„And everywhere you go, I follow
And everywhere you are is my home
And all the stars can fall, I'll never leave your side"Znowu nie zmrużyłam oka prawie przez całą noc. Życie bez problemów byłoby po prostu zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe. Naprawdę, w tym wszystkim nie chodziło o mnie. Chodziło o Konrada. Czyli o kogoś najważniejszego w moim życiu. Dlatego tak cholernie się tym wszystkim przejmowałam. To prawda, może i byłam o niego przesadnie zazdrosna, ale z drugiej strony, jak miałabym nie być? Znaczył dla mnie tak wiele...
Z autobusu wyskoczyłam jak z procy. Od razu znalazłam się przy moim ukochanym i z całej siły go objęłam. Pomimo mojego niewyspania oraz zimna, jakie towarzyszyło temu porankowi, czułam się teraz bardzo szczęśliwa. Chociaż przez moment, gdyż za chwilę przypomniałam sobie o powodzie, dla którego znowu widzieliśmy się o tak wczesnej porze. Nie chcąc dłużej odwlekać tej chwili, pierwsza zaczęłam rozmowę:
- Pokaż mi raz jeszcze tę wiadomość - nie musiałam nic więcej wyjaśniać, gdyż w mgnieniu oka wyciągnął z kieszeni telefon i włączył konwersację. Widok tych napisanych słów podziałał na mnie jak płachta na byka.
- Ja pierdolę, co za szmata! - niemal wykrzyknęłam, a Konrad popatrzył na mnie lekko przerażonym wzrokiem. Nie zdziwiła mnie taka jego reakcja - w końcu po raz pierwszy widział mnie tak rozemocjonowaną i wkurzoną. Jednak w tym samym momencie złapał mnie za rękę i próbował choć trochę pohamować moje zdenerwowanie:
- Spokojnie, naprawdę nie masz się czym przejmować. Od razu po tej wiadomości ją zablokowałem - spojrzał mi prosto w oczy - nie myślisz chyba, że w ogóle bym na to w jakikolwiek sposób zareagował? - odpowiedziałam mu tylko milczeniem.
- Ale powiedziałem ci o tym, bo nie chcę niczego przed tobą ukrywać. Tylko teraz przykro mi widzieć cię taką wkurzoną z tego powodu.
- Nie, posłuchaj, nie miej do siebie żadnych pretensji, absolutnie - zdobyłam się na lekki uśmiech - cieszę się, że mi o tym powiedziałeś. Tak się składa, że z tym wiąże się cała historia z wczoraj, o której nawet miałam ci nie mówić, bo masz tyle na głowie i tak dalej, ale teraz chyba muszę ci się wyżalić.
Wlepił we mnie zdziwiony wzrok, a ja musiałam wziąć dopiero głęboki oddech, zanim się uspokoiłam i opowiedziałam mu od początku do końca wczorajsze zajście. Z każdym kolejnym słowem patrzył się na mnie tak, jakbym wygadywała jakieś totalne głupoty, ale przecież to wszystko było prawdą. Jego reakcja była dosyć podobna do reakcji Eweliny, gdy wczoraj zdawałam jej relację z tej samej sytuacji. Nic dziwnego, gdyby to mnie ktoś opowiadał coś takiego, zapewne też sądziłabym, że mnie wkręca. Gdy już skończyłam mówić, przez kilka chwil oboje milczeliśmy. Wiedziałam, że tak będzie, bo to naprawdę trudno było skomentować, lecz w końcu on odezwał się aż zanadto spokojnym według mnie głosem:
- Domyślam się, ile nerwów cię to wszystko kosztowało. Ale jeśli tylko jesteś w stanie, zapomnijmy o tym wszystkim.
- Tylko, że to nie jest takie proste, jak ci się wydaje - nie takiej jego odpowiedzi się spodziewałam - w twoim przypadku, owszem, ale do cholery, ja nadal będę ją codziennie widywać na uczelni! - może wypowiedziałam to zdanie ze zbytnim wyrzutem, ale nadal targały mną emocje. Jednak on w dalszym ciągu swoim spokojem próbował sprawić, żebym ochłonęła.
- Aga, doskonale to rozumiem, ale wiem, że jesteś w stanie sobie z nią poradzić. Mówię ci, jak będziesz ją ignorować, to w końcu odpuści.
- Myślisz? - spojrzałam na niego trochę z ukosa.
- Oczywiście. Samo to, że nie mam zamiaru reagować na jej durne zaczepki powinno ją wystarczająco zniechęcić do dalszego kompromitowania się, bo właśnie to cały czas robi - posłał mi ten cudowny uśmiech, przez co ja też nie mogłam się nie uśmiechnąć.
- Dobrze, skoro tak mówisz, to nie może być inaczej - już trochę się uspokoiłam, gdyż jego głos po prostu działał na mnie kojąco, jak nic innego.
- Pamiętaj, że bardzo cię kocham i nie pozwolę żeby stała ci się jakakolwiek krzywda - ujął moją dłoń i wypowiadając te słowa cały czas uważnie patrzył mi w oczy. Po chwili dodał:
- Tylko proszę, nie rób nic głupiego pod wpływem emocji - teraz znowu spojrzałam na niego trochę urażona - nie zrozum mnie źle, po prostu nie chcę, żebyś wpadła w jakieś kłopoty, bo uwierz mi, nie warto przez kogoś takiego niszczyć sobie reputacji.
Odpowiedziałam na początku milczeniem, za chwilę jednak, gdy już pozbierałam myśli, powiedziałam:
- W porządku, możesz być o to spokojny. Ja też nie chcę, żebyś musiał się jeszcze przejmować moimi problemami.
- Ale zawsze możesz mi mówić o tym, co cię martwi - odpowiedział - w końcu po to mnie masz.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo to doceniam - odpowiedziałam - nie mogłam sobie wymarzyć lepszego chłopaka. Jesteś cudowny.
Wtuliłam się w niego, gdyż jakoś bardziej zrobiło mi się zimno. On objął mnie mocno swoimi ramionami i nie minęło dużo czasu, a byłam już mniej zmarznięta. Przy okazji zapytałam go, co tam u ludzi z pracy, bo naprawdę byłam ciekawa, co tam się działo, odkąd stamtąd odeszłam. Gadaliśmy tak dłuższą chwilę, on cierpliwie odpowiadał na moje czasem wręcz głupie pytania, a zaraz potem sam zapytał:
- O której zaczynasz zajęcia? - musiałam dopiero spojrzeć na zegarek, gdyż w tym momencie całkowicie straciłam poczucie czasu.
- Za niecałą godzinę. Ale proszę, nie odprowadzaj mnie. Nie chcę, żeby ona znowu nas razem widziała. Przede wszystkim nie chcę, żeby widziała ciebie, bo po tym, jak się wczoraj na ciebie gapiła, miałam piekielną ochotę jej przyłożyć - mój wyraz twarzy zmienił się w momencie, gdy znowu sobie o tym wszystkim przypomniałam.
- Jak chcesz - Konrad trochę posmutniał, ale chyba też dotarło do niego, że tak będzie po prostu lepiej - A masz czas popołudniu? - rzucił to niespodziewane pytanie, co spowodowało, że w mgnieniu oka mój humor z powrotem się poprawił.
- Oczywiście - odpowiedziałam uradowana, chociaż tego popołudnia planowałam nadrobić zaległości z czytaniem literatury przedmiotowej. Ale to nie miało racji bytu, gdy miałam szansę spotkać się po raz kolejny tego dnia z moim chłopakiem.
- Świetnie! W takim razie będę na ciebie czekał tutaj na przystanku, tylko napisz mi, o której będziesz miała autobus powrotny - on też bardzo ucieszył się na myśl o naszym późniejszym spotkaniu, bo zapewne nie spodziewał się, że w tym natłoku obowiązków znajdę wolną chwilę. Ale przecież dla niego zawsze miałam czas, niezależnie od okoliczności.
- Nie ma problemu, tylko żebym to ja przypadkiem nie musiała czekać na ciebie - rzuciłam z przekąsem, gdyż doskonale wiedziałam, jak to zawsze u niego wyglądało. Ale nie powiem, odkąd byliśmy razem, za każdym razem potrafił znaleźć czas, żeby się ze mną spotkać. A to niejednokrotnie oznaczało, że musiał wychodzić wcześniej z roboty. Albo przynajmniej o czasie, co też wcześniej zbyt często mu się nie zdarzało.
- Nie ma takiej opcji - uśmiechnął się szeroko - obiecuję, że będę o czasie.
CZYTASZ
Do następnego lata
RomancePociąg ze stacji miłość odjeżdża przeważnie w kierunku tylko sobie znanym... Kontynuacja książki „Gdy skończy się wrzesień"