° 13 °

552 50 30
                                    

° ° °

- Zastanawia mnie mnie jedno... - zaczęła Lucy idąc ścieżką wraz z Loki'm - No, może nie tylko jedno...

- Wysłowisz się wreszcie? - zapytał znudzony.

- Idziemy tą polaną już jakieś dobre pół godziny. Zauważyłeś, że tak naprawdę nie ma tu końca? Jest tak jakby... w kółko to samo.

- Do czego zmierzasz? - zmarszczył brwi.

- Mam dziwne wrażenie, że układ niektórych roślin się powtarza. No i zobacz, tu są te drzewa, one były conajmniej dziesięć minut temu. I po nich była wtedy taka chatka... - urwała, zatrzymując się w miejscu. Loki także przystopował - I ona jest też tutaj. - dodała półgłosem.

Im obojgu ukazał się mały budyneczek, stojący samotnie pośród polany pełnej pochylonych ukośnie kwiatów. Sama chatka wydawała się być wybudowana także pod tym samym kątem.

- Co jest... - odrzekła mocno zdziwiona blondynka, lekko kręcąc przy tym głową.

- Nie wiem, ale nie idziemy tam. - skwitował Loki, ruszając przed siebie.

Edevane spojrzała na niego pytająco, mając nadzieję, że bożek jednak się rozmyśli i wróci. Jednak on nie przestawał iść przed siebie. Dziewczyna nie chcąc się kłócić, zaczęła za nim podążać, zostawiajac chatkę w spokoju.

Jednak po około dwudziestu minutach, ponownie napotkali na identyczną budowlę. Oboje bez słowa przystanęli przed nią, wpatrując się w nią niepewnym wzrokiem.

- Może jednak powinniśmy tam wejść? - zapytała, przenosząc spojrzenie na Loki'ego.

Laufeyson przetarł twarz dłońmi, po czym oparł ręce na biodrach.

W tym czasie, kiedy bożek nie odpowiedział, a porządnie się nad czymś zastanawiał, Lucy uklęknęła przy najbliższym kwiatku, przyglądając mu się uważnie.

- Wygląda jak gerbera. Tylko, że płatki są jakby... włochate. - sięgnęła dłonią do burgundowego kwiatu, po czym musnęła palcami jego kielich. - Jakie to milusie... - uśmiechnęła się pod nosem na zadziwiające zjawisko.

Po chwili zastanowienia, zdecydowała się ostatecznie spróbować odgiąć kwiat w taki sposób, aby był pionowo. Ku jej zaskoczeniu, łodyga złamała się. Kwiat wydawał się na tyle miękki i giętki, iż uznała, że bez problemu będzie mogła przekonać się, czy zdoła wyprostować gerberę. Zadanie się jednak nie powiodło. Wzięła więc złamanego kwiatka, po czym trzymając go delikatnie w dłoni, wyprostowała się.

Spojrzała na Loki'ego, dalej stojącego w milczeniu, a następnie na chatkę, z zewnątrz wyglądającą na opuszczoną.

- Powinniśmy tam wejść. - odrzekła, przyciągając tym wzrok i uwagę Laufeyson'a.

- Powinniśmy tam wejść, bo...? - uniósł pytająco brwi, nie będąc przekonanym co do słów Lucy.

- Bo... tak czuję. To znowu to przeczucie. - wyjaśniła, a następnie zacisnęła usta - Wiem, że to nie brzmi wiarygodnie, ale... po prostu to czuję. Jeśli nie chcesz wchodzić, sama tam wejdę.

Loki patrzył na nią ze zmarszczonymi brwiami, jakby próbował wyczytać coś z dziewczyny. Westchnął głęboko, a następnie począł stawiać kroki w stronę chatki.

Emerald Raven | Loki Laufeyson fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz