VII. Zabarwiona rzeczywistość

11 0 0
                                    

Przez kilka następnych dni sytuacja w domu była napięta. Było przeraźliwie cicho. Piloty od telewizora nie zostały dotknięte ani razu. Anna zamykała się cały czas w pokoju i mimo, że dzieliła go z Elizą zawsze gdy ta wchodziła, prosiła ją o wyjście.
Eliza zaczęła spędzać dnie i noce poza domem, co wzbudziło zainteresowanie większości domowników; rodziców, mnie i Alexa. Ja miałem od razu podejrzenia, że chodzi do tego typa, albo gorzej, że jest takich więcej.
Starałem się ją grzecznie zaczepić i porozmawiać odnośnie całej sytuacji, ale unikała mnie. A bardziej rozmowy ze mną.
Raczej nie chciała o tym dyskutować. Też bym nie chciał. Ale kurwa przyprowadziła jakiegoś oblecha do domu i rozbierała się przed nim! Jakby rodzice się dowiedzieli, albo taki Alex pewnie nie byliby zadowoleni.
W poniedziałek przed wyjściem z domu udało mi się zauważyć, że ma na szyi malinki, co jeszcze bardziej wzbudziło moje podejrzenia. Nic się nie zmieniła. Miałem nadzieję, że ta sytuacja nauczyła ją czegokolwiek. Jak widać zgubną.

Przechodziłem pustym, szkolnym korytarzem. Wszyscy mieli obecnie pierwszą lekcje, ale my zaczynaliśmy znów drugą godziną. Gdy miałem odkładać plecak pod ścianą, zobaczyłem Elizę, która szła po schodach biblioteki. Rzuciłem się na nią łapiąc jej ramię, na co cicho pisnęła.

- Wystraszyłeś mnie. - odsunęła się wchodząc na półpiętro.

- Nie uważasz, że powinniśmy o czymś porozmawiać? - utkwiłem spojrzenie w jej oczach, gdy ta badała wzrokiem moje ciało.

- Nie, a nawet jeśli to teraz nie mam czasu. - odwróciła się plecami do mnie.

- Kurwa nie denerwuj mnie bardziej. Od tygodnia próbuje zamienić z tobą kilka słów.

- To masz pecha. - zaczęła wchodzić wyżej po schodach.

Wtedy gwałtowanie chwyciłem ją za rękę i przystawiłem do ściany. Jej głowa była skierowana w bok, brązowe włosy zasłaniały jej twarz.

- Zostaw mnie... - wydyszała cicho.

- Musimy porozmawiać. - ton mojego głosu był surowy i stanowczy.

- Nic się przecież nie stało. - dalej nie raczyła na mnie popatrzeć.

- A fakt, że rozbierasz się przed obcym typem to dalej nic?

Odpowiedziało mi milczenie. Pociągnąłem ją za włosy i zmusiłem do patrzenia na mnie.

- To nie jest twoje życie, więc się nie wpierdalaj. Powiedziałam ci wszystko co miałam do powiedzenia.

- To niczego nie wyjaśnia.

- A właśnie, że tak! Dlaczego ty cały czas dostrzegasz błędy w innych, a o sobie nie pomyślisz?! - od łez w jej oczach i tych toczących się po policzkach odbijało się światło.

- Miałem o wiele gorsze życie od ciebie, więc nie mów mi teraz, że jesteś wielce poszkodowana, bo zachowujesz się jak histeryczka.

- Nie znasz mojej historii. Nie wiesz jak się czuje. Nie wiesz jak to wyglądało. Naprawdę chciałabym mieć choć odrobinę swobody i wolnoś...

- Dlatego postanowiłaś się puszczać?! - przerwałem jej.

- Kurwa. - wysyczała, na co przybliżyłem swoją twarz do jej, złapaliśmy kontakt wzrokowy.

- Masz rację, kurwa z ciebie.

- To, że ty miałeś z ciebie spierdolone dzieciństwo, nie czyni cię najważniejszym człowiekiem na świecie.

- A czy ja coś takiego powiedziałem?

- Nie, ale zachowujesz się tak.

- Niby w jaki sposób?

- Porównujesz moje problemy do swoich.

- Bo dramatyzujesz i wyolbrzymiasz.

Odtrąciła moją rękę, która trzymała ją mocno za włosy.

- To, że miałeś spierdolone dzieciństwo, nie robi z ciebie Pana, co wie wszystko o wszystkich, ani nie znaczy, że inni nie mogą mieć gorszego życia, Pieprzony Egoisto. - odepchnęła mnie trzymając dłonie na moich ramionach i ruszyła dalej trącając mnie barkiem.

Znów... znów ktoś miał racje. Znów ktoś miał racje tylko nie ja. Ave, Eliza. Każdy ma swoje wartości, a ja jestem Pieprzonym Egoistą.
Poczułem ukłucie w sercu, skurcz w brzuchu i gule w gardle. Poczułem się jak kobieta w chorym związku ze starym, niewyżytym zboczeńcem, albo jak uległy gej podczas seksu z mężczyzną o wiele starszym. Poczułem się głupio, jak przemądrzały, mały chłopiec, co teraz staje przed nauczycielem i musi ponieść kare za swoje czyny, albo jak zbieg, który staje przed sądem. Lub... jak dziecko, co dowiedziało się, że życie wcale nie wygląda jak te bajki Disneya, ani wcale nie jest takie kolorowe... tyle, że ja już o tym wiedziałem. I najwyraźniej nie tylko ja.

Sunąłem się korytarzem pod salę patrząc w podłogę. Do moich uszów doszły świetnie mi znane, rozbawione i jadowite głosy. Zatrzymałem się i wychyliłem delikatnie zza ściany. Stał tam Emet ze swoimi osiłkami; on - wysoki, umięśniony, przystojny, najbliższy po jego prawej stronie ma chyba problem z nadwagą, - Chris - jest troszkę niższy, ten na wprost niego, - Apollo - ma dziarę pod okiem, niższy nawet ode mnie, na lewo stoi najwyższy chłopak z nich wszystkich, ale z twarzy odrażający - Wille.
Przysłuchując się ich dyskusji zrozumiałem, że ostro dyskutowali o dziewczynach. O swoich dziewczynach. Słyszałem komplementy, wady i porównywanie ich jędrnych pośladków, albo piersi, które ledwo mieszczą się w dłoni. Tylko Emet się nie odzywał. Słuchał, ale nie był zadowolony z tego co słyszy.

- Zamknijcie ryje. - syknął krótko, po czym odwrócił wzrok od nich.

Wtedy nasze spojrzenia się skrzyżowały. Pociągnąłem struny jego uwagi, chodź nieświadomie. On mojej niekoniecznie... co nie zmieniało faktu, że oboje nie mogliśmy odwrócić od siebie wzroku. Ktoś, - jakieś yaoistki, albo ludzie co śpiewają „Całe moje życie to jest wielkie gej party" - mógłby pomyśleć, że coś między nami zaiskrzyło. Ale byłoby to najbardziej złudne stwierdzenie jakie kiedykolwiek w życiu słyszałem. Fakt, nie mogłem odwrócić oczu od jego niebieskich, niespotykanych tęczówek, ale to przez ich kolor i niepowtarzalność, a nie przez jego osobę. Czy cokolwiek innego tym kieruje w tych miłosnych filmach, w którym to bohaterowie zakochują się od pierwszego spojrzenia. Ja wiedziałem jedno; Emet to idiota i nie ma mowy o jakiejkolwiek znajomości, a co dopiero czymś więcej. Zwłaszcza, że jestem stuprocentowym heterykiem.
Kątem oka zauważyłem jego rozchylające się wargi, co automatycznie wybiło mnie z komendy „Patrz mu głęboko w oczy.".

- Oh... Kogoś tu najwyraźniej dupa piecze z zazdrości, bo żadna go nie chce... - zażartował jeden z jego koleżków na jego komentarz.

- A może ty wolisz chłopców? - dopowiedział Wille, który wydaje mi się, zauważył tą wymianę spojrzeń. - Ej! Clarke! Jakiś pedał na ciebie leci! - śmiał się i szturchnął ramieniem swojego „szefa".

Emet nie był mu dłużny i oddał ze zwiększoną siłą.

- Gdybyś nie odrzucił Ave, to miałbyś całkiem pokaźną dziewczynę. O jej cyckach też idzie podyskutować. - czując wzrok całej grupy na sobie, zacząłem iść dalej.

- Jakiej Ave? - zapytał Blondasek.

- Dare - podpowiedziałem.

- Nie znam żadnej takiej. Poza tym ja nie odrzucam, ja się bawię i zostawiam. - zatrzymałem się i odwróciłem w ich stronę.

- A ta blondyna?

- Jaka blondyna chłopie? - Emet był zakłopotany. Może odrzucił ją, ale nie pamięta? Może był pod wpływem?

- Nikt go o nic nie pytał - kolega go poprał.

- Może zrobiła cię w chuja, ale nikt do mnie nie podbijał księżniczko - do niego dobry humor wrócił, a ja zdałem sobie właśnie sprawę, że tak jest.

- Kurwa. - wycisnąłem przez zaciśnięte zęby podirytowany nie danym mi przezwiskiem, a Ave Dare, której najwyraźniej nazwisko kazało mnie okłamać.

- A jak główka? - zaczął mnie zaczepiać.

- Chujowo. - przyspieszyłem kroku w stronę sali.

Wielki anioł.
Nie daruje jej tego.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 07, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Thank you for the happiest year of my lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz