° 6 °

789 60 37
                                    

°   °   °

Loki szedł w towarzystwie Lucy cały czas milcząc. Dziewczyna również się nie odzywała. Usilnie starała się odtrącać nieprzyjemne i niewygodne myśli, jednak bezskutecznie. To wszystko zaczęło brać nad nią kontrolę. I mimo, iż wiedziała, że wróci kiedyś do domu, była zdruzgotana nową rzeczywistością.

Wcale tego nie chciała. Wolała swoje wcześniejsze, spokojniejsze życie. Czasem miała ochotę po prostu zastopować, zatrzymać się, skulić i rozpłakać. Nie miała jednak żadnego wyjścia i tak jak powiedział wcześniej Loki - im szybciej dotrą do celu, tym szybciej ona wróci do domu i ich drogi nie będą musiały się już krzyżować.

Zaczęła się po chwili zastanawiać, czemu aż tak zależy bożkowi na przejęciu tu władzy. To znaczy, zdawała sobie sprawę, że w tym miejscu panuje bezprawie, a skoro jest to mieszanka dziewięciu światów, to zapewne i chaos. Jednak ona osobiście nie chciałaby brać się za tak poważne sprawy. A czarnowłosy książę... on musiał mieć poważny powód. Nie chciała go jednak o nic takiego wypytywać, ponadto miała wrażenie, że i tak zbyłby ją oschłą odmową.

Szła w intensywnym zamyśleniu, do czasu, aż nie wpadła w plecy Loki'ego.

Momentalnie ocknęła się z niemalże letargu i cofnęła o dwa kroki. Przyłożyła dłoń do ust, patrząc wyczekująco i nerwowo na jego reakcję.

Dopiero teraz uświadomiła sobie, że musiała nie skapnąć się, iż zwolniła nieco tempo, przez co Loki szedł sporo przed nią. Umknęło jej także to, że zatrzymał się w miejscu, rozglądając po otoczeniu.

Jednak przerwał tę czynność i odwrócił się powoli w stronę Lucy.

Serce dziewczyny waliło jak szalone, ledwie udawało jej się utrzymać regularny oddech.

Kiedy napotkała jego przeszywające spojrzenie, zmroziło ją.

- Uważaj, Lucy. - odparł niskim i oschłym tonem.

To był chyba pierwszy raz, kiedy Loki zwrócił się do niej po imieniu. Było to dla niej conajmniej dziwne. Nie chodzi o sam fakt mówienia tak do kogoś. Bardziej o to, że brzmiał teraz jakby za wszelką cenę chciał wymazać wszelkie targające nim emocje, jeśli takowe rzeczywiście były. Blondynka coraz bardziej podejrzewała, że kryje się w mężczyźnie coś więcej, niż jest widoczne na zewnątrz.

I to ją jeszcze bardziej intrygowało, przerażając jednocześnie.

- Przepraszam, ja... - zaczęła, ale nie dokończyła widząc uniesiony palec bożka w geście uciszenia.

Zamilkła, marszcząc brwi w niezrozumieniu.

- Jeśli jeszcze nie zauważyłaś, to droga się tu rozstępuje. I pytanie brzmi: w którą stronę powinnismy iść. - powiedział nieprzyjemnym tonem.

Lucy dopiero po jego słowach zorientowała się, że rzeczywiście ścieżka już nie jest jedna, a rozgałęziła się na trzy dróżki.

Loki podszedł do dziewczyny mając surowy wyraz twarzy. W momencie, kiedy dzieliły tę dwójkę już jakieś dwa metry, blondynka automatycznie zaczęła się cofać. Bożek, uświadamiając sobie, że nie zdoła stanąć tuż przed Lucy, zatrzymał się, a po chwili ona zdobiła to samo.

Emerald Raven | Loki Laufeyson fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz