18

966 80 12
                                    

Zaciągnęli się świeżym, leśnym powietrzem, głęboko oddychając. Trzy dni na łonie natury dobrze im zrobią. Adrien uśmiechnął się szeroko, wyjmując niewielką walizkę z bagażnika.

— Z dala od miasta, z dala od stresów! — zagadał. — Jak się czujesz? Niedobrze ci? Boli cię coś? — zatroszczył się, patrząc na jej zamyśloną twarz.

Wzięła głęboki wdech i spojrzała na niego z szerokim uśmiechem i iskierkami w oczach.

— Tu jest pięknie! — zachwyciła się. — A co jak zaatakuje Władca Ciem?

— Nie myśl o tym. — szepnął, całując ją w czoło. — Pamiętaj, że zawsze możemy zadzwonić do domu, a Sabine obiecała, że wyśle po mnie Kaalkiego. Poza tym nie myśl teraz o tym, cieszmy się przyrodą i chwilą wolności! — pociągnął ją do drewnianego domku.

— Chyba po nas. — poprawiła go.

— Ty chyba nie myślisz, że pozwolę ci walczyć z Akumą. — prychnął, spojrzawszy na nią spod przymrużonych powiek. — Zostawmy sprawy zawodowe za sobą. — zaproponował. — Pokłócimy się o to w domu. — wyszczerzył się głupkowato.

Okolica była niesamowita. Otaczająca ich cisza, sprawiała, że w mgnieniu oka zszedł z nich cały nagromadzony przez ostatnie dni stres. Dopiero co zazielenione drzewa szumiały smagane delikatnym wiatrem, wprawiając młodą parę w stan wyciszenia. Uśmiech aż sam cisnął się na usta. Odłożyli swój bagaż w kąt małego saloniku. W środku było przytulnie. Jedno niewielkie pomieszczenie wielofunkcyjne, z którego prowadziły schody na antresolę.

— Zróbmy sobie piknik o zachodzie słońca. — zaproponowała i od razu zaczęła wyciągać jedzenie, które kupili po drodze, oraz świeże wypieki, które zapakowała im Sabine.

Adrien usiadł na drewnianym stołku i uważnie, aczkolwiek z rozmarzeniem, obserwował ruchy swojej drugiej połówki. Dopiero przy niej zrzucił wszystkie swoje maski i nareszcie mógł być tym Adrienem, jakim zawsze chciał być, a sztuczny, wyuczony wyszczerz, zastąpił już na stałe szeroki, szczery, pełen ciepła uśmiech, który gdzieś w całym tym show biznesie zaginął dawno temu.

Ciepłe powietrze smagało ich po policzkach, a purpurowe słońce powoli chowało się za drzewami, gdy siedzieli na pomoście i podziwiali cały spektakl, jaki zafundowała im przyroda. Blondyn zauważył, że jego luba od kilku chwil stała się jakaś cicha i zamyślona.

— Stało się coś? — zapytał cicho, nie chcąc zagłuszać przyjemnych dźwięków natury.

— Ja… — zawahała się. — Jest coś, o czym ci nie powiedziałam. — spojrzała na niego. Nie odzywał się, tylko siedział i patrzył na nią ze zmarszczonymi brwiami. — Ja… Ja widziałam jak świat legnął w gruzach przez naszą miłość. Walczyłam z tobą, bo opętała cię Akuma. Byłeś Białym Kotem. I… i mówiłeś, że to przez naszą miłość to wszystko się wydarzyło. Ujawniliśmy swoje tożsamości i unicestwiłeś świat. Nie to jednak było najgorsze. Najgorszym widokiem były twoje oczy. Takie zimne i pełne nienawiści do mnie.

— Czekaj! Co? — nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. — O czym ty mówisz? Kiedy to było?

— Chwilę po tym, gdy zostawiłam ci beret, odwiedziła mnie Królix i przeniosła mnie w czasie do przyszłości. — odpowiedziała drżącym głosem. — Nie chcę, żeby do tego doszło! — rozpłakała się na dobre.

Próbował ją uspokoić, co szło mu bardzo opornie. Zapewniał, że nie da się opętać Władcy Ciem, a ich miłość uczyni Paryż, jak i świat bezpieczniejszym. Miłość to dla niego najpiękniejsze uczucie, a zwłaszcza miłość, którą czuł do Marinette i nikomu nie pozwoli go zniszczyć.

— We dwoje przeciwko światu, pamiętaj, Księżniczko. — wyszeptał jej wprost do ucha.

Dla Adriena minęły wieki, zanim ją uspokoił. Dopiero kiedy zasnęła, odetchnął z ulgą. Zaniósł ją do łóżka, ale sam nie położył się obok niej. Czuwał przy niej, siedząc na krańcu materaca. Nie mógł przestać myśleć, dlaczego poddał się Akumie, skoro mając przy sobie swoją ukochaną Kropeczkę, był najszczęśliwszy w życiu. Czy to oznaczało, że kiedyś już nie będzie przy niej szczęśliwy? Rozwiodą się, znienawidzą, a ich chłopcy będą z rozbitej rodziny?

Nie mógł o tym myśleć. Westchnął ciężko, przeczesując swoje już przydługie włosy. Jak poprzedniej nocy wyszedł na zewnątrz i zapatrzył się w gwiazdy. I również teraz naszły go podobne myśli jak niecałą dobę temu. Nie chciał, żeby Gabriel miał jakikolwiek wpływ na ich życie.

— Nie martw się, Kotku. — poczuł ciepły materiał na swoich ramionach i plecach. — Chodź do łóżka, powinieneś wypocząć. — martwiła się o niego.

— A jeśli będę taki jak on, Marinette? — zadał pytanie, patrząc gdzieś w dal. — Jak Gabriel.

Dziewczyna wcisnęła się między niego, a barierkę i mocno do niego przytuliła.

— Nawet tak nie myśl! — zabroniła mu. — Jesteś czuły, troskliwy, opiekuńczy, empatyczny, nawet przy tacie nie czułam się tak bezpiecznie, niż przy tobie. Jesteś zupełnym przeciwieństwem Gabriela. Będziesz dobrym tatą.

— Tak myślisz? — cmoknął ją w czoło.

— Ja to wiem, kochanie, ja to wiem. — westchnęła, wtulając się w jego ciepłe ciało. — A teraz chodź! Mieliśmy odpoczywać i dobrze się bawić, a nie zamartwiać błahostkami.

🔻🔺🔻

PRZE-PRA-SZAM!

Wiem, wiem, nie było mnie nawet nie wiem ile czasu, ale no ostatnio się z czasem nie lubimy. 🙄 Mam tak zawalone życie, że ciężko mi napisać chociaż jedno zdanie w spokoju :/

Powrót do przeszłości ||Miraculous||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz