V. Nazwisko czyni mnie kimś

18 4 0
                                    

- No więc tak... Jestem Ave Dare. Wcześniej zapomniałam napomnieć jak się nazywam, a wypada się przedstawić przy pierwszym spotkaniu. Moje nazwisko, w innych, znanych mi językach, brzmi Oser, Usudi se, Atrevimiento, Aude, Osa. Oznacza ono „Odważyć się". Jest to dla mnie kluczowe, ponieważ to tym kieruję się przez życie odkąd zaczęłam myśleć logicznie i racjonalnie, a innych myśli i sugestie nie zaprzątały mi głowy. Tato żył tak samo. Również kierował się swoją drogą. I to właśnie dlatego zostawił mnie z moją matką w kwiecie wieku. Nie poszedł do innej. Dla niego moja matka była idealna. Odszedł od nas na prośbę Boga. A jak na córeczkę tatusia przystało, biorę z niego solidny przykład, a mama mnie w tym wspiera. Kocham ją i zawsze będę. Teraz wiem też co to znaczy miłość, a co zauroczenie. Jednak wcześniej tego nie widziałam. Patrzyłam ślepo na starszego ode mnie młodzieńca, który otaczał się sławą wśród znajomych. Od razu chciałam kierować się złotą zasadą naszej rodziny, złotą zasadą nazwiska, lecz się bałam. Pomimo, iż obiecałam tacie, że nigdy lęk nie zawita w moim sercu, bałam się. To jednak nie mogło trwać długo. Musiałam przezwyciężyć swój strach. Więc zrobiłam to...

(Wspomnienie Ave)

Podeszłam do grupki chłopaków strasznie spięta i sztywna jak naciągnięte płótno na stelarz. Ich piątka stała przy szkolnych gablotach wpatrzona w telefon jednego z nich. Sądząc po odgłosach, nie chciałam widzieć tego co oglądali, bo wiedziałam, że było to porno z udziałem doświadczonej kobiety, może z meżczyzną, a może sama zaspokajała swoje pragnienia i stawiała czoło swoim seksualnym przyjemnością.
On, ten na którego widok serce chciało mi wyskoczyć z klatki piersiowej, stał do mnie tyłem, wysunięty na linię frontową i najbliżej mnie ze wszystkich z jego paczki. Wysoki, dobrze zbudowany, przystojny, romantyczny, o śnieżnobiałym uśmiechu brunet. Postrzegałam go za ideał ideałów. Jednak los, życie i serce, to nierozłączne trio lubi płatać figle.
Gdy zapatrzona w tył jego głowy przypomniałam sobie o celu tej misji, od razu wycedziłam:

- Hej Mark!

- Em... znamy się?

- Hehe... może mnie nie pamiętasz ale jestem tą nachalną dziewczyną co pisała do ciebie w Halloween i którą zablokowałeś po 3 dniach... - jego koledzy wydusili z siebie stłumiony śmiech.

- A. Pamiętam. Ave Dare... Czego chcesz?

- Porozmawiać.

- No to mów.

- Na osobności.

Westchnął cicho, po czym złapał mnie za rękę i pociągnął na bok. Ładny jest, ale mało delikatny. Ałć...
Gdy puścił mój nadgarstek wyjęłam z tylnich kieszeni karteczki z moim przemówieniem.

- Dare... moje nazwisko... oznacza ono Odw—

- Przejdź do rzeczy. Nie mam całego dnianba wysłuchiwanie jakiś wyćwiczonych przed lustrem wypowiedzi.

- Zachowujesz się jak dupek. - schowałam kartki.

- Tyle mi chciałaś powiedzieć?

- Nie.

- To o co chodzi

- Bo... zakochałam się... w tobie - powiedziałam to.
On tylko wpatrywał swoje spojrzenie we mnie. Czułam to. Jak jego wzrok przeszywa każdy detal mojego ciała. Podniosłam oczy na jego twarz. Usta miał delikatnie otwarte, oczy wpatrzone w jeden punkt (którym były moje piersi, jak się domyślam), a na twarzy malowało się obrzydzenie.

- Wiesz... ja też się zakochałem...

- Naprawdę?!

- Ale nie w tobie

Z jedną sekundą naszła mnie fala gorąca, zrobiło mi się ciepło na sercu i miło. W brzuchu poczułam motyle i zdawało mi się, że unoszę się nad powierzchnią ziemi. Nie mogło być lepiej.
Przyszła druga sekunda. Uderzyło jeszcze większe ciepło, ale ze stresu i poczucia wstydu. Poczułam, że moje policzki robią się czerwone, a serce szybciej bije. Wszystkie motyle zamarły i rozpadły się na milion kawałków jakby zrobione ze szkła. A ja upadłam ciężko na ziemię powracając do szarej rzeczywistości...
Oczy miałam wlepione w niego. Dźwięki z otoczenia zdawały się dochodzić do mnie co drugi trzeci.
Ośmieszyłam się... - tylko to miałam w głowie.
Bałam się, że wszyscy będą się ze mnie nabijać. Ósmoklasistka zabujała się w licealiście...
Już widziałam te palce skierowane w moją stronę. Ludzi którzy śmieją mi się w twarz. Plotki, obgadywanie za plecami i wprost.
A to jak Mark patrzył na mnie z obrzydzeniem zostanie w mej pamięci na długo... jako dowód i skutek porażki... której ponoć w życiu miałam nie doświadczyć...

Widziałam jak Chłopak z moich marzeń odchodzi do swoich roześmianych kumpli, nie oglądając się za mną. W zasadzie po co miałby to robić...

(Koniec wspomnienia.)

- Z tego co pamietam był to pierwszy raz kiedy bałam się czegoś zrobić i podczas którego poległam na polu bitwy. Ale jestem w stanie przyrzec, że ostatni.

—————
Mam nadzieję, że wszystko jest na obecny czas zrozumiałe.
Motywuję do komentarzy! <3

Thank you for the happiest year of my lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz