„I'm done with having dreams
The thing that I believe
You drain all the fear from me"Trochę bałam się sprawdzić stan konta po ostatnich zakupach. Naprawdę. Ale z drugiej strony trzeba było jakoś prezentować się na tym wyjeździe. A co mi tam, nowych ciuchów nigdy za wiele. Z pewnością przydadzą się na przyszłość.
Ostatnie dni nie należały do szczególnie udanych, ale poczucie, że z każdym kolejnym było bliżej do wyjazdu, nastrajało mnie tylko i wyłącznie pozytywnie. I przede wszystkim nie było dnia, w którym chociaż przez moment nie widziałabym się z Konradem. Przy każdej okazji omawialiśmy wszelkie detale związane z tą wspaniałą przygodą, jaką już za kilka dni mieliśmy wspólnie rozpocząć. A co z kwestią poinformowania moich rodziców? Otóż to aż śmieszne, że dali się nabrać, że lecę tam w ramach praktyk ze studiów. O szczegóły nawet nie pytali. Zajebiście! Teraz nie musiałam się już praktycznie niczym martwić.Samolot jak zwykle musiał być najwcześniej, jak tylko się dało. Typowe, ale nie mogłam narzekać, nie w takich okolicznościach. Oczywiście z emocji znowu całą noc nie spałam, ale o dziwo nie byłam prawie wcale zmęczona, tak jakby wstąpiła we mnie jakaś nieznana energia. Musiałam się spieszyć, gdyż teraz na samo lotnisko musiałam dojechać około 200 kilometrów, a to jak wiadomo zajmuje trochę czasu. Tym razem jednak zdecydowałam się pojechać tam autokarem i nie zdawać się na niczyją łaskę.
Po dotarciu na miejsce wcale nie od razu udało mi się odszukać mojego chłopaka i reszty. Lotnisko było o wiele większe niż to nieopodal mnie i to dlatego. A mówiąc „resztę", miałam oczywiście na myśli pozostałą dwójkę ludzi z firmy, którzy także lecieli służbowo na spotkanie w Grecji. Co prawda Konrad miał ich poinformować o tym, że lecę tak jakby razem z nimi, ale i tak trochę się stresowałam tym, jak będą się zachowywać wobec mnie teraz, gdy już będą wiedzieć o naszym związku. Wielkim szczęściem było jednak to, że na ten wyjazd nie leciała akurat szefowa ani nikt z kierownictwa, bo wtedy dopiero byłoby mi niezręcznie. W każdym razie, gdy już zauważyłam ich w tłumie i podeszłam bliżej, okazało się, że bardzo ucieszyli się na mój widok. Podczas gdy mój ukochany poszedł przed nami na odprawę, zagadała do mnie Natalia. Właśnie ta, za którą poleciałam przed paroma miesiącami do Portugalii. Zawsze była dla mnie bardzo miła i miałam wrażenie, że jakoś szczególnie darzy mnie sympatią, dlatego ja też ją bardzo lubiłam. Cieszyłam się teraz nawet, że akurat ona leci, bo byli też tacy ludzie z firmy, których szczerze mówiąc nie chciałabym spotkać w takich okolicznościach. Tymczasem ona pierwszym, od czego zaczęła, było powiedzenie mi:
- Wiesz co, zastanawialiśmy się wszyscy, dlaczego od jakiegoś czasu Konrad jest nieprzerwanie w takim dobrym humorze. Ale teraz już się wszystko wyjaśniło - posłała mi przyjazny uśmiech - cieszę się w takim razie waszym szczęściem i życzę wszystkiego najlepszego.
- Dzięki - nie wiedziałam, co miałabym więcej odpowiedzieć. Powiem szczerze, że byłam trochę w szoku, że on w taki sposób zmienił swoje zachowanie. Ja też oczywiście byłam przeważnie w dobrym humorze, ale nie w każdej sytuacji dawałam radę go zachowywać. Natomiast za każdym razem, gdy widziałam Konrada, towarzyszył mu uśmiech na twarzy oraz wręcz wyśmienity nastrój. Dotarło do mnie, że jest on teraz pewnego rodzaju niepoprawnym optymistą. Chciałabym tak.
- A jak na studiach? - zapytała Natalia, czym gwałtownie wyrwała mnie z zamyślenia.
- Nie najgorzej, ale czasem jest trochę ciężko - odpowiedziałam zgodnie z prawdą, oczywiście przed oczami mając obraz tamtej suki, a nie góry książek do przeczytania na następne zajęcia, mając na myśli to, że „jest trochę ciężko". Jednak nie miałam zamiaru ani ochoty wyjaśniać i wchodzić w szczegóły.
- Akurat coś o tym wiem - spojrzała mi prosto w oczy - ale nie przejmuj się, będzie tylko lepiej, mówię ci.
- Mam nadzieję - uśmiechnęłam się trochę na siłę, bo sama w to nie wierzyłam. Ale to teraz nieważne. Przestałyśmy na chwilę rozmawiać, bo teraz nadeszła nasza kolej przejścia przez bramki. Ja natomiast chciałam jak najszybciej znaleźć się obok niego, ponieważ tego poranka zamieniłam z nim ledwie parę słów. Całe szczęście mieliśmy obok siebie zarezerwowane miejsca w samolocie. Dopóki nie weszliśmy na pokład, nie zamieniłam już słowa ani z Natalią, ani z Adamem, czyli drugim kolegą z firmy, a Konrada to już w ogóle straciłam z pola widzenia. Nie wiem, czemu tak bardzo spieszyło mu się do tego samolotu. W każdym razie po kilkunastu minutach w końcu byłam w samolocie i znalazłam o dziwo bardzo szybko moje miejsce. A raczej znalazłam mojego chłopaka, który jak gdyby nigdy nic zajął sobie miejsce przy oknie. No nie, nie tak się umawialiśmy! Obiecał mi przecież, że to ja będę tam siedzieć. Wkurzona wypaliłam:
- Już teraz wiem, czemu tak ci się spieszyło do tego samolotu. Wiesz co, jak tak możesz?! Przecież obiecałeś, że to ja będę siedzieć przy oknie!
Przez sekundę popatrzył na mnie tak, jakby nie wiedział, o czym mówiłam, ale zaraz roześmiał się i odpowiedział:
- Ej, nie denerwuj się tak, już się przesiadam - i mówiąc to rzeczywiście przeniósł się na sąsiedni fotel. A ja milcząc zajęłam to zaklepane miejsce przy oknie.
- Po prostu myślałem o tym, że może uda mi się trochę pospać podczas lotu, więc siedzenie tam byłoby dla mnie dużo lepsze - znowu się odezwał, a ja rzuciłam mu to tak zwane „spojrzenie mordercy". Nie dość, że chciał siedzieć tam, gdzie chciałam ja, to jeszcze teraz mówił mi, że zamierzał jak gdyby nigdy nic uciąć sobie drzemkę! Po prostu cudownie!
- Wiesz co, już nic nie mów. Jeśli chcesz mnie ignorować przez cały lot to proszę bardzo. Może niepotrzebnie w ogóle z tobą lecę.
- Kochanie, ale to nie tak - zaczął mówić tak, jakby chciał mi wynagrodzić jakąś wielką krzywdę - po prostu w nocy nawet nie zmrużyłem oka...
- Ja też, i co z tego? - przerwałam mu, bo to akurat żadna wymówka. Oczywiście tak naprawdę nie byłam na niego wściekła za taką głupotę, mimo wszystko chciałam jednak trochę się z nim o to posprzeczać, bo co on sobie wyobrażał?
- Daj spokój, już wybiłaś mi ten pomysł z głowy. Weź już się na mnie nie złość - znowu spojrzał na mnie tak, że nie dałam rady dłużej się nad nim pastwić.
- Ekhm, no niech ci będzie. Koniec tematu - tym razem to ja uśmiechnęłam się „na zgodę" i usadowiłam się wygodnie na fotelu.
CZYTASZ
Do następnego lata
RomancePociąg ze stacji miłość odjeżdża przeważnie w kierunku tylko sobie znanym... Kontynuacja książki „Gdy skończy się wrzesień"