ROZDZIAŁ 1

92 4 3
                                    

„You won't question my devotion
Everybody needs somebody
And you got me
You know that I know that you know that"

- Więc co pomyślałaś sobie, gdy mnie pierwszy raz zobaczyłaś? - zapytał z uśmiechem na ustach, po czym wziął do ust kolejną porcję makaronu na widelcu. Kurde, dobre pytanie... Co ja sobie wtedy myślałam? Szczerze mówiąc, nie wiem, pamiętam natomiast doskonale, jak bardzo się wtedy stresowałam.
- Hmm, z pewnością zrobiłeś na mnie dobre pierwsze wrażenie, ale poza tym to chyba wtedy naprawdę nic szczególnego o tobie nie myślałam - przerwałam na chwilę, aby wziąć łyk wody - chociaż... od razu w myślach przyznałam, że masz najpiękniejszy kolor oczu, jaki kiedykolwiek widziałam - uśmiechnęłam się szerzej - a poza tym nie mogłam przestać myśleć o tym, jaki ty jesteś wysoki w porównaniu do mnie.
- No dobra, ile jeszcze razy usłyszę od ciebie komplement na temat moich oczu? - zapytał z przekąsem.
- Tyle, ile jestem w stanie - zaśmiałam się - ja po prostu nie potrafię się nimi nie zachwycać - przyznałam się już nie po raz pierwszy do mojej słabości.
- Czyli chcesz mi powiedzieć, że na początku zakochałaś się w moich oczach, a dopiero później we mnie? - czy on naprawdę musi zadawać takie pytania?
- Coś w tym rodzaju - wytarłam usta serwetką - ja po prostu próbowałam przekonywać samą siebie, że nie ma takiej opcji, że mógłbyś się mi spodobać. Ale jak widzisz coś nie wyszło.
- To chyba dobrze? - popatrzył na mnie z ukosa.
- Oczywiście, teraz mogę tak powiedzieć, bo siedzimy tu teraz razem i wiem, że ty czujesz to samo co ja. Ale gorzej byłoby, gdybym zakochała się w tobie na zabój bez wzajemności - tutaj przerwałam, bo właśnie zdałam sobie sprawę, że przecież jeszcze nie tak dawno byłam skłonna się zabić właśnie z powodu moich nieodwzajemnionych uczuć. Ale nie chciałam już do tego wracać. To już skończony rozdział mojej przeszłości. Liczyło się tylko tu i teraz.
- Ej, co jest? Czemu tak posmutniałaś? - Konrad wyrwał mnie nagle z zamyślenia. W sekundzie wróciłam do rzeczywistości.
- Nic, wszystko w porządku - uśmiechnęłam się od razu, żeby nie pomyślał, że naprawdę coś jest nie tak. Widocznie nie potrafiłam kontrolować okazywania emocji przez moją twarz, gdy się zamyślałam.
Przyglądał mi się przez dłuższą chwilę po czym wypalił:
- Wiesz, nie miałem jeszcze okazji ci tego powiedzieć, ale uwielbiam, jak się tak uśmiechasz. Masz wtedy taki uroczy wyraz twarzy - naprawdę? Nikt mi nigdy czegoś takiego nie powiedział, więc jego komplement całkowicie mnie speszył. Nie wiedząc, co mam odpowiedzieć, walnęłam po prostu krótkie „dzięki", po czym znowu posłałam mu ten „uroczy" uśmiech. Za chwilę wyszliśmy z restauracji i udaliśmy się na wieczorną przechadzkę po parku.
To spotkanie było naszą pierwszą oficjalną randką, chociaż dla mnie pierwsza była wtedy na wyjeździe w Portugalii. Tylko, że wtedy on nawet nie myślał o tym naszym wyjściu na pizzę w ten sposób. W każdym razie teraz byłam najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Świadomość, że jesteśmy razem czasami jeszcze nie mieściła mi się w ogóle w głowie, ale równocześnie czułam się tak cudownie, jak nigdy wcześniej. Dopiero teraz tak naprawdę poczułam, jak to jest kochać i być kochanym.

Gdy tak szliśmy razem trzymając się za ręce, zastanawiałam się cały czas, czym zasłużyłam sobie na tak wielkie szczęście. I czy on też myśli podobnie. Teraz w głowie pojawiło się bardzo nurtujące pytanie, a mianowicie: w ilu związkach był wcześniej? Nie było nawet mowy, że nigdy nie miał żadnej dziewczyny, bo był po prostu zbyt zajebisty. Wahałam się jednak, czy zadać mu to pytanie, gdyż nie chciałam psuć tego cudownego nastroju. Postanowiłam, że kiedyś go o to zapytam, ale może jeszcze nie teraz.
Nigdy nie lubiłam jesiennych wieczorów, ale teraz zaczęłam w nich zauważać jakąś nutkę romantyczności. Oczywiście pomyślałam tak dopiero wtedy, gdy miałam obok siebie mojego ukochanego, a spadające liście zdawały się słać pod naszymi stopami kolorową ścieżkę. Było już chłodno, a ja jak zwykle nie potrafiłam ubrać się odpowiednio do pogody, dlatego w pewnym momencie prawie zaczęłam trząść się z zimna. W momencie zauważył to Konrad i chociaż sam też nie był zbyt ciepło ubrany, zdjął swoją kurtkę i narzucił mi na ramiona. To było takie kochane! Oczywiście na początku protestowałam, gdyż doskonale wiedziałam, że w takim wypadku to jemu będzie zimno, jednak on cały czas powtarzał:
- Daj spokój, nie pozwolę, żebyś marzła. Mnie nic się nie stanie.
- To ty przestań, jeszcze się przeziębisz i co wtedy? Szefowa cię zabije jak pójdziesz na chorobowe - ten argument uznałam chyba za ten, który najbardziej do niego przemówi i oczywiście powiedziałam go w ramach żartu, ale on i tak nie chciał słyszeć mojej odmowy.
- Lepiej jednak, żebyś ty już na samym początku nie opuszczała wykładów - uśmiechnął się przyjaźnie. W gruncie rzeczy miał rację, ostatnią rzeczą, na którą miałam w tatym momencie ochotę, było podpadnięcie wykładowcom.
- No w porządku, już nic nie mówię - powiedziałam z lekkim wyrzutem - dzięki - ścisnęłam mocniej jego rękę.
- Przestań być w końcu taka przesadnie troskliwa - rzucił z przekąsem - nie sądzę, że zasłużyłem na takie dobre traktowanie - zrobił teraz taką minę, że nie mogłam się nie roześmiać.
- Wiesz co, nawet mnie nie denerwuj - zwróciłam twarz w jego stronę - jesteś miłością mojego życia, jak inaczej mam się wobec ciebie zachowywać?
On też odwrócił się do mnie i na moment przystanęliśmy.
- Jesteś po prostu cudowna, wiesz? - po tych słowach przytuliliśmy się do siebie, a on obdarzył mnie buziakiem w czoło. W takich chwilach jak ta zawsze marzyłam, żeby to mogło trwać wiecznie. Tylko ja i on. To było po prostu coś niesamowitego. Kto by pomyślał, że to wszystko tak się potoczy?

Do następnego lataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz