Erwin pov.
Obudziłem sie gwałtownie gdy jakiś debil oblał mnie lodowatą wodą.
-Popierdoliło was kurwa? - wydarłem się.
-Wreszcie księżniczka wstała. - odezwał sie zamaskowany mężczyzna siedzący naprzeciwko mnie.
Siedziałem związany na krześle, w dosyć ciemnym, małym i obskurnym pomieszczeniu. Po mojej prawej stronie znajdował sie stół z różnymi narzędziami między innymi z piłą, nożami, maczetą, ii.. Wódką. Rozglądałem sie nerwowo po pokoju szukając jakiejkolwiek drogi ucieczki jednocześnie próbując pozbyć sie lin na moich nadgarstkach.
-Nawet o tym nie myśl Knuckles. - odezwał sie mężczyzna stojący przy drzwiach.
-Czego odemnie chcecie? - zapytałem się spoglądając na 5 osób stojących w pokoju.
-Twojej śmierci skur-
-Porozmawiać.- powiedział facet siedzący naprzeciwko uciszając gestem mężczyznę. - Przepraszam za kolegę i jego brak manier, jest nowy. - po tych słowach ściągnął maskę.
-Tutaj raczej tych manier sie nie nauczy. - powiedziałem śmiejąc sie pod nosem. - A wiec porozmawiajmy wielki panie Spadino.
-Radziłbym ci się ugryźć w język zanim wyprowadzisz mnie z równowagi.- czarnowłosy lekko przysunął sie do mnie. - Jedno moje słowo a nie będzie juz tak miło.
-A spierdalaj.-powiedziałem plując tuz przed nim.
Wtedy poczułem spory ból w lewym udzie. Skurwiel wbił mi nóż. Cicho syknęłem z bólu i spojrzałem na krwawiąca ranę.
-To było ostrzeżenie. - powiedzial wyciągając szybkim ruchem narzędzie z mojej nogi. - Opatrzcie mu to, przecież nie chcemy żeby nam sie teraz wykrwawił.
Po jego słowach podeszła do mnie kobieta i ostrożnie zaczęła opatrywać moją nogę.
-A więc Erwinie, mamy do ciebie kilka pytan odnośnie działań twojej ekipy.
-I tak wam nic nie powie... Sss- sykłem z bólu gdy kobieta polała moją ranę środkiem do dezynfekcji, chwilę później założyła opatrunek i odeszla na bok.
-Radziłbym ci jednak współpracować jeżeli chcesz wyjść z tego żywo.-powiedział spoglądając na mnie z uśmiechem. - A więc, kto z twoich ludzi ma dostęp do c4 i próbował wysadzić moją restaurację w powietrze?
Dia...
-Nie wiem. - po wypowiedzeniu tych słów poczułem pięść na swoim prawym policzku.
-Zapytam jeszcze raz. - powiedział czarnowłosy wstając i poprawiając przy tym rękawy swojego garnituru. - Kto?
-Nikt odemnie. - tym razem uderzenie było mocniejsze. Czułem jak w moich ustach zbierała sie krew.
-Nie próbuj zrobić ze mnie idioty Knuckles.
-Wydaje mi się ze nie muszę próbować.- Chyba faktycznie powinienem ugryźć się w język.
-Ty mała kurwo jak śmiesz sie tak zwracać do szefa. - powiedział chłopak stojący pod ścianą celując do mnie z broni.
-Spokój! - Wykrzyczał Spadino patrząc na chłopaka. - Skoro nie chce z nami współpracować po dobroci spróbujemy w inny sposób.
Powiedziawszy to podszedł do mężczyzny w masce goryla i poklepał go po ramieniu.
-Może z małpą bedziesz bardziej skory do rozmowy. - powiedział czarnowłosy uśmiechając sie szeroko w moją stronę. - Zostawmy ich samych.
Chwilę później w pomieszczeniu została tylko nasza dwójka.