° ° °
- Zastanawia mnie mnie jedno... - zaczęła Lucy idąc ścieżką wraz z Loki'm - No, może nie tylko jedno...
- Wysłowisz się wreszcie? - zapytał znudzony.
- Idziemy tą polaną już jakieś dobre pół godziny. Zauważyłeś, że tak naprawdę nie ma tu końca? Jest tak jakby... w kółko to samo.
- Do czego zmierzasz? - zmarszczył brwi.
- Mam dziwne wrażenie, że układ niektórych roślin się powtarza. No i zobacz, tu są te drzewa, one były conajmniej dziesięć minut temu. I po nich była wtedy taka chatka... - urwała, zatrzymując się w miejscu. Loki także przystopował - I ona jest też tutaj. - dodała półgłosem.
Im obojgu ukazał się mały budyneczek, stojący samotnie pośród polany pełnej pochylonych ukośnie kwiatów. Sama chatka wydawała się być wybudowana także pod tym samym kątem.
- Co jest... - odrzekła mocno zdziwiona blondynka, lekko kręcąc przy tym głową.
- Nie wiem, ale nie idziemy tam. - skwitował Loki, ruszając przed siebie.
Edevane spojrzała na niego pytająco, mając nadzieję, że bożek jednak się rozmyśli i wróci. Jednak on nie przestawał iść przed siebie. Dziewczyna nie chcąc się kłócić, zaczęła za nim podążać, zostawiajac chatkę w spokoju.
Jednak po około dwudziestu minutach, ponownie napotkali na identyczną budowlę. Oboje bez słowa przystanęli przed nią, wpatrując się w nią niepewnym wzrokiem.
- Może jednak powinniśmy tam wejść? - zapytała, przenosząc spojrzenie na Loki'ego.
Laufeyson przetarł twarz dłońmi, po czym oparł ręce na biodrach.
W tym czasie, kiedy bożek nie odpowiedział, a porządnie się nad czymś zastanawiał, Lucy uklęknęła przy najbliższym kwiatku, przyglądając mu się uważnie.
- Wygląda jak gerbera. Tylko, że płatki są jakby... włochate. - sięgnęła dłonią do burgundowego kwiatu, po czym musnęła palcami jego kielich. - Jakie to milusie... - uśmiechnęła się pod nosem na zadziwiające zjawisko.
Po chwili zastanowienia, zdecydowała się ostatecznie spróbować odgiąć kwiat w taki sposób, aby był pionowo. Ku jej zaskoczeniu, łodyga złamała się. Kwiat wydawał się na tyle miękki i giętki, iż uznała, że bez problemu będzie mogła przekonać się, czy zdoła wyprostować gerberę. Zadanie się jednak nie powiodło. Wzięła więc złamanego kwiatka, po czym trzymając go delikatnie w dłoni, wyprostowała się.
Spojrzała na Loki'ego, dalej stojącego w milczeniu, a następnie na chatkę, z zewnątrz wyglądającą na opuszczoną.
- Powinniśmy tam wejść. - odrzekła, przyciągając tym wzrok i uwagę Laufeyson'a.
- Powinniśmy tam wejść, bo...? - uniósł pytająco brwi, nie będąc przekonanym co do słów Lucy.
- Bo... tak czuję. To znowu to przeczucie. - wyjaśniła, a następnie zacisnęła usta - Wiem, że to nie brzmi wiarygodnie, ale... po prostu to czuję. Jeśli nie chcesz wchodzić, sama tam wejdę.
Loki patrzył na nią ze zmarszczonymi brwiami, jakby próbował wyczytać coś z dziewczyny. Westchnął głęboko, a następnie począł stawiać kroki w stronę chatki.
CZYTASZ
Emerald Raven | Loki Laufeyson fanfiction
Fanfic„Nie wierzę w przeznaczenie. Ani żadne inne tego typu rzeczy. Pewne sytuacje to po prostu czyste przypadki, to wszystko. - odrzekła Lucy." - fragment z książki „Emerald Raven | Loki Laufeyson fanfiction" Dziewczyna żyjąca codziennym życiem, posiadaj...