Szara rzeczywistość

169 12 1
                                    

Rafe perspective

Głupi szpital! Dziewczyny nie umiecie przypilnować! - wykrzyknąłem wybiegając ze drzwi.

Co ja mam teraz robić?! Cały czas to pytanie krążyło w moim umyśle. Nie wiem czy byłem aż taki zdenerwowany czy zdruzgotany, ale uderzyłem z całej siły w szybę obcego samochodu. Szyba się wybiła, włączył się alarm, a ja odszedłem szybkim krokiem jak gdyby nigdy nic. 

Wsiadłem do swojego auta i nie wiedziałem co mam począć. Czując jak wibruje mi telefon szybko za niego chwyciłem z nadzieją, że dzwoni Elle. Przeliczyłem się. Dzwonił numer prywatny. Niepewnie odebrałem i nic się nie odzywałem.

Kiedy przyniesiesz swoje pieniądze hrabio? - zaśmiał się głos w słuchawce.

Od razu rozpoznałem rozmówcę. Barry. Pieprzony Barry.

Za kilka dni dostaniesz swoje kilka tysięcy, obiecuję. - odpowiedziałem

Oj nie nie nie.. Chce te pieniądze dzisiaj. Mam twoją płotkę. - powiedział.

Usłyszałem w telefonie odgłos wkładania magazynka do pistoletu. Moje serce zabiło szybciej, a z czoła leciały kropelki potu.

Jeśli jej coś zrobisz to-.. Nie było dane mi dokończyć.

Dzisiaj o 21. - rozłączył się.

Czułem jak oczy zaczęły mi się szklić. To wszystko moja wina. Wykrzyczałem uderzając w kierownicę. Nie mogę tam teraz pojechać.. Może coś jej zrobi za to, że pojawiłem się za wcześnie?

Odpaliłem samochód i ruszyłem. Nie wiem nawet gdzie jechałem. Pogrążałem się w toku różnych myśli, płacząc i jadąc 136km/h w terenie zabudowanym. Dobrze, że w odpowiednim momencie się ocknąłem. Starsza Pani przechodziła przez pasy, a ja o mało jej nie potrąciłem. Zahamowałem najszybciej jak mogłem uderzając w kierownicę i rozcinając przy tym swój łuk brwiowy. Na szczęście i kobieta jest cała i... ja jestem cały... Cały fizycznie, ale nie psychicznie.

Dobijała 18 a ja chrząkałem się po ulicach. Uznałem, że już dłużej nie wytrzymam. Jadę tam. Powiedziałem sam do siebie. Po 10 minutach byłem już na miejscu. 

Stałem przed tym kempingiem i bez chwili zastanowienia wparowałem do środka

Danielle perspective

Słyszałam całą rozmowę Barry'ego i Rafe'a. Specjalnie wziął na głośno mówiący, aby mi dopiec. Rana okropnie mnie bolała. Nie jadłam ani nie piłam już od 16 godzin. Oczy same mi się zamykały z wykończenia. Usłyszałam tylko ''dzisiaj o 21''. Wiedziałam, że mówi to do Rafe'a. Z jednej strony marzyłam, by go zobaczyć, ale z drugiej strony znienawidziłam go po incydencie na plaży i nie chciałam go więcej widzieć na oczy. 

Po kilku godzinach usłyszałam samochód zatrzymujący się przed kempingiem. 

Czyżby Rafe? Zadałam sobie samej pytanie. 

Zobaczyłam jak z całej siły otworzył drzwi, by móc wejść do środka. Tak.. To był Rafe.

Podbiegł do mnie i uklęknął. Słyszałam jak coś do mnie mówi, ale ledwo kontaktowałam. Czułam się i prawdopodobnie wyglądałam jakbym była po ostrym melanżu, albo po kresce. Widziałam tylko jak zdejmuje z mojego zakrwawionego nadgarstka kajdanki. W pewnym momencie zobaczył Barrego i odszedł ode mnie.. Podszedł do niego tak, że ich twarze dzieliło kilka milimetrów. Patrzył mu się w oczy i wycedził przez zęby.

Jeśli jeszcze raz spadnie jej włos z głowy to zapłacisz za to życiem.

Splunął i rzucił mu pieniądze na twarz. W pewnym momencie poczułam jak chłopak mnie podniósł. Położył na tylnie siedzenia samochodu i odjechał z piskiem opon. Po chwili dopiero się ocknęłam. Podniosłam się do siadu. Wszystko mnie bolało, miałam suche usta i pełno krwi na ubraniach. Głównie z rany postrzałowej od Toppera. Nie czułam bólu przez adrenalinę. 

Zawieź mnie do domu.. Wyszeptałam nawet się na niego nie patrząc. Chłopak nic nie odpowiedział tylko jechał dalej. W pewnym momencie zatrzymaliśmy się pod domem.. domem Cameron'ów. Wysiadłam trzaskając drzwiami. A chwilę po mnie chłopak. Próbowałam biec, ale mi się to nie udawało przez ból rany na brzuchu.

Elle, zaczekaj.. proszę cię - złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął w swoją stronę. 

Na co mam czekać?! Szczerze, to jesteś ostatnią osobą z którą chciałabym w tej chwili rozmawiać! - wykrzyczałam mu w twarz. 

Wszystko wyjaśnię, tylko chodź do mnie. - położył rękę na moim policzku

Chciałam coś powiedzieć, ale w pewnym momencie mój oddech stał się ciężki, a nogi zaczęły się telepać. 

Rafe perspective

Zauważyłem jak dziewczyna zaczęła się trząść. Po chwili po prostu odpłynęła. Złapałem ją i jej lekkie ciało. Zemdlała z przemęczenia. Uniosłem ją na ,,pannę młodą'' i położyłem na łóżku w moim pokoju. Zobaczyłem, że jej rana krwawi. Przyniosłem z łazienki moją apteczkę w razie bójek, które dosyć często u mnie mają miejsce i zmieniłem jej opatrunek.

Hej, Danielle, ocknij się. 

Otworzyła lekko oczy i na mnie popatrzyła. Dałem jej szklankę wody, którą miałem przy łóżku. Pochłonęła całą na jednym wdechu. Czując poduszkę pod swoją głową momentalnie usnęła. Również byłem zmęczony, więc zdjąłem koszulkę i spodnie pozostając w samej bieliźnie. Wsunąłem się pod kołdrę i objąłem ją lekko w tali. Telepała się z zimna więc postanowiłem, że przysunę się do niej. Nie chciałem tego robić bez jej woli, bo wiem że nadal jest na mnie zła. Nie spodziewałem się tego, ale dziewczyna złapała moją dłoń i przysunęła wraz z moim ciałem do siebie.

-------------------

Witam w piąteczek! Jestem taaak zmęczona, że rozdział pojawił się tak kompletnie z dupy, ale chciałam już go wrzucić. Może wieczorem będzie jeszcze jeden.

Miłego dnia/nocy! <3

ps. rozdział nie jest sprawdzony




Strangers | Rafe Cameron *ZAWIESZONE*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz