7. Nico di Angelo & OC

659 9 0
                                    

Nico przebywając w podziemiach, poznał wiele dusz. Słyszał ich historię, boleści, a nawet rzeczy, które doprowadziły ich do tych katorg, które musiały tu przeżywać. Chłopak jednak najbardziej nie lubił duchów w swoim wieku. Myślał wtedy o tym jak straszne te osoby miały życie, skoro w tak młodym wieku wylądowały w Hadesie.

Najbardziej jednak zabolała go opowieść Polly. Młoda dziewczyna była tylko niecały rok starsza od niego w momencie kiedy została zabita przez potwora, który zaatakował jej rodzinę, a już znała niedoskonałości życia i katorgi po śmierci. Jej zmęczona dusza tułała się wszędzie i roznosiła swój smutek do innych. Pomimo swojego braku jakiegokolwiek optymizmu, Nico lubił z nią rozmawiać. Wydawało mu się, że ma wiedzę i doświadczenie większe niż niejeden dorosły.

Dziewczynka zmarła w bitwie, w której uratowała swojego młodszego brata. Choć wydawała się być dumna, że dzięki niej jej młodszy braciszek żyje, ona nie była gotowa na opuszczenie świata żywych. Chciała pozostać przy bracie, chciała pokazać mu świat, chciała go chronić przed całym złem, ale nie było jej to dane. A nawet po śmierci nie odzyskała spokoju.

Nico bardzo jej współczuł, jednak już nic nie mógł zrobić. Mógł jedynie złagodzić jej długie cierpienia i raz na jakiś czas porozmawiać z nią i wysłuchać. Może nie było to wiele, ale dla niej była to rzecz niezapomniana. Wdzięczność jaką odczuwała wobec tego młodego człowieka była nie do opisania, dlatego nie raz przyrzekła mu, że jeśli tylko poprosi go o pomoc ona przybyje.

Nico, który był nierozumiany przez ludzi, tutaj czuł się świetnie. Miał wrażenie, że umarli umieją słuchać, doradzić lepiej niż człowiek. Zresztą te samotne duszę znały wszystkie uczucia począwszy od smutku, do samotności i strat. Rozumiały go, a jego nowa znajoma już nie raz okazała się być bardziej człowiecza niż niejedna żywa dusza.

Czasem żalował nie zdołał poznać jej za życia. Pewnie zostaliby przyjaciółmi, a może nawet kimś więcej. Wspólnie podróżowaliby po świecie na przeciw innym. I choć lubił się w samotności, brakowało mu zwykłych ludzkich uczuć, które chciał odczuwać. Ludzie zakochiwali się, śmiali się, spotykali, a on siedział w krainie umarłych, rozmawiając z duchami ludzi, bo tylko oni byli w stanie zrozumieć jego inność.

- Czasem zastanawia mnie, jak moja ciotka wytłumaczyła mojemu bratu to, że nie żyje. - odparła ze smutnym uśmiechem, patrząc na swoje dłonie: przezroczyste, nie nadające się do niczego.

- Pewnie coś aby go nie skrzywdzić. Szkoda tylko, że niewiele cię spamięta. Kiedyś może nawet o tobie zapomnieć. To niesprawiedliwe, że oddałaś za niego życie, a twoja rodzina ukryję to, że istniałaś tylko po to, aby nie skrzywdzić go.

- Znając ich to tak zrobią, pójdą na łatwiznę. Powiedzą mu może jak będzie starszy, więcej zrozumie niż teraz, mając parę lat. Lecz najważniejsze dla mnie jest, aby był szczęśliwy i zdrowy. Mam nadzieję, że zbyt prędko go tu nie zobaczę. - ostatnie zdanie niemal wyszeptała i spojrzała na nico dziwnym wzrokiem. - A ty widziałeś Biance?

- Nie chciała mi się ukazać ale owszem. Wyglądała tak młodo i nieskazitelnie.

Po tych słowach zapadła między nimi cisza. Siedzieli przy ścianie posiadłości Hadesa, a nogi mieli wyciągnięte przed siebie. Ich dłonie początkowo leżały na kolanach, a następnie zaczęły niepewnie poruszać się w swoją stronę. Nico położył swoją dłoń na jej kolanie, jednak ręka przeszła przez jej ciało, powodując u niego westchnienie. Chciał móc ją dotknąć, przytulić.

Ona również nie wydawała się szczęśliwa z tego jaka odległość ich dzieli. Ich granica była nie do przeskoczenia, ale ich uczucia mówiły co innego. Wspólna, cudowna relacja i niezwykłe zrozumienie stały się podporą ich silnej relacji. Jednak w ich przypadku zbyt wiele stało na przeszkodzie, a nawet to, że znali siebie jak nikt inny nie mogło tu pomóc.

Nico miał ochotę przeklinać bogów, świat i los lub cokolwiek innego co stworzyło śmierć. Dziś mógłby ją kochać, troszczyć się o nią i przytulać kiedy byłoby jej źle. Walczyć z wrogami u swego boku i cieszyć się swoją obecnością. Widział ludzi zakochanych, zawsze wydawali mu się być szczęśliwi. A jego to uczucie gnębiło, bo wiedział, że to nie ma przyszłości, a on chcąc nie chcąc musiał się z tym pogodzić.

Jednak widząc jej zrezygnowany wzrok, który podążał w stronę jego ręki, westchnął po raz kolejny i rozejrzał się wokół ze zrezygnowaniem. Nie wiedział, czy to co do niej czuł było miłością, zauroczeniem, czy nawet chwilową słabością. Wiedział jednak, że ta bezsilność strasznie go bolała. Co jednak mógł zrobić? W jego sercu miejsce zajął duch, a to niczym dobrym nie mogło się skończyć. Pomimo że wiedział to od samego początku, brnął w tą relację, bo nie umiał inaczej.

Niebo wokół nich pociemniało jeszcze bardziej. Inne, zagubione duszę zaczęły chodzić między budynkami, starając się dostać gdziekolwiek. Obydwoje obserwowali ich z zaciekawieniem, starając się nie patrzeć na siebie nawzajem. Zresztą ich myśli były tak głośne, że obydwoje wiedzieli co ich męczy. Jednak prawda okazała się być zbyt bolesna aby przeszła im przez usta.

- To wszystko jest niesprawiedliwe. - stwierdziła tylko, wystawiając swoją dłoń przed siebie w jego stronę. Nico zrobił to samo i gdy ich dlonie niemal się stykały, kiwnął głową i nie przyłożył jej do końca. Wiedział, że gdy jego dłoń znów przejdzie przez nią jak przez powietrze, zaboli go to jeszcze bardziej. Czasem nawet wolał myśleć, że ona jest żywa, aby złagodzić swój ból egzystencjalny.

- Dokładnie, Polly, dokładnie. - westchnął i oparł głowę o ściane, kładąc dłoń na ziemie zaraz obok niej. Patrzyli się w tym kierunku, tylko tym razem nie zbliżyli się do siebie. Oczywistość, że dziewczyna jest martwa była zbyt cięższa do przetrawienia niż im się wydawało.

-----

Rozdział trochę inny, ale mam nadzieję, że się podobało.

Percy Jackson || one shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz