Minęły dwa tygodnie od mojej wizyty w szpitalu. Dwa tygodnie podczas, których zdawało mi się, że zarówno Wesley jak i Alice mnie unikali. Brunet gdy widział mnie na korytarzu niedyskretnie zwracał albo dziwnym trafem akurat odbierał ważny telefon i krył się w którymś z pomieszczeń. Co prawda nie dostałam wypowiedzenia, ale przebywanie w firmie stało się dla mnie nadwyraz nie na miejscu. Tylko dlaczego, skoro nie zrobiłam nic złego, a nawet lepiej odstawiłam Wes'a do szpitala więc powinnam czuć się raczej dumna ze swoich czynów. Jego nos w tym czasie zdążył się już całkowicie zagoić, bo jak się okazało - czego notabene dowiedziałam się od Williama, nie był wcale złamany, a jedynie pod wpływem uderzenia pękło mu w nim sporo naczynek i przyozdobił go jakże piękny fioletowo zielony siniak. Próbował go ukrywać pod grubą warstwą podkładu i korektora, ale nawet z tym nie wyglądał choć trochę lepiej.
Jedyna rozmowa jaką ze mną przeprowadził, wyglądała bardziej jak karcenie niesfornego przedszkolaka. Co prawda niesforna może byłam, ale nie dam się karcić. Co to, to nie. Odezwał się do mnie tylko dlatego, że się spóźniłam i byłam bardziej niż zmęczona. Chociaż nie nazwałabym tego spóźnieniem, weszłam do biura ledwo dziesięć minut po czasie, ale on tak jak mnie nie dostrzegał tak tamtego dnia musiał akurat sobie o mnie przypomnieć. Normalnie pies stróżujący, od siedmiu boleści.
- Piłaś? - Pyta surowym głosem, od którego po moim kręgosłupie przebiega nieprzyjemny dreszcz. Spoglądam na niego ledwo utrzymując otwarte powieki.
- Tak - odpowiadam bez namysłu, zdaję sobie sprawę, że wyglądam jakbym całą noc latała po klubach, mam zaczerwienione oczy, głowa boli mnie niemiłosiernie, a moja postawa też pozostawia wiele do życzenia. Więc chociaż jego domysły są niepoprawne i w żadnym stopniu nie wiążą się z prawdą, nie wiem jak wyprowadzić go z błędu. A może jestem zbyt zmęczona żeby to zrobić.
- Zarząd nie popiera takiego zachowania, panno Sherwood. Mam powodu żeby w tym momencie panią zwolnić. - Jego źrenice ciemnieją. - Proszę za mną do gabinetu.
- Po pierwsze to pani Sherwood - rzucam w odpowiedzi, pretensjonalnym tonem. Wcale nie muszę się przed nim tłumaczyć, ale zwolnić się nie dam. - A po drugie wypiłam cztery kawy - wypowiadam, a jego szczęka nieznacznie opada. I co teraz zrobisz szefie, dalej masz ochotę mnie zwolnić.
- Ale wygląda pani jakby...
- Wiem jak wyglądam, wiem też jak się czuję, ale nie ma to nic wspólnego z tym o czym pan myśli. Polecam następnym razem, poznać całą prawdę zanim będzie chciał pan kogoś zwolnić. Nie wszyscy mogą pozwolić sobie na imprezy w środku tygodnia, a ja już na pewno - nie daję mu dokończyć. - A teraz przepraszam, ale muszę wracać do swoich obowiązków.
Odwracam się zdecydowanie zbyt szybko, przez co w moją głowę uderza kolejna fala bólu, a wszystko wokół mnie zaczyna wirować. Podpieram się ręką o blat obok mnie i biorę kilka głębokich wdechów, mając nadzieję, że to wystarczy. Jak chwilę później mogę się przekonać to nie wystarczy, obraz zaczyna zlewać się w jedną całość. Głowa pulsuje coraz mocniej, sprawiając wrażenie jakby zaraz miała wybuchnąć. Nogi zaczynają mi drżeć, kubek z kawą, który trzymałam w dłoni z hukiem upada na podłogę, a moje bezwładne ciało leci tuż za nim. Zanim całkowicie tracę przytomność czuję na swojej skórze łagodny dotyk i opadam w silne męskie ramiona.
CZYTASZ
Szkarłat pocałunku
Romanzi rosa / ChickLitJEDEN POCAŁUNEK MÓGŁ BYĆ NASZYM POCZĄTKIEM ALBO SWOISTĄ ZGUBĄ, PO KTÓREJ POZOSTANĄ JEDYNIE ZGLISZCZA TEGO KIM BYLIŚMY. I TO MY DECYDUJEMY, KTÓRĄ DROGĄ PODĄŻAĆ. Santana po burzliwym rozstaniu stara się na nowo ułożyć swoje życie w innym stanie. Jej p...