Wojna

1.2K 55 8
                                    

Przemierzając salę pełną zamaskowanych, roztańczonych par, w głowie jej huczało. Nie wiedziała czy zostać i udawać, że nic się nie stało, czy też uciekać jak najdalej od rozgorączkowanego namiętnością oprawcy. Teodor w swojej był majestatyczny: ciemne włosy, jasne, przenikliwe oczy, męska twarz z rozkosznymi dołeczkami. Za to charakter miał paskudny, kompletnie nie pasujący do jego urody. Władczy, zarozumiały, beznadziejnie zakochany w sobie i wszystkich napotkanych kobietach.

Gdy błądziła wśród rozkoszujących się tańcem par, kobieta w stroju osoby duchownej z zakrytą twarzą białą maską, pociągnęła ją na ubocze.

-Chodź ze mną- wyszeptała

-Kim jesteś?- Kornelia zadała pytanie, nie rozpoznając głosu swojej rozmówczyni.

Kobieta otworzyła drzwi i zapraszającym gestem pokazała jej, że ma wejść do środka. Kornelia rozejrzała się w koło i stwierdziła, że komnata jak komnata.

- Muszę ci coś powiedzieć drogie dziecko-zdejmująca maskę kobieta okazała się królową.

Kornelia od razu dygnęła.

- Wasza wysokość.

-Droga Kornelio pakt mojego męża z twoim ojcem jest już nie ważny-powiedziała szeptem.

-Słucham?- zdezorientowana otworzyła usta.

-Twój kraj jest w stanie wojny-w głowie Korneli wszystko wirowało- Jores napadli na twoją ojczyznę z zaskoczenia i jak donoszą zwiadowcy sieją spustoszenie.

- A moja rodzina? Ojciec/ Karl? Bracia- Kornelia zapomniała o etykiecie i przerwała królowej zadając nurtujące ją pytania- Wybacz wasza wysokość.

-Twój brat Karl dowodzi wojsku i walczy na froncie, ojciec stacjonuje w zamku wraz z resztą twojego rodzeństwa.

Te słowa trochę uspokoiły ją. Milczała i oczekiwała słów królowej prągnąc ich bardziej niż pustynia deszczu.

-Rozumiesz, że nasz pakt obecnie nie obowiązuje. Jednakże oboje z Lucjanem stwierdziliśmy, że nie możemy pozwolić ci wrócić do domu. Zabito by cię od razu po przekroczeniu granicy- królowa patrzyła na twarz Korneli oczekując jakich kol wiek emocji.

Ona jednak nie pozwoliła popłynąć łzom, oczy jej się zaszkliły, a w głowie wszystko galopowało i huczało. Świat dookoła się zatrzymał. Królowa patrzyła jak księżniczka walczy ze swoimi emocjami.

-Nie martw się dziecko. Możesz tu tak długo zostać jak to będzie potrzebne- Chciała ją pocieszyć.

-Wybacz wasza wysokość, mogę odejść? Muszę się przewietrzyć

-Proszę idź. Jutro król z Tobą porozmawia.

Kornelia ruszyła, powoli nie śpiesząc się w stronę ogrodu. Przemierzając taras, na którym chwilę wcześniej całował ją Teodor, rozważała dokąd się udać. Ruszyła w kierunku krzewów gdzie widuje się Blankę.

Idąc alejką zauważyła rozbawioną kobietę. Stała nie daleko żywopłotu, plecami oparta o drewniana pergolę. Kobieta to się śmiała, to pojękiwała Kornelia pomyślała w pierwszej chwili, że to duch lub zjawa. Przemykając niepostrzeżenie równoległą alejką, spoglądała na kobietę. Brunetka w czerwonej masce z piórkami, opuściła dłoń w poszukiwaniu czegoś, najpierw po swoim biuście, później po tali i zatrzymała się na wybrzuszeniu na wysokości jej łona. Kornelia szybko pobiegła wzrokiem w dół bordowej sukni i ujrzała, że z pod jej rąbka wystają męskie buty. Stała jak wryta nie wiedząc co z sobą począć, widząc że zabawiana kobieta jej nie zauważyła, ruszyła przed siebie przyśpieszonym krokiem.

KorneliaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz