Teraźniejszość, Seattle
Wiedziałam, że samotne wychowanie dziecka nie będzie łatwe, o czym dosadnie przekonywałam się każdego kolejnego dnia spędzonego u boku Claire. Tak jak zwyczajnego dnia to wszystko wydawało się prostsze, to podczas nieplanowanej przeprowadzki takie nie było. Żeby przewieźć wszystkie nasze rzeczy z mieszkania na przedmieściach do tego znajdującego się bliżej centrum, musiałam obrócić kilkanaście razy. Nikt nie miał czasu mi z tym pomóc, więc wszystko musiałam robić na własną rękę.
Nigdy wcześniej nie marzyłam o miejscu, które mogłabym nazywać domem, bo najzwyczajniej w świecie, nie musiałam się tym martwić. Teraz jednak gdy codziennie moje życie się chwiało, chciałam odnaleźć w tym całym chaosie jakąś stałą, która trzymałaby mnie na powierzchni. Nigdy też nie myślałam o tym, że to miejsce będzie potrzebne komuś więcej niż mnie. To mieszkanie miało być dla mnie i Claire domem. Miejscem, w którym będziemy razem dzielić nie zawsze łatwą codzienność, gdzie osiedlimy się na dłużej i w końcu będę mogła odetchnąć, nie martwiąc się tym co będzie jutro, za tydzień czy miesiąc. Liczyłam na to, że w końcu będę wolna.
Większość mebli było już na miejscu, przez co chociaż tym nie musiałam się zajmować. Poza tym pogoda nie dopisywała, z nieba nieustannie sączył się siarczysty deszcz. Ulice i chodniki pokryły kałuże, w które mała miała nieustającą potrzebę wskakiwać. Kilkakrotnie nie udało mi się jej zatrzymać na czas, przez co jasne legginsy, które jej założyłam były całe mokre i brudne, co ewidentnie jej się podobało.
A mi niekoniecznie.
Po szybach spływały krople deszczu i wydawały z siebie ciche dźwięki podczas uderzeń o parapety. Chociaż pogoda mi przeszkadzała, to te niesforne krople opadające na moje ciało były dziwnie kojące.
- Claire - wołam za trzylatką, gdy ta tym razem próbuje usiąść w jednej z powstałych na chodniku kałuż. - Chodź do domu, schowamy się przed tym deszczem. - Nawet na mnie nie patrzy, ale brak reakcji z jej strony nie robi na mnie zbyt wielkiego wrażenia, jak to ona, jeśli nie ma w tym co mówię nic zabawnego nie jest tym zbytnio zainteresowana. Chociaż zwykle jest dosyć grzecznym dzieckiem i nie sprawia zbyt wiele kłopotów, to są momenty, w których mimo że ją kocham chętnie zamieniłabym ją na na przykład kota czy coś.
Wyjęłam z bagażnika ostatnie dwie torby, zawiesiłam je sobie na ramieniu i po zamknięciu samochodu schyliłam się po dziewczynkę. Wystawiła swoje drobne rączki w moją stronę. Podnoszę ją i sadzam sobie na biodrze, podtrzymując ją jedną ręką. Ruszam w stronę otwartych drzwi prowadzących na klatkę schodową czteropiętrowego budynku z czerwonej cegły, a następnie przemierzam cztery piętra, aby w końcu dotrzeć do drzwi z ciemnego drewna. I chociaż z pozoru ta droga nie jest długą do przejścia, to z dodatkowym ciężarem w postaci dziecka i toreb jest dosyć uciążliwa. Klatka schodowa jest w dosyć dobrym stanie, co prawda gdzieniegdzie ze ścian odpryskuje farba, a w powietrzu unosi się zapach taniego płynu do podłóg, ale nie jest zaraz tak źle. Podłogę i schody pokrywają szare, matowe kafle, a ściany pomalowane są jasną farbą w jakimś bliżej nieokreślonym odcieniu beżu, co tworzy względnie przyjemne dla oka połączenie.
CZYTASZ
Szkarłat pocałunku
ChickLitJEDEN POCAŁUNEK MÓGŁ BYĆ NASZYM POCZĄTKIEM ALBO SWOISTĄ ZGUBĄ, PO KTÓREJ POZOSTANĄ JEDYNIE ZGLISZCZA TEGO KIM BYLIŚMY. I TO MY DECYDUJEMY, KTÓRĄ DROGĄ PODĄŻAĆ. Santana po burzliwym rozstaniu stara się na nowo ułożyć swoje życie w innym stanie. Jej p...