° 23 °

449 44 12
                                    

°   °   °

- Czekaj, czekaj... - Lucy się zawahała - Lodowi Olbrzymi?

- Tak, Edevane. Czy ja mówię niewyraźnie? - Loki był coraz bardziej nerwowy.

- Zaraz... Czemu to brzmi tak bardzo znajomo?

- Bo już ci o tym wspominałem. - zniecierpliwił się.

- Czego tu szukacie? - zapytał donośnym głosem jeden z mieszkańców, stając na wprost dwójki podróżujących.

- Mamy kilka spraw do załatwienia, o których nie musicie wiedzieć. - odrzekł stanowczo Loki.

- Nie mamy złych zamiarów. - wtrąciła Lucy.

- Tak? To czemu cały czas wystawia w naszą stronę sztylet? - zapytał, wskazując palcem na bożka.

Reszta olbrzymów zawarczała w niepokojący sposób. Blondynka coraz bardziej traciła pewny grunt pod nogami co do stwierdzenia, że nic im nie zrobią.

Mimo, iż wewnątrz niej przeczucie pozostawało niezmienne.

Loki nie odpowiedział na pytanie giganta. Zacisnął szczękę czując, jak jego serce okropnie łomocze. Bał się. Strasznie się bal.

Jednak nie o siebie.

- Naprawdę nie mamy złych zamiarów. - ponowiła Lucy - A ten sztylet... Po prostu jesteśmy tu nowi i nie wiemy co nas w jakiej chwili zaskoczy.

- W tym przypadku to wy zaskoczyliście nas. Jesteście na naszym terytorium. - odezwał się inny gigant - Skąd mamy wiedzieć, że nie zamierzacie nas zabić?

- Jeśli byłoby to możliwe. - odezwał się któryś z olbrzymów w tle, na co wszyscy pozostali zaczęli się śmiać.

Loki wymienił z Lucy swoje zaniepokojone spojrzenie. Dziewczyna już miała odwracać wzrok, jednak bożek go nieco przytrzymał. Nie wiedziała czemu, ale miała wrażenie, że Laufeyson się boi. Wyglądał jakby chciał poszukać ratunku lub chociaż chwilowej bezpiecznej przystani. Wydawało się, jakby odnalazł go w oczach blondynki.

Tę krótką, ale bardzo intensywną chwilę przerwał olbrzym, z którym mieli do tej pory najwięcej do czynienia.

- Udowodnijcie, że nie powinnismy was zgładzić.

Lucy wytrzeszczyła z przerażenia oczy. Z kolei Loki schował sztylet. Blondynka przyglądała się bożkowi i temu, co robił.

Laufeyson uniósł obie dłonie w geście obronnym, a następnie stanął obok Edevane, po czym zaczął zmieniać swoją formę. Barwa jego skóry przemieniała się w niebieski kolor, tworząc na niej pewnego rodzaju ciemniejsze, granatowe wzory. Kiedy całe jego ciało przeszło metamorfozę, ostatnim elementem, jaki uległ zmianie, były oczy, gdyż one - tak samo jak w przypadku otaczających ich olbrzymów - były czerwone.

Lucy obserwowała to wszystko z przerażeniem wymalowanym na twarzy. Nie miała bladego pojęcia, co się właśnie stało. Stała osłupiona, ze wzrokiem wlepionym w bożka.

Niebieskiego bożka.

- Bo jestem jednym z was. - odpowiedział Loki na wcześniej zadane pytanie - A swój swojego chyba nie ma w zwyczaju zgładzać, prawda? - starał się brzmieć przekonująco.

Emerald Raven | Loki Laufeyson fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz