Horror w prawdziwym życiu..

183 9 1
                                    

Danielle perspective

Wyjdź.. wyszeptałam i przekręciłam głowę w lewo, aby nie patrzeć mu w oczy. Ku mojemu zdziwieniu chłopak uszanował moją decyzję i wyszedł. Nie chciałam go wtedy widzieć. Jak tak bardzo mogłam się w nim zatracić? Osoba, która miała pieniędzy od groma zainteresowała by się jakimś biedakiem? Jak mogłam być tak naiwna.. Z dnia na dzień zaczął mnie lepiej traktować. Jak mogło nie wydawać mi się to podejrzane? 

Nagle Jj wszedł do sali i popatrzył się na mnie troskliwym wzrokiem. Elle..? Zapytał niepewnie na co szybko odwróciłam głowę w jego stronę i lekko się uśmiechnęłam. 

Nawet nie wiesz jak się cieszę, że żyjesz. - usiadł na krańcu łóżka i złapał mnie za rękę. Za tą rękę, którą przed chwilą trzymał ktoś inny. Poczułam ciepło od chłopaka, ale nie takie jakim potrafił obdarować mnie Rafe. 

Już dobrze.. - Wypowiadając te słowa zaczęłam głaskać chłopaka po ręce.

Muszę się zmywać.. Przepraszam.. I tak wparowałem tu bez pozwolenia, a nie ma godzin odwiedzin, więc nie chcę stwarzać jeszcze większych problemów. 

Kiwnęłam głową w geście znaczącym ,,okej''.

Chciałem Cię tylko zobaczyć.. - dodał będąc w progu drzwi.


Leżałam i wpatrywałam się w sufit ciągle rozmyślając. Było dosyć późno. Zegar wskazywał 03.13. Nie było słychać z korytarza żadnych pacjentów, pielęgniarek czy lekarzy. Strasznie chciało mi się iść do ubikacji, a iż nie lubię z siebie robić kaleki postanowiłam, że sama się do niej przejdę nie wołając o pomoc. Powoli zaczęłam podnosić się z łóżka. Towarzyszył mi przy tym ogromny ból miejsca postrzału, ale nie przejmowałam się tym zbytnio. Otworzyłam powoli drzwi sali i ujrzałam wykończonego Rafe'a śpiącego w pół siadzie na krzesełkach. Zatrzymałam się na chwilę i wpatrywałam się w niego. Sekundę później po prostu zaczęłam iść w stronę łazienek. Ciekawiło mnie dlaczego chłopak nadal został przy mojej sali. Doszłam do WC cały czas kulejąc i podpierając się ścian. Weszłam do jednej z kabin i załatwiłam swoją potrzebę fizjologiczną. Wyszłam cały czas patrząc się w swoje stopy z obojętną miną. Sama w sumie nie wiem dlaczego to robiłam. Postanowiłam przemyć twarz zimną wodą. Nachyliłam się nad zlewem i zmoczyłam twarz. Podniosłam się i spojrzałam w lustro. Zobaczyłam kogoś.. Nie byłam w stanie stwierdzić kogo. Chciałam się obrócić w jego stronę i zacząć krzyczeć, lecz nie było mi dane. Nieznajomy zasłonił dłonią moje usta i łapiąc za brzuch przysunął do siebie. Czułam tylko jak łza spływa mi po policzku przez to jak bardzo mocno szarpnął mnie w miejscu postrzału. 

Teraz w ciszy pójdziesz ze mną, jasne? - zagroził mi.

Mhm.. Pokręciłam głową na ,,tak''. Nie znałam tego głosu, ale i nie miałam siły się wyrywać. Nogi miałam jak z waty.

Wyszliśmy wejściem ewakuacyjnym. Szarpał mną jakbym mu się wyrywała, chociaż wcale tego nie robiłam. Wrzucił mnie na siedzenia czarnego vana i zakleił usta taśmą, a ręce związał sznurkiem. Następnie odjechał z piskiem opon.

Czułam się jak w jakimś horrorze. Chciałabym, żeby to wszystko okazało się tylko złym koszmarem. Jechaliśmy około 15 minut. Przez całą drogę tylko się trzęsłam i płakałam. Zatrzymaliśmy się pod jakimś kempingiem. Słońce zaczęło wschodzić, więc mogłam ujrzeć kawałek twarzy porywacza. Miał brązowe włosy związane w kucyka. Ciemne oczy i biało czarną maskę przez którą nie mogłam ujrzeć nic więcej. 

Wyciągnął mnie z samochodu. Opierałam się. Bez skutku. Rzucił mnie na podłogę i zdjął taśmę z ust przypinając mnie kajdankami do rączki szafki kuchennej. 

Masz niezłą buźkę. Szkoda było by ją trochę zadrapać. - zaśmiał się cwaniacko przykładając mi mały nożyk do policzka. 

Czego ode mnie chcesz?! Próbowałam powiedzieć to groźnie, lecz przez mój strach było to bardziej żałosne.

Od ciebie? Niczego. Twój kochaś nie zapłacił na czas, a jak każdy dobrze wie lepiej jest ranić osoby, które ktoś kocha niż jego samego. Zaśmiał się i odszedł gdzieś w głąb ,,mieszkania''.

O mój boże.. Zaczęło coś do mnie docierać. Czy to jest ten cały Barry o którym Rafe mi kiedyś opowiadał? 

Zobaczyłam tylko jak w miejscu rany pojawia się mała czerwona plamka na materiale. Shit.. Powiedziałam do siebie. Powinni mi zmienić opatrunek już godzinę temu.. Ciekawe czy w ogóle zauważyli moje zniknięcie..


Rafe perspective

Obudziłem się około 5 nad ranem. Sam nie wiedziałem nawet kiedy zasnąłem. Od razu po przebudzeniu chciałem dowiedzieć się co z Elle. Jako iż miałem tam wstęp bez żadnego pozwolenia wszedłem do sali. Zobaczyłem łóżko.. puste łóżko. Zacząłem mocno panikować. Biegłem w stronę najbliższego lekarza. Odwróciłem go nerwowo, a wręcz szarpnąłem za jego ramię. Wiedząc co zrobiłem szybko przeprosiłem. 

Proszę Pani.. Powiedziałem gdy okazała się to być kobieta. Danielle Routledge nie ma na sali. Kontynuowałem. 

Jakto?! - oburzyła się. 

Chodzi wam o taką małą zgrabną brunetkę? - zapytał jakiś starszy Pan siedzący na krzesełkach obok nas. 

Tak! Wie Pan coś? - szybko do niego podbiegłem.

Widziałem ją około 3 nad ranem jak szła w stronę łazienek. Za bardzo się tym nie przejąłem.. Normalny pacjent idący do łazienki. Przepraszam, że nie pomogłem jej jak widziałem, że kulała. Nie wiedziałem, że zniknie.. Tłumaczył się starzec. 

Nie słuchając dalej historii pobiegłem do ubikacji. Woda leciała z kranu a na podłodze było widać ślady butów wyrzeźbione z błota. Były to o wiele większe stopy niż dziewczyny. Spojrzałem się w prawo i ujrzałem otwarte wejście ewakuacyjne. Zacząłem łączyć fakty...

Boże! Czy ktoś ją porwał?! - krzyknąłem na cały szpital

---------

Wleciał i kolejny rozdział. Powinnam w tym momencie pisać fizykę ale... Jeb4ć. Od razu ostrzegam, że w tym tygodniu mam strasznie dużo prac klasowych i rozdział może wpaść dopiero w następny weekend.

Miłego dnia/nocy! <3

Ps. rozdział nie jest sprawdzony, więc przepraszam za błędy

Strangers | Rafe Cameron *ZAWIESZONE*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz