Snow Ball

320 25 8
                                    

Noc była dosyć ciepła. Na niebie powoli gromadziły się gwiazdy. Samochody rodziców znikały po kolei z parkingu przed szkołą w Hawkinks. Zostało tylko kilka. W tym wóz Steve'a Harringtona.

Chłopak siedział w środku i patrzył przez szybę na dzieciaki bawiące się na balu. Większość osób tańczyła przytulona do siebie. Część chłopców podpierała ściany, a niektóre dziewczynki zebrały się w grupki zapewne po to żeby plotkować. Spojrzał na Nancy, która z szerokim uśmiechem tańczyła z Dustinem i sam delikatnie się uśmiechnął. Może i jego młody przyjaciel nie podbił żadnej dziewczyny ze swojej szkoły ale zatańczyła z nim panna Wheeler. Kto mógłby odmówić tego zaszczytu? Spojrzenia i uśmiechy, które Nancy co chwila rzucała "dziwakowi Byersowi" znad ramienia Dustina były jak noże wbijane w serce Steve'a. Dawno już powinien zauważyć, że po pierwsze Nance zasługuje na kogoś lepszego niż on: podrywacz, król szkoły, męska dziwka, a po drugie, że ona i Byers mają się ku sobie. Wysiadł z samochodu i spojrzał w niebo. Ani myślał wracać do domu. Poczeka na Dustina, odwiezie go bezpiecznie, a potem wróci do siebie i nie będzie się tłumaczył rodzicom czemu tak późno wraca. Oczywiście, że nie będzie bo nawet o to nie zapytają. Rozejrzał się po parkingu. Zobaczył komendanta przytulającego Joyce Byers przy jej samochodzie. Joyce. W tym momencie dotarło do niego dlaczego tak nienawidził Jonathana. Miał wszytko czego nie miał Steve. Miał pasję (fotografię), miał matkę, która oddałaby za niego życie, miał młodszego brata, który był jednocześnie jego najlepszym kumplem, a teraz jeszcze miał Nancy. Co zostało dla Steve'a? Rodzice, którzy mieli go w nosie, reputacja upadłego króla i niańczenie bandy dzieciaków. Kopnął z wściekłością oponę samochodu.

- Hej, hej wyluzuj ślicznotko* - usłyszał za swoimi plecami

Billy Hargrove. Musiał się tu jeszcze napatoczyć ten agresor i podrywacz? Najgorsze było to, że Steve wiedział iż Billy nie zawsze jest takim dupkiem jak w szkole. Ale Billy twierdził, że są wrogami, więc starał się wyrzucić z głowy wspólne miłe wspomnienie. Jedna sprawa, że się nie udawało. Druga, że niezależnie od wszystkiego jednak tymi wrogami byli. I Steve nie zamierzał wdawać się teraz w jakąś - zapewne bezsensowną - konwersację.

- Spadaj Hargrove - warknął nawet nie patrząc na swojego wroga

Jednak brat Max zrobił coś zupełnie odwrotnego niż "spadanie". Położył ręce na ramionach Steve'a. Chłopak gwałtownie strząsnął jego dłonie i odwrócił się do niego przodem.

- Powiedziałem zjeżdżaj - wycedził

- Właśnie to zamierzam zrobić. Przyszedłem zaproponować Ci przejażdżkę Harrington - powiedział z szelmowskim uśmiechem Billy

- Czekaj co? Chyba się przesłyszałem. Ty Przyszeszedłeś MI zaproponować przejażdżkę

- To właśnie powiedziałem królu Steve'ie - brat Max przewrócił oczami

- Naćpałeś się Hargrove - prychnął Steve

Nie chciał robić sobie jakichś idiotycznych nadziei, że się zakolegują. Wolał żeby Billy zostawił go w świętym spokoju.

- Słuchaj Harrington. Ojciec kazał mi przywieźć tę gówniarę na bal. Nie będę tu stał jak ten pieprzony kołek i czekał aż skończy tańczyć z tym murzynem. Skoro ty zamierzasz tu sterczeć i gapić się jak twoja księżniczka tańczy z bachorem, którego sam przywiozłeś to bardzo proszę. Twój wybór - chłopak wyjął z kieszeni papierosa i zapalniczkę

Zaciągnął się dymem, a następnie dmuchnął nim w twarz Steve'a.

- To jak? - zapytał

- Jeśli nie skończę zabity i zakopany w środku lasu to zgoda - skapitulował w końcu Harrington

Rock me/Harringrove [Chwilowo Zawieszone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz