Rozdział 7 "Nie zaryzykuję"

105 10 3
                                    

Teraźniejszość, Seattle

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Teraźniejszość, Seattle

Weszłam do przyjemnie wyglądającej kawiarni. Flo kupując i remontując ten lokal, zdecydowanie dobrze zainwestowała swoje pieniądze i czas. Stonowane, ciepłe barwy przykuwały wzrok i sprawiały, że całość prezentowała się nad wyraz przyjemnie. Chociaż wystrój nijak się miał do stojących wokół wieżowców, był miłą odskocznią od ulicznego życia Seattle. Z tego co mogłam zauważyć zaraz po przekroczeniu progu wszystkie stoliki były pozajmowane, głównie przez elegancko ubranych biznesmenów, ale między nimi przewinęło się też kilku studentów czy par.

W powietrzu unosił się aromatyczny zapach kawy, który od razu przypomniał mi, że nie zdążyłam jeszcze żadnej wypić. Podeszłam do lady i złożyłam swoje zamówienie u młodej dziewczyny stojącej za kasą.

- Jakbyś mogła to poproś szefową aby osobiście mi ją przyniosła - dodałam na koniec i posłałam jej przyjazny uśmiech. Dziewczyna przytaknęła i zabrała się za obsługiwanie kolejnego klienta.

Po jakiś dziesięciu minutach w końcu moim oczom ukazała się rudowłosa, sama nie mogła mnie zauważyć bo siedziałam po drugiej stronie pomieszczenia z dala od wścibskich spojrzeń. Gdy weszła za ladę, od razu zaczepiła ją dziewczyna z kasy, rozmawiały przez chwilę po czym Flo bez problemu przemknęła się między gośćmi wprost do mojego stolika.

- Tak myślałam, że to ty. - Uśmiechnęła się promiennie i usiadła obok mnie, kładąc kubek na stole.

- Ciebie też miło widzieć - rzuciłam w jej kierunku, na co przewróciła oczami.

- Tak, też się cieszę. Nie chcesz może zająć mojego miejsca? Padam z nóg, dwie z kelnerek się rozchorowały, więc zostałam tylko ja i ta studentka. A z tego co mi mówiła i ona zaraz zniknie, bo jest gdzieś umówiona.

- Zastąpiłabym cię, ale muszę wrócić do pracy i podrzucić Claire do twojego Williama. - Upiłam łyk swojej kawy i zerknęłam na córkę, która przysypiała w spacerówce.

- A no tak, zapomniałam, że dobry wujek zgłosił się do opieki - rzuciła ze śmiechem. - W ogóle wszystko w porządku? - Zapytała ściszając ton głosu.

- Chyba tak - potwierdziłam, chociaż nie do końca tak było. Sama obecność w tej kawiarni była dla mnie kolosalnym krokiem do wykonania. Gdy tylko się rozglądałam, przed moimi oczami stawał widok klęczącego Aidena z pierścionkiem w dłoni.

Chociaż od tego momentu minęło już dobre kilka lat, sam budynek wzbudzał we mnie wiele sprzecznych ze sobą emocji. Pamiętałam jakby to było wczoraj jak Aiden zachowując pełną konspirację zorganizował coś ba miarę kameralnego przyjęcia. Zaprosił nasze rodziny i znajomych. Po wszystkim świętowaliśmy do wieczora okupując kawiarnię wtedy jeszcze należąca do rodziców Florence. To był miły dzień, ale po wszystkim co się wydarzyło nie wspominałam go już aż tak dobrze.

Szkarłat pocałunkuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz