VI. Upadła zbyt nisko, by pomóc jej wstać.

21 3 0
                                    

Gdy usłyszałem jej historię wpadłem w furię. Jak może porównywać moje problemy bo takiej błahostki?!

- W tedy się nauczyłam, że nie warto starać się o coś, czego nie ma. W życiu chodzi o to, by dobrze się bawić i być sobą.

- Odrzucił cię CHŁOPAK. Moje problemy są kompletnie inne. Poza tym co ty w nim widzisz?! - jej uśmiech na twarzy zastygł.

- Co z tego, że to była tylko niechciana miłość, skoro i tak wiele wyniosłam z tego.

- Jak mogłaś TYLE wynieść z jednej sytuacji?!

- Eh... a ty, kiedykolwiek, cokolwiek wyniosłeś z tych swoich przeżyć? Zamordowanie rodziny, dom dziecka, rodziny zastępcze - zaczęła wymieniać na co krew we mnie zaczęła się gotować.

- Tak wyniosłem.

- Co takiego?

- Dwie podstawowe zasady. Pierwsza, nie ufać ludziom. Druga, nie wpraszać ludzi takich jak ty do życia. - zacząłem się oddalać od niej.

- Jestem aniołem

- jesteś naiwną idiotką a nie aniołem. - udałem się w swoją stronę, w stronę domu.

Tym razem nie spacerowałem drogą na skróty, ani przez sklepy. Szedłem najkrótszą drogą z punktu A - szkoły - do punku B - domu.
Droga ta nie była taka krótka jak by się wydawało. Pierw prowadziła przez ulicę Sosnową. Kilka metrów od szkoły w powietrzu unosił się zapach słodkich wypieków z cukierni. Straszną męką było nie mieć pieniędzy przy sobie i przechodzenie tamtą drogą. Na samą myśl robi się straszna ochota, a na zapach cieknie ślinka. Kawałek za Cukiernią "U Hirszfelda" pojawiało się skrzyżowanie. Mnie interesowała lewa strona, w którą się udałem. Mogłem iść główną ścieżką, lub przez podwórko przedszkola. Ścieżka przy głównej wyłożona była pokruszonym asfaltem, przez co nie była to wymarzona droga do spacerowania. Ja dzisiaj wybrałem tą drugą opcję, jak większość wybiera. Roślinki ładnie pozakrywane na zimę, ścieżka odśnieżona i nie trzeba skakać przez płot, bo zrobili nam furtkę. Tamte panie są cudne. Dzieci zawsze machały z okien gdy ktoś przechodził. Ah, jak ja ich nie cierpię.
Po opuszczeniu terenu przedszkola udałem się przez zaludniony Plac Diggory'ego, na którego środku stała fontanna. Ten plac i otaczające go kamienice było cofnięciem się do tych lepszych czasów. Dookoła były posadzone drzewka, a pod jednym widniały trzy znicze. Nawiązywały one do wypadku na jedej z dróg, tyle że tamto miejsce przejęła deweloperka, więc ludzie ustawili je pod „ich drzewem". Podszedłem do tego miejsca. Zawsze podchodzę. Podchodzę i czytam dwa fragmenty gazet, które są przyklejone do drzewka.

„Bawili się doskonale. Krople deszczu zatrzymywały się na mokrych włosach i ubraniach. Parasolka leżała na trawniku, tym obok jezdni na którym tańczyli. W tedy Matt zaczął ją obracać. W tedy Rose zaczęła kręcić piruety. Droga była zalana. Lampy ledwo świeciły. Rose poślizgnęła się. Upadła.
Lucas zaczął wołać jej imię. Nie uzyskał odpowiedzi. Chciał jej pomóc. Ale nie był w stanie. Droga na której tańczyli była również droga wykluczoną z ruchu. Jednak zagubiony kierowca ciężarówki nie wiedział o tym. Kiedy zjechał z górki i zaczął skręcać, opony nie wytrzymały i zaczęły się ślizgać po powierzchni asfaltu. Ciężarówka z przerażonym kierowcą w środku sunęła się wprost na nich. Osoba za kółkiem próbowała uratować sytuację, lecz również nie była w stanie, podobnie jak Lucas, który jako jedyny mógł w tamtym momencie ujść z życiem.
Nie zdołał podnieść Rose. Ale nie mógł jej zostawić. Obiecał jej przecież, że zawsze będzie przy niej. Zaczęli to razem... i razem skończą. Ciężarówka przewróciła się na nich.
Myślicie:
To głupie co zrobił. Przecież ona była już prawdopodobnie martwa, a on mógł przeżyć.
Ale wiecie co?
On prawdopodobnie o tym wiedział, a nie umiał bez niej żyć. Od dziecka dzień w dzień Rose czuwała przy nim, a on nad nią. Rose pomagała mu w nauce, w dziewczynach, dzięki niej zdobył sławę. Lucas wspierał ją w trudnych chwilach, podczas załamania, gdy była raniona, czy wyśmiewana. Byli rodzeństwem idealnym. Od momentu jej upadku czuł winę i ból które ciążyły mu na sercu. Wiedział, że nie umiałby spojrzeć po tym rodzicom w twarz. To były sekundy, a dla niego miliardy lat męki i bólu." — Wspomniała podczas wywiadu Emily Brown, przyjaciółka poszkodowanego rodzeństwa Smith.
28.07.2021

Thank you for the happiest year of my lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz