II. Uległa Księżniczka

49 4 2
                                    

Jest to już drugie półrocze roku. W styczniu skończyłem 15 lat. Zaliczyłem testy dzięki którym byłem kwalifikowany i mogłem na spokojnie kontynuować naukę.
Obecnie... Siedzę sobie u dyrki. Już trzeci raz w tym tygodniu. Co prawda nie wiem za co, ale domyślam się, przez kogo. Moje dwie kochane, cudowne, najdroższe siostrzyczki nie mogą się w końcu utkać i wpieprzyły mnie w kłopoty. ZNÓW.
Oho... Klamka się rusza. Dyrektorka wkroczyła do gabinetu. Nie jest zbyt ładna i strasznie sztywna. Myślę, że nie muszę opisywać wyglądu typowej dyrektorki. Zasiadła w swoim skórzanym fotelu i po wyciągnięciu jakiś papierów ułożyła je starannie na biurku. Widziałem, że cały plik - dość treściwy - nosi nazwę "Nathaniel Clarke". Zapowiada się ciekawie...

- Nicolas Clarke - wysapała ponuro.

- Nathaniel... Dzień dobry pani magister

- Dla kogo dobry to dobry. - do gabinetu weszli moi rodzice.

- Co znów "zrobiłem" - gdy użyłem sarkazmu poczułem irytację od strony babki.

- Proszę podejść z powagą do sprawy.

- Przepraszam...

- Państwo Clarke, proszę sobie usiąść - wskazała na dwa wolne fotele, a rodzice usiedli w wyznaczonych miejscach. - A więc Nicolasie...

- Nathan, jestem Nathan - poprawiłem.

- No tak. Nathanie. Mój błąd. - nie jedyny. - Wracając... Jesteś nowy w tej szkole, a zdążyłeś już tyle namieszać. Palenie na terenie szkoły, wgranie wirusów w szkolny system, nękanie biednego 1-klasisty, obrażanie nauczyciela, kradzież dziennika - widziałem po twarzach rodziców, że nie są zadowoleni z tego co czytała. Też bym nie był, gdybym był rodzicem, ale jestem niewinny. No... może niektóre z tych co wymieniła to prawda, ale tylko 2. - powiedz mi, dlaczego to robisz? Chcesz obciążyć twoich rodziców problemami? - zniżyła swój głos. - Zemścić się..? - już miałem się odezwać, ale oczywiście, ona zawsze wszystko wie lepiej. - powinieneś być im wdzięczny, że cię przygarnęli, a nie stwarzać problem. To co zrobiłeś dziewczynkom... Jak tak można!

- Zgadzam się z panią, pani dyrektor - zaczęła pani mama - ale to dopiero początek jego edukacji w tej placówce... dajmy mu się oswoić...

- Oswoić?! Pani siebie słyszy?! Moim zdaniem dostał wystarczającą ilość czasu. Jeśli się nie poprawi, może szukać nowej szkoły. Obecnie jest problemem, a problemy się usuwa.

Nie wytrzymałem. Wstałem i wyszedłem trzaskając drzwiami.
Pieprzony problem kurwa. Dolores Umbridge się znalazła. Azkaban zaprasza.
Kopnąłem w kosz na korytarzu, a z gabinetu wyszła Tina, po czym położyła dłoń na moim ramieniu. Odetchnąłem głęboko by się uspokoić.

- Tino...ja nigdy nie chciałem stwarzać wam...nikomu problemów i napr-- - położyła swój palec na moich ustach.

- Spokojnie... Zrobiłeś to? - zapytała.

- Ale co zrobiłem?

- Czy sprowokowałeś, a nawet nasłałeś swoich kolegów na swoje siostry?

- Co?! Nie! - ja nawet tu kolegów nie mam.

- Ale nie musisz krzyczeć. Nikt stąd nie jest głuchy. - odezwał się Leon, który najwyraźniej również wyszedł z jamy smoka. - skoro to nie ty, to dlaczego są poobijane? - słyszałem irytację w jego głosie...

- A skąd mam wiedzieć! Nie łażę za nimi!

- Przestań kłamać! Może to był błąd, że ciebie zaadoptowaliśmy Nathanielu.

Zamilkłem. Nie chciałem znów trafić do domu dziecka. Bałem się. Panicznie się bałem...

- My wracamy do domu. Masz jeszcze 2 lekcje z tego co wiem. Postaraj się niczego nie odwalić. - poklepał mnie po ramieniu i wyszedł, a matka po przytuleniu mnie, udała się w ślad za nim.

Thank you for the happiest year of my lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz