Rozdział 8

318 28 12
                                    

Razem z tłumem uczniów oraz ich rodziców, dziadków i babć do szkoły weszła siedmioletnia Y/N. Z racji tego, że chodziła do zerówki w tej szkole dowodziła swoją nową klasą, aby pokierować ich do odpowiedniej sali. Gdy grupka uczniów doszła do sali powitała ich tam nauczycielka.

Brunetka, średniego wzrostu wygladała bardzo przyjaźnie. Zaprosiła pierwszoklasistów do środka, tym samym pozbywając się rodziców którzy stali przed drzwiami sali i żegnali się ze swoimi pociechami.

Dziewczynka usiadła w pierwszej ławce. Nigdy nie lubiła siedzieć z tyłu, ponieważ zawsze znalazł sie ktoś o wiele wyższy kto zasłaniał jej cała tablicę. Obok niej zostało puste miejsce, co bardzo cieszyło małą Y/N.

Nie żeby nie miała przyjaciół -  swoim urokiem przyciagała ludzi jak magnes, jednak dzisiaj z jakiegoś powodu nie miała ochoty z nikim rozmawiać.

Powoli notowała najważniejsze punkty spraw organizacyjnych, które zapisywała na tablicy nauczycielka. Wtem drzwi do sali otworzyły się i stanął w nich pewien chłopczyk. Miał brązowe włosy, a ubrany był w dżinsy i żółty sweterek. Na plecach dźwigał tornister który wypełniony był między innymi książkami.

Mała Y/N zawsze starała się sprawiać dobre pierwsze wrażenie, więc postanowiła że zaprosi brunecika do swojej ławki.

"Skoro mamy być w jednej klasie, trzeba by się było jakoś zapoznać, prawda?"- pomyślała dziewczynka

- Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie... - powiedział cicho chłopczyk i powiódł wzrokiem po klasie

W pierwszej ławce dostrzegł nasza małą Y/N
Dziewczynka pokazywała mu, żeby usiadł na krzesełku koło niej, co też zrobił.

Lekcje minęły im szybko. Dokładnie o 12:25 cała klasa wyszła z sali i powoli skierowała się w stronę wyjścia ze szkoły. Jednak w grupie brakowało dwóch osób.

Chłopak nie poszedł za klasą, ponieważ chciał zobaczyć salę muzyczną. Od zawsze interesował się muzyką, a słyszał od rodziców że w tej szkole sala muzyczna jest cudowna.

Y/N natomiast będąc ciekawa gdzie idzie jej kolega z ławki podążyła za nim. Chłopiec przeszedł przez pół szkoły, jednak nadal nie znalazł tego czego szukał. Na jego nieszczęście udał sieę na najwyższe piętro placówki.

Znajdowały się tam starsze klasy. Jak mogliście wyczytać w różnych książkach - starsi "koledzy" często zabierali w nich kanapki lub pieniądze młodszym. Tak było i teraz - jeden ze starszych kolegów zaatakował bruneta, jednak mniejszy mu się postawił.

Nie chciał mu oddać swoich pieniędzy, przez co został uderzony prosto w nos. Całej scenie przyglądała się Y/H/C. Gdy tylko starsi odeszli od biednego chłopczyka, ona podbiegła do niego i szybko zaprowadziła go do pielęgniarki.

Poczekała na niego przed gabinetem, a gdy już wyszedł z zimnym okładem na nosie odprowadziła go do domu, gdzie spotkała jego mamę.

Listy || Wilbur Soot x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz