Carbo pov.
-Mówcie kurwa co mu daliście! - wykrzyczał Dorian przykładając nagrzany pręt do wewnętrznej strony uda Spadino.
-AAAAAA- Krzyczał mężczyzna z bólu.
-Nie bądź miękka faja. - powiedział David uderzając mężczyznę w twarz. - Radziłbym wam zacząć mówić jeżeli chcecie przeżyć.
-I tak nas zabijecie, nie ważne czy wam damy antidotum czy nie. - Powiedział Małpa spoglądając na swojego przyjaciela. - Więc spierdalajcie.
W tamtym momencie podszedł do nich Dia trzymający w ręce maczetę.
-Któremu z was najpierw odjebać łeb? - wykrzyczał przykładając broń do szyi jednego z mężczyzn.
-No dawaj. - powiedział Ulani uśmiechając się do czarnowłosego.
-Jebany sukinsyn. - odpowiedział sięgając po kubek z kwasem. - Zobaczymy czy teraz będzie ci tak do śmiechu. - powiedział wylewając ciesz na klatke piersiową chłopaka.
Oczy mężczyzny wypełniły sie łzami a z ust wydobyło się głośne wycie. Mężczyzna bezskutecznie próbował odepchnąć od siebie chłopaka.
-Popierdoli- AAAA. - Krzyczał gdy substancja znalazła się na jego kroczu.
-Zostawcie go kurwa!- wykrzyczał Spadino spoglądając nerwowo po każdym w pomieszczeniu.
Po jego słowach mężczyzna zaprzestał swoim działaniom i spojrzał na niego z uśmiechem.
-Jeżeli nie chcesz by twój przyjaciel cierpiał to nam zdradź jak uratować Erwina.
W pomieszczeniu nastała chwilowa cisza przerywana jedynie cichym łkaniem Małpy. Panacleti spoglądał na przyjaciela z ogromnym bólem w oczach.
-Przepraszam Giorgio że cię w to wciągnąłem. - powiedział a po jego policzku spłynęła pojedyńcza łza.
-Nie przepraszaj przyjacielu. - powiedział pod nosem Ulanii podnosząc lekko głowę do góry. - Nie ważne co byśmy zrobili, zginiemy tutaj, ważne że razem.
Mężczyźni spojrzeli po sobie lekko sie do siebie uśmiechając. Atmosfera w pomieszczeniu stawała się coraz cięższa do wytrzymania. Każdy spoglądał po sobie zrezygnowanym wzrokiem wiedząc że mężczyźni nic nam nie powiedzą.
-Macie rację, cokolwiek byście zrobili nie przeżyjecie kolejnego dnia. Możemy was torturować ale i tak nic nam nie powiecie. - westchnąłem spoglądając na skołowane miny moich przyjaciół. - Jednak gdy Erwin umrze, nie pozostaniemy dłużni. - powiedziałem pewnie patrząc w oczy oprawcom mojego brata. - Spencer, Seila, Coca i reszta waszych przyjaciół, rodziny zginie przez was.
-Nic im nie zrobicie, nie jesteście w stanie zabić niewinnych ludzi. Nie pomożemy wam uratować tego zjeba. - powiedział lekceważącym głosem Giorgio... Przez co chwilę później jego głowa znalazła się w rogu pokoju.
W tamtym momencie w Dii coś pękło, gdy Ulanii skończył mówić ten zamachnął się i odciął mu głowę maczetą. Po oczach Garcon spływały łzy natomiast na twarzy malował sie przerażający psychopatyczny uśmiech.
-Kurwa Dia!- wykrzyczał Vasquez wyrywając chłopakowi broń z trzęsącej się ręki.
-Dia.. - wymamrotał cicho San przyciągając mężczyznę do uspokajającego uścisku.
Spadino w przerażeniem spoglądał na głowę swojego przyjaciela. Nerwowo przy tym oddychając.
-Proszę oszczędźcie mnie. - powiedział patrząc z przerażeniem w oczy kazdego z nas.