza za to, że chronił Max przed śmiercią.

- Wczoraj było wczoraj, a dzisiaj jest dzisiaj

- Billy ja naprawdę nie chcę tej wojny, ja mogę to wszystko wyjaśnić, ja-

- Nie mów do mnie Billy - warknął trzaskając szafką i odszedł korytarzem w drugą stronę

Steve szybko otarł pojedynczą łzę, która spłynęła mu po policzku. Nie chciał całej tej afery. Cholerne demopsy. I cholerny Dustin Henderson, który go w to wszystko wciągnął. A mógłby dalej żyć sobie w swojej pięknej bańce z Nancy Wheeler i być głupim nastolatkiem.

- I co dalej jesteś taki odważny jak wczoraj? - Billy spojrzał wyzywająco na swojego wroga

Dookoła zebrała się grupka gapiów na czele z Tommym H.

- Solówa, solówa!

Wydaje wam się, że to zabawa tak? Że nie mam do roboty nic lepszego niż bicie się z Harringtonem? Nie rozumiecie o co chodzi dzieci Hargrove potoczył wzrokiem po swoich kolegach - i nawet kilku koleżankach - ze szkoły.

- Proszę zostaw mnie nie zrobiłem tego co myślisz, że... - zaczął Steve ale został uciszony mocnym policzkiem

Potem Billy złapał go za ramiona i z całej siły pchnął do tyłu. Chłopak aż się zatoczył. Nie miał zamiaru się bić. I tak z pozycji króla szkoły spadł już do rangi pośmiewiska. Nie miał nic do stracenia.

- Nigdy. Więcej. Nie. Tkniesz. Mojej. Siostry - po każdym słowie Billy'ego, Steve otrzymywał cios pięścią w twarz, a po ostatnim Hargrove z całej siły kopnął go kolanem w brzuch

Jęknął z bólu i zgiął się w pół. Kiedy się wyprostował jego rywal znowu go popchnął ale tym razem tak mocno, że upadł głową na beton. Cudem jej sobie nie rozwalił.

- Obyś tu zdechł - prychnął Billy i odszedł w stronę swojego samochodu

A Steve po prostu leżał na betonie bo nie miał nic lepszego do roboty. Nikogo nie obchodził, więc czemu jego miałoby cokolwiek obchodzić.

Rock me/Harringrove [Chwilowo Zawieszone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz