Świt obudził Kornelię, uświadomiła sobie, że nie zasłoniła kotar. Wstała i podeszła do okna. Cały ogród pokryty był śniegiem, drzewa iskrzyły się pod osłoną szronu, a budzące słońce przebijało się przez chmury. Nagle zobaczyła biegające po ogrodzie małe dziecko, nigdy nie widziała go na zamku a spędziła już tu ponad tydzień. Dziewczynka biegała między krzewami i wesoło się uśmiechała, odziana była jedynie w szkarłatną suknię. Kornelię coś tknęło, przecież ona się przeziębi. Jak stała tak ruszyła ku schodom, a następnie przez korytarze do wyjścia do ogrodu. Musiało być bardzo wcześnie ponieważ nikogo nie spotkała po drodze. Wbiegła do ośnieżonego ogrodu i ruszyła w kierunku w którym ostatni raz widziała dziecko. Gdy dobiegła do krzewów, przy których ostatni raz widziała dziewczynkę o niemiała, nigdzie nie było śladów stóp, śnieg sięgał jej dużo ponad kostki, nagle zrobiło jej się zimno, uświadomiła sobie, ze stoi w samej cienkiej białej podomce. Do jej uszu dobiegły głosy, gdzieś za zakrętem. Zaczęła biec w kierunku hałasu, który dochodził jej świadomości. Wbiegając w zakręt zderzyła się z ogromną klatką piersiową i upadła na ziemię.
- Co ty tu robisz- Teodor był wyraźnie zdziwiony widokiem dziewczyny w szacie nocnej. Biała tkanina opinała jej nagi biust, a w chwili upadku odsłoniła jej zgrabne łydki i kolana.
- Widziałam dziecko- bełkotała bez namysłu- dziewczynkę w czerwonej sukience, biegała po ogrodzie, chciałam, chciałam… yyy.. chciałam ją zabrać do zamku bo jest przecież zimno. A ty co tu robisz?
- Dlatego biegasz półnaga po ogrodzie? Byłem na polowaniu- wtedy zauważyła, że towarzyszy mu dwóch rosłych mężczyzn, już kiedyś ich widziała na zamku. I do jej głowy dobiła myśl, że leży na śniegu prawie naga, zaczęła gwałtownie okrywać się rękami i obciągać sukienkę.
- Hah już się nie krępuj- mówiąc to Teodor wyciągnął do niej dłoń. Kornelia uniosła wysoko brodę i zrobiła minę rozgniewanego dziecka odkręciła się na bok i wstała, odkręcając się nie pomyślała, że jej pośladki są mokre od śniegu a tym samym materiał podomki zrobił się przezroczysty. Teodor wybuch śmiechem widząc krągłe pośladki dziewczyny a dwaj mężczyźni wtórowali mu. Kornelia czuła, ze robi się czerwona, ale pomimo wszystko udawała, że wszystko jest w porządku i ruszyła przed siebie.
Teodor patrzył, jak dziewczyna dumna idzie przed siebie. A biała tkanina dalej przylega do jej tyłeczka.
- Co się stało- Aleksander właśnie dogonił towarzyszy- Co ona robi w ogrodzie półnaga?
- Widziała ducha Blanki i myślała, że to żywe dziecko- Teodor tłumił śmiech
- Czemu nikt jej jeszcze nie powiedział? I dlaczego nie dałeś jej płaszcza? Idzie prawie z gołym tyłkiem- Aleksander ewidentnie był zaskoczony postawą brata. Ruszył aby dogonić dziewczynę.
- Uratuj ją, tylko uważaj abyś w pysk nie dostał, ona jest zbyt zarozumiała aby przyjąć pomoc od kogokolwiek- Teodor specjalnie krzyknął to głośno aby dotarło do uszu Korneli.
Aleksander dobiegł do dziewczyny i zarzucił jej płaszcz na ramiona.
- To był duch Blanki- wydyszał
- Witaj Aleksandrze, dziękuję za płaszcz- Na tyle opanowała swoje emocje, że znów mogła być sobą- Jaki duch?
- Myślałem, że Amelia Ci powiedziała- westchnął- Idź się ubrać, będziesz chora, masz sine usta- Ujął twarz dziewczyny w dłonie.
-Dziękuję mój drogi, pójdę na śniadanie ale obiecaj, że mi opowiesz o tym duchu w trakcie śniadania- jego dłonie był tak ciepłe
- Obiecuję- Aleksander rozpłynął się w orzechowych oczach dziewczyny. Wiedział, że zgodził by się na wszystko o co by go poprosiła.
CZYTASZ
Kornelia
RomanceHistoria jakich dużo. Nienawiść, miłość, władza, namiętność... Duma i siła charakteru, która pozwala znieść najgorsze chwile... Tylko czy akurat to są te najgorsze chwile? Treść dla osób powyżej 18 roku życia. Zawiera nieprzyzwoite treści i niecenzu...